Sobota, 7 Czerwiec
Imieniny: Laury, Laurentego, Nory -

Reklama


Reklama

Wojenne losy młodej Mazurki


Styczeń 1945 roku. Armia Czerwona zbliża się do Prus Wschodnich. Gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch zarządza ewakuację ludności i wydaje w tym celu specjalny rozkaz, który w Szczytnie miał obejmować wszystkich mieszkańców mia...


  • Data:

Styczeń 1945 roku. Armia Czerwona zbliża się do Prus Wschodnich. Gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch zarządza ewakuację ludności i wydaje w tym celu specjalny rozkaz, który w Szczytnie miał obejmować wszystkich mieszkańców miasta. Największe tłumy uciekinierów gromadzą się na szczycieńskim dworcu kolejowym. Na wsi gospodarze mają nakaz pakowania się i oczekiwania na sygnał, który pozwoli im na ucieczkę z zagrożonych terenów. Zbombardowanie przez radzieckie samoloty w piątek 19 stycznia 1945 roku dworca w Szczytnie, daje sygnał rodzinie Zalewskich z Korpel do opuszczenia swojego gospodarstwa. Historia 19-letniej wówczas Waltraud Zalewski (obecnie Golon) w pewnej części przypomina tę znaną z filmu „Róża” Wojciecha Smarzowskiego.

 

Przygotowania do ucieczki

 

- W 1943 roku w ramach stażu zaczęłam pracować w Kreisamt (dzisiejsze starostwo) w dziale wydającym kartki żywnościowe, ponieważ prawie wszystko było reglamentowane. Trwało to tak aż do pierwszej połowy 1945 roku. Późną jesienią 1944 roku kobiety z małymi dziećmi z naszego miasta na rozkaz gauleitera Kocha zostały ewakuowane, w większości na Pomorze. Naszą matkę trudno było przekonać do opuszczenia rodzinnych stron. Ciężko jej było zostawić dorobek swojego życia. Z pochodzącym z Gromu Emilem Zalewskim pobrali się w 1923 roku. Dzięki pomocy rodziców udało im się kupić w Korpelach kawałek ziemi i wybudować na niej dom, który stoi do dziś.


Reklama

- W Korpelach zostaliśmy jako ostatni, którzy opuszczali to miejsce - opowiada 88-letnia dziś Waltraud Golon. W domu nie było mężczyzn. - Ojciec w połowie sierpnia 1939 roku, na krótko przed wybuchem wojny, został zmobilizowany do Vermachtu. W majątku właściciela szczycieńskiego browaru Waltera Dauma, tam gdzie obecnie jest Kamionek - wszyscy mężczyźni, którzy mieli karty mobilizacyjne z terenu miasta i powiatu zostali zakwaterowani pod namiotami w zaadaptowanym na ten cel folwarku browarnika. Wyglądało to jak jedne wielkie koszary.

Późnym popołudniem w piątek 19 stycznia Emilia Zalewska z pomocą córek (19- i 11-letniej) zaczęła ukrywać bardziej kosztowne rzeczy oraz przygotowywać się do ucieczki. - Zakopaliśmy to w trzech różnych miejscach. Każdy tak robił, ale po powrocie i tak już tego nie znaleźliśmy. Wszystko było rozkopane - opowiada pani Waltraud. Błyskawiczne parcie Armii Czerwonej i ostre mrozy dochodzące nieraz do minus 30 stopni potęgowały tragedię ówczesnych mieszkańców naszego miasta i powiatu. Brak dostatecznej ilości jakichkolwiek środków transportu spowodował niewyobrażalny chaos na trasie ewakuacji. Większość uciekającej przed Sowietami ludności ruszyła na północ i północny-zachód.

Reklama



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama