Rejnard Tadaj z Burdąga to rolnik w czwartym pokoleniu. Ziemię uprawiał już jego praprapradziadek. I też w Burdągu. - Praca na roli musi być pasją i hobby, bo jeśli ktoś robi to wyłącznie dla pieniędzy, to szybko zrezygnuje z tego zajęcia – przekonuje młody, bo zaledwie 35-letni rolnik. Wspólnie z żoną Agnieszką byli oni starostami gminnych dożynek w Jedwabnie.
Dożynki to jeden z najpiękniejszych dni w roku każdego rolnika. To radość i odpoczynek po ciężkiej pracy. Wielu ludziom trudno jest jednak docenić pracę rolnika. Zapominają, że bezpieczeństwo człowieka to przede wszystkim bezpieczeństwo żywnościowe. Mleko, chleb, masło... nie powstaje w Biedronce, czy innym Dino, ale właśnie na rolniczym polu, w znoju i trudzie. Praca rolnika jest wciąż podstawą egzystencji ludzkiej, nikt i nic tego nie przekreśli.
O rolnikach bardzo pięknie powiedział kiedyś Jan Paweł II: „Oddaję hołd spracowanym rękom polskiego rolnika. Tym rękom, które z trudnej ciężkiej ziemi wydobywały chleb dla kraju, a w chwilach zagrożenia były gotowe tej ziemi strzec i bronić.”
Dożynki to święto rolników, ale ma również przypominać nam wszystkim, że to dzięki ich ciężkiej pracy codziennie na nasze stoły trafia chleb.
W gminie Jedwabno dożynki już za nami, ale na kanwie wspomnień tego święta przybliżamy sylwetki starostów – to małżeństwo Agnieszka (30 l.) i Rejnard Tadajowie (35 l.) z Burdąga.
Gospodarzą na 79 hektarach ziemi, w tym 52 własnych. Gospodarstwo nastawione jest na produkcję mleczną oraz hodowlę bydła opasowego. Łącznie to około 90 sztuk. Młodzi rolnicy uprawiają też zboża, trawy oraz kukurydzę.
- Przejąłem gospodarstwo po moich rodzicach. Jestem już czwartym pokoleniem, które tu gospodarzy – mówi pan Rejnard. - Z opowieści rodziców wiem, że dziadek pracował na polu jeszcze w konia. Obrabiał około 19 hektarów. Dziś jest to nie do wyobrażenia. Dziadka, niestety, nie udało mi się poznać, bo zmarł, gdy mój tata miał 14 lat.
Jak przyznaje pan Rejnard o rolnictwie na poważnie zaczął myśleć, gdy miał... siedem lat. - Naprawdę tak było – śmieje się.
- Zauroczyły mnie sprzęty rolnicze. Maszyny wolałem bardziej od samochodów, czy motocykli. W swoim wyborze byłem bardzo konsekwentny, bo poszedłem do szkoły rolniczej, potem technikum weterynaryjnego. Praca na roli musi być pasją, hobby, bo jeśli tego nie ma w sercu, to człowiek szybko się zniechęca. Rolnik, który uprawia ziemię wyłącznie dla pieniędzy, to zły rolnik...
- Bez miłości do ziemi, trudno byłoby dźwignąć ten trud pracy na roli – dopowiada pani Agnieszka. - Mój mąż kocha to, co robi, dzięki temu ta praca daje mu też mnóstwo radości.
Pani Agnieszka pochodzi z Nidzicy. Wcześniej nie miała do czynienia z gospodarstwem rolnym.
- Może aż tak mocno, jak mój mąż, nie kocham gospodarki, ale jest dobrze – dodaje z uśmiechem. - Mam wspaniałą rodzinę. Z Rejnardem poznaliśmy się przez internet. Od 2016 roku jesteśmy małżeństwem, mamy dwójkę wspaniałych dzieci: 5-letnią Zofię i niemal 2-letniego Maksymiliana. Z miłości do męża tu trafiłam – mówi. - I naprawdę nie żałuję tego wyboru, bo na wsi jest pewien przewidywalny rytm. Pracy jest dużo, ale żyje się spokojniej i bezpieczniej. Wszystko mamy. Możemy być nawet samowystarczalni. To duży komfort w dzisiejszych niepewnych czasach.
Już na pierwszym etapie znajomości pani Agnieszka przekonała się, że praca w gospodarstwie rolnym jest pełna wyrzeczeń.
- Żona do dziś wspomina nasze wyjście do dyskoteki – śmieje się młody rolnik. - Odebrałem telefon, że cieli się krowa. I co zrobiłem? Z Nidzicy potrzebowałem zaledwie 15 minut, aby dotrzeć do domu i odebrać poród. Godzinę później ponownie byłem na imprezie.
Rejnard Tadaj przyznaje, że praca w rodzinnym gospodarstwie nie jest straszna.
- 80 procent czasu zajmują mi usługi rolnicze dla innych gospodarzy – mówi. - U siebie mam wszystko pod kontrolą – śmieje się. - Zewnętrzne usługi świadczę na tak zwanych maszynach zielonych, czyli koszenie traw, belowanie...
Dzień w gospodarstwie zaczyna się o 4 rano. Obrządek. Od godz. 7-8 przygotowanie maszyn i do godziny 16 usługi. Potem praca we własnym gospodarstwie.
- Jednodniowe urlopy da się ogarnąć, ale aby pojechać na tydzień nad morze to już mało możliwe – mówi pani Agnieszka. - Największe problemy są z dojeniem krów, bo tu przełożyć niczego się nie da, a trudno znaleźć też zastępstwo.
- Na szczęście pojawia się coraz więcej firm, które wspierają rolnictwo i na przykład przejmują obowiązki gospodarza na czas jego urlopu – mówi pan Rejnard. - Zabierają się za to byli rolnicy więc znają się na specyfice tej pracy. Niestety, u nas dopiero to raczkuje. Mój znajomy przymierza się właśnie do takiej działalności, więc jest szansa, że będziemy mogli z żoną zrobić sobie kilka dni wolnego od roli – żartuje młody rolnik. - Bo na razie to o naszym wolnym czasie decyduje „stado ogonów” – śmieje się. - Ale nie ma co narzekać, trzeba żyć i rozwijać gospodarstwo.
A jakie prywatne hobby mają starostowie dożynek w Jedwabnie?
- Zachowałem pasję z dzieciństwa. Uwielbiam poznawać maszyny rolnicze – mówi pan Rejnard. - Wciąż wolę je od samochodów, czy motocykli. Moim marzeniem była profesjonalna prasoowijarka. Spełniło się cztery lata temu, bo stałem się jej posiadaczem – opowiada z uśmiechem. Ale najważniejsze w tym wszystkim i tak jest zdrowie – dodaje.
Pani Agnieszka marzy z kolei o własnym gabinecie kosmetycznym i agroturystyce.
- Na razie dzieci są małe i tym muszę się zająć, więc moje marzenia to temat odległy, ale wciąż są w mojej głowie i planach – mówi.
A jakie są największe problemy współczesnych rolników?
- Utrapieniem staje się brak rąk do pracy - mówi Rejnard Tadaj. - Dotyczy to chyba każdego gospodarstwa. Trudno o odpowiedzialnych ludzi, którzy podołają specyfice tego zajęcia. Ważna jest tu systematyczność i obecność. Nie da się wszystkiego przewidzieć. Inna rzecz, że nie każdy nadaje się do pracy ze zwierzętami, bywa, że zwierzęta nie tolerują jakiejś osoby, zachowują się inaczej niż zwykle, bywają agresywne. Naprawdę to się zdarza. Pracę na roli determinuje pora roku, pogoda. Bywa, że trzeba pracować i 4 godziny niemal non stop, ale są też momenty, gdy można sobie odpocząć. Trudno to wytłumaczyć komuś, kto nie jest rolnikiem.
Czy praca w gospodarstwie daje satysfakcję?
- Gdy po całym dniu człowiek popatrzy, ile mu się udało zrobić, to tak: daje – śmieje się pan Rejnard. - Ale największą radość i tak daje rodzina, żona, dzieci... Człowiek wie, dla kogo ten cały trud.
jdjnnc
Kupujcie tylko produkty BIO, nie dajcie zarobić trucicielom. Przeciętni rolnicy zatruwają nie tylko konsumentów, ale też wody gruntowe, pestycydy na które jeszcze biorą dofinansowania spływają z pól, dostają się do rzek, Bałtyku i zatruwają studnie. A potem epidemia nowotworów i homoseksualizmu. Pestycydy działają feminizująco, wywołują niepłodność i niedorozwój drugorzędowych cech płciowych takich jak niski głos, rozwój mięśni, wyższy wzrost, odwaga, inicjatywa oraz heteroseksualny popęd płciowy. A także nowotwory.