Piątek, 15 Sierpień
Imieniny: Alfreda, Maksymiliana, Selmy -

Reklama


Reklama

Za rok scena na wodzie to nie marzenie, to plan. Rozmowa z burmistrzem Stefanem Ochmanem o kulisach Dni i Nocy


Jedni mówią: najlepiej zorganizowana edycja od lat. Inni: festiwal tylko dla wybranych. Występy Smolastego, Lady Pank i jubileusz Huntera porwały tłumy – ale nie wszystkich wpuszczono. Bilety zniknęły błyskawicznie, a ci bez wejściówek zostali z... rozgoryczeniem. Tegoroczne Dni i Noce Szczytna rozgrzały emocje nie tylko na scenie.



To były trzy dni koncertów, tłumów, światła i dźwięku. Festiwal Dni i Noce Szczytna 2025 elektryzował od piątkowego wieczoru aż po niedzielny wieczór. Wydarzenie przyciągnęło tysiące fanów muzyki z miasta i regionu. I choć scena rozgrzała publiczność do czerwoności, to pod sceną nie brakowało chłodnej krytyki. Na dwa płatne koncerty, sobotę i niedzielę, bilety wyprzedały się w komplecie – łącznie 7 tysięcy sztuk.

 

– To był koncert życia. Moc, emocja, szacunek. Szczytno potrafi! – komentował fan Huntera, który przyjechał aż z Olsztyna. I faktycznie – jubileusz 40-lecia zespołu był jednym z najmocniejszych punktów programu. Paweł „Drak” Grzegorczyk odebrał z rąk wiceministra kultury Macieja Wróbla odznakę honorową: „Zasłużony dla kultury polskiej”, a plac koncertowy eksplodował oklaskami.

 

W kolejne dni na scenie pojawili się też Smolasty, Grubson – ulubieńcy młodego pokolenia, Lady Pank – legenda polskiego rocka, a także lokalni artyści, którzy w koncercie „KlenczON – Największe Przeboje” pokazali, że Szczytno ma własną muzyczną tożsamość.

 

Najwięcej kontrowersji wzbudziły bilety – a raczej ich brak. – Jestem ze Szczytna, mam pieniądze, a nie mogłem wejść. Gdzie sens, gdzie logika? – grzmiał pan Mateusz stojący przed bramą z kilkudziesięcioma innymi mieszkańcami.

 

- Bilety były dostępne od kwietnia – mówi z kolei pan Karol, mieszkaniec Szczytna. - Zwlekałem z ich zakupem, dziś ja i moja rodzina na koncert nie wejdzie, ale to moja wina – dodaje rozsądnie. - Chyba nikt nie spodziewał się, że bilety rozejdą się w takim tempie. Nauczka na przyszłość. Nie czekać – dodaje z uśmiechem.

 

W sobotę bilety wyprzedały się jeszcze przed zachodem słońca. Ci, którzy liczyli na wejście w ostatniej chwili, zostali za ogrodzeniem. Nie mogli nie tylko wejść na koncert, ale nawet skorzystać ze strefy gastronomicznej, która znajdowała się na boisku „orlik” – także objętym biletowaną strefą.

 

– Zabrakło alternatywy. Miasto powinno dać coś tym, którzy nie zdążyli z biletami – zauważył pan Mateusz.

 

Plac Juranda, który w poprzednich edycjach tętnił życiem, tym razem świecił pustkami, choć ustawiono tam stoiska i małą scenę. W praktyce – jak piszą internauci – nie działo się tam nic, gdy trwały koncerty na plaży.

 

– Strefa gastro za kratami jak dla gorszego sortu, słabo – dodaje pani Iwona.

 

Problemy miały też lokalne firmy. Do restauracji Zacisze – położonej tuż obok strefy koncertowej – odcięto dojazd, co mocno odbiło się na frekwencji gości. Tu jednak władze miasta zainterweniowały niemal natychmiast. Po godzinie od sygnału dojazd był.


Reklama

 

Nie wszyscy narzekali. W sieci pojawiły się dziesiątki komentarzy pełnych zachwytu.

 

– To były pierwsze Dni i Noce, które spędziłam od początku do końca. I jestem zachwycona! – napisała pani Justyna.

– Świetny line-up, Grubson – rewelacja, czysto, bezpiecznie. Biletowanie to super pomysł – wtórowała pani Karolina.

– Miasto wreszcie postawiło na jakość, a nie ilość. Ludzie, którzy przyszli, naprawdę chcieli się bawić – podsumowała pani Sylwia.

 

Święto miasta czy impreza zamknięta? To pytanie przewija się jednak w wielu komentarzach. Czy Festiwal Dni i Noce Szczytna ma być wydarzeniem otwartym dla wszystkich, czy raczej selektywnym show dla tych, którzy zapłacą?

 

– Kiedyś całe miasto żyło tym festiwalem. Teraz – cisza poza strefą – żali się pan Konrad.

 

- Brakuje koncertów na placu Juranda, występów lokalnych zespołów. Można było zrobić coś dla tych, którzy nie weszli na główny koncert – dodaje pani Marzena.

 

Festiwal przyciągnął tysiące ludzi, dał scenę świetnym artystom i poruszył miasto jak mało które wydarzenie w regionie. Ale pod warstwą światła i dźwięku widać też rysy. Czy to cena za lepszą jakość? Czy zapowiedź nowego kierunku? Na odpowiedź przyjdzie czas – dziś emocje jeszcze nie opadły.

 

A Wy – jak oceniacie Dni i Noce Szczytna 2025?

 

 

 

 

Rozmowa z burmistrzem Szczytna o kulisach Dni i Nocy

 

Stefan Ochman, burmistrz Szczytna, w rozmowie z naszym dziennikarzem podsumowuje tegoroczne Dni i Noce Szczytna. Wyjaśnia, dlaczego zabrakło biletów, co stoi za kontrowersjami wokół strefy gastronomicznej, zakazem fotografowania i zamknięciem dojazdu do Zacisza. Ale przede wszystkim zdradza wizję nowego otwarcia – z koncertami na tafli jeziora.

 

Zacznijmy konkretnie – dlaczego zabrakło biletów?

Sprzedaliśmy wszystkie: siedem tysięcy. W sobotę wyprzedały się już przed południem, w niedzielę też poszły wszystkie. I, co ważne, liczba była ściśle dopasowana do przepisów – powierzchnia wydarzenia musi zapewniać odpowiednie korytarze ewakuacyjne, służby, bezpieczeństwo. Więcej osób po prostu nie mogliśmy wpuścić. To była decyzja zgodna z prawem i zdrowym rozsądkiem. Będziemy szukać alternatywy na przyszły rok, by mogło zmieścić się więcej chętnych osób.

Reklama

 

Ale ci, którzy nie weszli, zostali bez alternatywy – co prawda na Placu Juranda scena była, ale nic na niej się nie działo. Nie było nawet DJ-a. To był błąd?

Nie nazwę tego błędem, ale na pewno coś, co trzeba przeanalizować. Naszym celem było zgromadzenie maksymalnej liczby ludzi w bezpiecznej, biletowanej strefie. Gdybyśmy uruchomili równolegle drugą imprezę poza nią – nawet w formie DJ-a czy dyskoteki – musielibyśmy traktować ją jako osobne wydarzenie masowe. Z osobnym zabezpieczeniem, służbami, logistyką. Tego nie da się zrobić ad hoc. Ale rozumiemy głosy mieszkańców i jeśli mamy to rozdzielać, to tylko z odpowiednim przygotowaniem.

 

Wielu krytykowało także odcięcie strefy gastronomicznej przy orliku – było słychać koncert, ale już nie można było skorzystać z jedzenia czy piwa. Dlaczego?

Tu też chodziło o bezpieczeństwo. Była obawa, że do strefy gastronomicznej wejdzie tłum osób bez biletów, co mogłoby zagrażać komfortowi uczestników koncertu. Z drugiej strony – liczyliśmy na to, że lokalne restauracje same lepiej wykorzystają potencjał wydarzenia. Niektórzy to zrobili, inni nie. Ale wiemy, że można to poprawić. Być może za rok stworzymy osobną strefę gastro – otwartą, ale dobrze zabezpieczoną.

 

Zamknięcie dojazdu do restauracji Zacisze też wzbudziło emocje.

Zacisze było informowane i początkowo się zgodziło. Ale gdy pojawiły się głosy sprzeciwu, zareagowaliśmy natychmiast. W ciągu godziny dostęp został przywrócony – to potwierdza dyrektor nadzorująca. Reagujemy elastycznie, bo zależy nam na współpracy.

 

Ostatnia sprawa – zakaz fotografowania. Czy to decyzja miasta?

Nie. To warunki stawiane przez artystów – topowe zespoły, takie jak Lady Pank czy Skolim, mają swoje ekipy i jasno określone zasady. My wskazujemy media z akredytacjami, oni wybierają swoich fotografów. Nie było tu złej woli – po prostu standardy branżowe.

 

Zamknijmy rozmowę wizją. Co nowego w 2026 roku?

To już nie jest marzenie – to plan. Chcemy postawić scenę na wodzie, skierowaną w stronę zamku. Daje to większą przestrzeń, na której będzie mogło zmieścić się znacznie więcej ludzi, lepszą akustykę i wyjątkowy klimat. Rozmawialiśmy z firmą realizującą scenę – potwierdzili, że to wykonalne i finansowo w naszym zasięgu. Będzie to coś unikalnego w regionie.

A oprócz tego – bardziej zintegrowana gastronomia, może strefa otwarta na cyplu, jeszcze lepsza promocja i kontynuacja świetnej współpracy z lokalnym biznesem, sponsorami, mediami. Bo jak pokazują tegoroczne Dni i Noce – idziemy w dobrą stronę.



Komentarze do artykułu

Xyz

Do strefy gastro powinne zostać zaproszone koła gospodyń wiejskich, można by było zjeść coś naprawdę dobrego j w rozsądnej cenie

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama