Czwartek, 24 Kwiecień
Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha -

Reklama


Reklama

Susza zwiastuje rolniczą klęskę. Nie pamiętam tak suchej wiosny – mówi Wiesław Kozłowski


Ubiegły rok dla rolników z naszego powiatu nie był łatwy. Tak samo jak gospodarze z całego województwa i kraju mierzyli się z suszą. Mniejsze plony to nie jedyny skutek braku wody. Ten rok zapowiada się trudniejszy. - Nie pamiętam tak suchej wiosny, jak ta – mówi Wiesław Kozłowski, rolnik z gminy Świętajno. Poważne obawy o przyszłość mają też inni gospodarze.



Bez wody nie ma życia. Powiat szczycieński mocno odczuwa jej brak. Wysychające jeziora to nie jedyny problem, jaki niesie za sobą susza hydrologiczna, która dotyka nasz region. Na braku opadów cierpi lokalne rolnictwo. 

 

W powiecie szczycieńskim za 2022 rok wniosek o dopłaty suszowe złożyło 1257 rolników, a za 2023 rok 737. To obrazuje skalę problemu, bo na terenie naszego powiatu działa blisko 3800 gospodarstw rolnych o łącznej powierzchni niemal 63 tys. hektarów. Do 16 kwietnia rolnicy mogą składać wnioski suszowe za 2024 rok. Już dzisiaj martwią się o to, co przyniesie ten rok. W rozmowie z nami mówią jasno. 

 

- Nie pamiętamy takiego początku wiosny jak ten. Silne wiatry i praktycznie zerowe opady. Wszystko wysycha – mówią.

 

Wykluczająca aplikacja suszowa

W powiecie szczycieńskim rolnictwo w dużej mierze opiera się na hodowli bydła mlecznego i mięsnego. Gospodarze uprawiają więc siano i kukurydzę, przeznaczane na paszę. Przeważająca w powiecie niska klasa gleb nie ułatwia pracy. 

 

- W moim gospodarstwie mam zaledwie ok. trzydziestu procent gleby IV klasy, reszta jest słabsza. Jeżeli teraz nie zacznie padać, to ze zbiorów może nic nie być. Wszystko uschnie – mówi Wiesław Kozłowski, rolnik ze Świętajna. - Zima bez śniegu, wiatry i brak deszczu powodują, że rzeczywistość zaczyna malować się w czarnych barwach.


Pan Wiesław mówi jasno, że o tej porze roku spodziewałby się powoli zazieleniających się pól. Niestety, z tym jest słabo. Optymistycznie nastawiony do świata rolnik traci powoli nadzieję, że ten sezon zakończy się choćby niewielkim sukcesem. Podkreśla, że coraz więcej jego kolegów zaczyna załamywać ręce. 

 

- Bez paszy nie damy rady wykarmić bydła. Niestety, przy obecnych cenach mleka raczej nie będzie nam się opłacało jej kupować – mówi. - Będziemy musieli sprzedać część zwierząt, może myśleć o wygaszeniu działalności.

 


Jak podkreśla, na wsparcie rządu w zakresie suszy, szczególnie rolnicy hodujący bydło nie mogą za bardzo liczyć. Od pewnego czasu nie działają już gminne komisje szacujące straty spowodowane suszą. Robi to teraz ministerialna aplikacja. Ta działa w sposób, który nie do końca jest zrozumiały. 

 


Reklama

- W ubiegłym roku chociaż zostałem dotknięty suszą, to ze względu na to, że hoduję bydło, aplikacja „uznała”, że problem mnie nie dotyczył – dodaje Kozłowski.

 

Zapasy się kurczą, a uzupełnienia brak
Tadeusz Piórkowski, który prowadzi rodzinne gospodarstwo rolne podkreśla, że niewielkie zapasy wody zgromadzone jesienią i zimą już się wyczerpują.

 

- W tym roku wcześnie wyjechaliśmy na pola. Wysialiśmy zboża. Udało nam się wykorzystać jeszcze te niewielkie ilości wody zgromadzonej w ziemi. Ostatnie mrozy spowodowały mocne osuszenie. Wiatr i wysokie temperatury powietrza, których się spodziewamy, nie poprawią sytuacji – mówi gospodarz.

 


Pogodowe prognozy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej nie napawają optymizmem. Jak szacują w najbliższych pięciu tygodniach szansa na opady powyżej 50 ml na metr kwadratowy jest zerowa. Spodziewać się możemy zaledwie 10, może 20 ml. Przy czym szansa na ten drugi wynik wynosi ok. 30 procent. 

 

- To zdecydowanie za mało, aby rolnicy mogli być spokojni - dodaje pan Tadeusz.


On również podkreśla, że uprawy wykorzystują głównie na potrzeby własne. Jeżeli plon nie będzie wystarczający, to zakup paszy niesie za sobą zwiększenie kosztów produkcji, która w takim przypadku może nie przynieść dochodu. 

 

- Pasza kupowana jest o 30-40 procent droższa niż wyprodukowana we własnym zakresie – zaznacza rolnik.

 

On również, chociaż w 2023 roku został dotknięty suszą, nie mógł liczyć na rządową rekompensatę.

 

- Jesteśmy jednym z tych gospodarstw, które przez aplikację do szacowania strat w wyniku suszy zostało wyłączone z możliwości ubiegania się o wsparcie – podkreśla.

 

Nieskuteczne apele o pomoc

Rolnicy zgodnie mówią, że dzisiaj potrzebne są rozwiązania systemowe, które wesprą działania mające na celu zatrzymanie wody na polach uprawnych. 

 

- Na dzień dzisiejszy nie ma programów dotyczących retencji wody na obszarach rolniczych. A taki narodowy program jest bardzo potrzebny – dodaje Tadeusz Piórkowski.

Reklama


Rolnicy z całej Polski apelują  do rządu o rozwiązanie problemu niezgodności wyników aplikacji suszowej z rzeczywistymi stratami w uprawach. Proszą o przywrócenie gminnych komisji. Pisał o tym w liście do ministerstwa Wiktor Szmulewicz, szef Krajowej Rady Izb Rolniczych. O stałe komisje wnioskowali też rolnicy podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa w styczniu 2025 r. Ich zdaniem dzięki temu weryfikacja strat będzie dużo bardziej precyzyjna.

 

- Dochodzi do absurdów. Na jednej działce jest susza, a na graniczącej z nią już suszy nie  ma. Skuteczność aplikacji pozostawia wiele do życzenia – mówi Romuald Tański z Pasymia.

 


- Od 2015 roku nie udało nam się wrócić do zasobów wodnych, więc można powiedzieć, że od tego czasu mamy niedobory wody – wyjaśnia Romuald Tański. - Prognozy są złe. Przewiduje się, że ten rok będzie skrajny, jeżeli chodzi o suszę.


Romuald Tański prowadzi gospodarstwo rolne produkujące zboża konsumpcyjne. Jest też prezesem Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej. Na problemy rolnictwa patrzy więc bardzo szeroko.

 

- Gołym okiem widać, że zbiorniki wodne, które o tej porze powinny być wypełnione wodą są suche. Użytki zielone wyglądają fatalnie. W niektórych miejscach ziemia zmienia się w skałę – obrazuje. - Robi się niebezpiecznie. Nawet przy bardzo dobrej dbałości o zasiewy i dobrym nawożeniu bez wody nie zbierzemy plonów.  


Jak podkreśla, jeżeli w kwietniu i maju nie pojawią się opady, plony mogą być bardzo słabe.

 

- To najbardziej wymagające miesiące. Rośliny potrzebują wówczas najwięcej wody, a na nią się nie zanosi – dodaje. - Rolnicy hodujący zwierzęta są w trudnej sytuacji. Zagrożenie brakiem plonów i paszy, do tego choroby, ptasia grypa, pryszczyca. Dzisiaj żaden z gospodarzy nie wie, czego ma się spodziewać.

 


Najbliższe tygodnie będą kluczowe dla rolników z powiatu szczycieńskiego. Objęty suszą hydrologiczną obszar zlewni Pisy powoli zostaje rozszerzony na powiat szczycieński. Zahaczył już o kawałek gminy Świętajno i sporą część gminy Dźwierzuty. Lokalnej sytuacji będziemy się przyglądać. Do tematu wrócimy.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama