Środa, 18 Czerwiec
Imieniny: Laury, Leszka, Marcjana -

Reklama


Reklama

Bezrobocie od kuchni


O sytuacji bezrobotnych na terenie powiatu rozmawiamy z dyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy, Janem Dąbrowskim.

Jak ogólnie wygląda bezrobocie na naszych terenach?

Obecnie stopa bezrobocia w powiecie wynosi 23,5%, a zarejestrowanych mamy dokładnie 5840 osób. To mniej więcej ty...


  • Data:

O sytuacji bezrobotnych na terenie powiatu rozmawiamy z dyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy, Janem Dąbrowskim.

Jak ogólnie wygląda bezrobocie na naszych terenach?

Obecnie stopa bezrobocia w powiecie wynosi 23,5%, a zarejestrowanych mamy dokładnie 5840 osób. To mniej więcej tyle samo, ile w roku poprzednim. Należy jednak pamiętać, że spośród wszystkich zarejestrowanych tylko 1/3 to osoby na poważnie poszukujące pracy. Mamy więc około 2 tysięcy osób zainteresowanych naszą ofertą aktywizacyjną, jak kursy, staże, dofinansowania czy prace interwencyjne.

A tych jest w tym roku zdecydowanie mniej niż w latach poprzednich. "Cięcia" sięgają nawet 70-90%, dlaczego?

Bo i budżet, jakim dysponujemy, jest niesamowicie okrojony. Od momentu naszego wejścia do Unii z roku na rok mieliśmy coraz więcej pieniędzy. Chyba jako jedyna instytucja mieliśmy wręcz kłopot z ich wydawaniem, ale do dyspozycji było 15 milionów złotych, a nie jak w tym roku niewiele ponad 5 milionów. Nie odmawialiśmy nikomu, wręcz wypychaliśmy ludzi na staże i kursy. Teraz wydajemy ostrożnie, z głową, inwestując głównie w ludzi chcących się rozwijać, znaleźć pracę bądź samemu ją sobie zapewnić, w prawdziwych bezrobotnych.

Wspomniał pan, że ci "prawdziwi bezrobotni" stanowią zaledwie 1/3 ogólnej liczby zarejestrowanych. A reszta?


Reklama

Część z nich to osoby pracujące na czarno, które trzymają się urzędu, żeby mieć zapewnione świadczenia zdrowotne. Nie są oni zainteresowani niczym poza ubezpieczeniem, jakie zapewnia im status bezrobotnego. Po urzędzie krąży pewna anegdota. Stoi kolejka do "odhaczenia się", nagle ktoś z końca krzyczy "Ludzie, przepuśćcie, bo się do roboty spóźnię". Żeby namówić tę gupę na jakąkolwiek formę aktywizacji trzeba by ich chyba brać siłą.

Co z pozostałą częścią?

To ludzie utrzymujący się z zasiłku, którzy w świadczeniach socjalnych znaleźli źródło utrzymania i nie zamierzają tego źródła zmieniać. Jedna z koleżanek z MOPS-u opowiadała mi pewną historię. Przyszła do niej po zasiłek kobieta z dzieckiem. Podpisała, wzięła, pokazała palcem na moją koleżankę i mówi do małej "Popatrz córciu, to jest pani, do której będziesz w przyszłości przychodzić". Przerażające.

A co z tak zwanymi wykształconymi bezrobotnymi, o których coraz częściej się słyszy, czyli osobami z wyższym wykształceniem, które kompletnie nie radzą sobie na rynku pracy?

W naszym urzędzie jest ich zarejestrowanych około 300. Część z nich to osoby świeżo po studiach, które dopiero próbują wbić się w rynek pracy, część to osoby, które źle wybrały kierunek studiów. W latach dziewięćdziesiątych bezrobotnych magistrów mieliśmy tu zaledwie kilku, a pracy nie mogli znaleźć głównie przez pewne cechy charakteru. Generalnie poziom szkolnictwa wyższego w kraju jest coraz niższy i to jest przyczyna zjawiska wykształconych bezrobotnych. Ja osobiście za ten stan rzeczy obwiniam matematykę.

Reklama

Matematykę?

Tak, a raczej jej brak na maturze. Nie bez podstaw jest ona nazywana królową nauk. Uczy logicznego myślenia, dedukcji, wnioskowania, rozumienia pewnych pojęć. Matura z matematyki eliminowała już na początku osoby do tego niezdolne. Teraz można mieć wyższe wykształcenie nie umiejąc konstruktywnie, choc troche analitycznie myśleć. A młodzi ludzie rozumiejący matematykę radzą sobie lepiej nie tylko w szkole, ale i w pracy, i w życiu.

Młode pokolenie bezrobotnych ma problemy z matematyką, a starsze?

Mentalność PRL-u. Niektórzy tkwią w nim tak głęboko, że chyba nie zauważyli, że już dawno go nie ma. A to dziwne, bo oglądają przecież telewizję, czytają gazety, ale nie wyciągają z tego chyba żadnych wniosków, niczego się nie uczą. Często spotykamy się z nastawieniem "mi się należy". A to nie tak. Dajemy im wędkę, ale rybę każdy musi złowić już sam. Staramy się jak możemy, żeby pomagać ludziom, a mimo to słowo "dziękuję" słyszy się u nas w urzędzie naprawdę rzadko.

Rozmawiał Bartłomiej Rząp

fot. Bartłomiej Rząp



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama