Poniedziałek, 7 Kwiecień
Imieniny: Ady, Celestyny, Ireneusza -

Reklama


Reklama

Karateka ze Szczytna zapisał się w historii. Piotr Zembrzuski z japońskim 6 danem


Wyjątkowy prezent na 59 urodziny sprawił sobie Piotr Zembrzuski. Został właśnie jedynym Polakiem, który... zdał japoński egzamin na 6 dan. Tak wysokie stopnie mistrzowskie są nadawane głównie z nominacji, za osiągnięcia. - Też mogłem pójść tą drogą – mówi Shihan Piotr. - Ale zawsze mówiłem swoim uczniom, że nic, co łatwo przychodzi, nie cieszy, więc wybrałem trudniejszą drogę. Ten 6 dan smakuje wyśmienicie – śmieje się shihan ze Szczytna. - Opłaciłem go potem i siniakami. Egzamin trwał niemal 8 godzin...



 

Ile zajęło panu zdobycie 6 dana?

 

(śmiech) Dokładnie 45 lat.

 

To długo, czy właściwy czas?

 

Dobre pytanie. Do tego trzeba dorosnąć. 5 dan i wyżej to nie jest tylko technika, ale stan ciała i umysłu.

 

To znaczy?

 

Nie chodzi już wyłączenie o siłę mięśni, czy sprawność fizyczną w ogóle. Jest to ważne, ale na tym etapie nie najważniejsze. Ważna jest głowa, wiedza, czucie, rozumienie tego, co i po co się robi. Rozumienie filozofii karate, bo tylko wtedy można właściwie uczyć młode pokolenie. Karate to nie tylko umiejętność „machania” rękoma i nogami. To umiejętność stawania się lepszym człowiekiem każdego dnia. Do tego trzeba dorosnąć, więc te 45 lat to właściwy czas.

 

 

Wróćmy do samego egzaminu, jak on wyglądał?

 

To był chyba mój najcięższy egzamin w życiu (śmiech). Z przerwami trwał niemal osiem godzin. Najpierw była część techniczna, potem krótka przerwa i część kata. Zaraz po nim test wytrzymałości: 50 przysiadów, 50 pompek i 50 brzuszków i... pięć takich rund bez przerwy. Później dopiero 2-godzinny odpoczynek i... 60 walk, każda po minucie. Ja coraz bardziej zmęczony, a „rywale” wciąż nowi i wypoczęci. A wśród nich nawet mistrzowie i wicemistrzowie świata. To było niesamowite wyzwanie.


Reklama

 

Coś pana zaskoczyło?

 

Chyba ja sam (śmiech). Nie myślałem, że coś takiego może być jeszcze dla mnie. Wydawało mi się, że jestem już za stary. A jednak podjąłem to wyzwanie i okazało się, że można. Przesunąłem kolejną granicę. Daje to ogromną satysfakcję. Zrobiłem wrażenie nawet na samych Japończykach, bo byłem najstarszym zawodnikiem przystępującym do egzaminu. Podchodzili, gratulowali, chcieli robić zdjęcia. Czułem się jak celebryta. Po walkach podszedł do mnie nawet jeden z egzaminatorów, bardzo znana osobistość karate w Japonii i zaprosił do swojego dojo, a potem na kolację. Byłem pod wrażeniem. Zaskoczyło mnie to, że Japończycy nie odpuszczają. Myślałem, że mój wiek potraktują ulgowo. Tak nie było. Bili bardzo mocno. Siniaki do dziś mam i mnie bolą. Intensywność egzaminu, poziom kata i walk najwyższe. Tym bardziej jestem dumny z siebie.

 

Kiedy i gdzie odbył się egzamin?

 

W niedzielę, 23 marca, w Japonii w miejscowości Shizuoka. Był to japoński egzamin w organizacji So-kyokushin. Wzięło w nim udział tylko trzech białych, trzech Polaków. Ale byłem jedynym, który zdawał na 6 dana. Zrobiłem sobie taki prezent na moja 59 urodziny, które miałem 17 marca.

 

Dlaczego przystąpił pan do egzaminu, skoro mógł pan 6 dana otrzymać z nominacji?

 

Egzamin zdawałem dla siebie, ale też swoich uczniów z klubu. Chciałem pokazać im, że każdą granicę można przesunąć. Ale wymaga to pracy i odpowiedniego przygotowania. Chciałem im pokazać, że nie ma rzeczy niemożliwych. Mam nadzieję, że to będzie dobra inspiracja dla nich.

Reklama

 

 

45 lat temu, gdzie pan zaczynał?

 

W małej sali w Szkole Podstawowej nr 4 w Szczytnie. To był mój pierwszy krok w stronę karate.

 

Marzył pan wówczas o czarnym pasie, Japonii?

 

Ależ skąd (śmiech). Wówczas zielony pas był marzeniem, a brązowy wręcz w ogóle nieosiągalny. O czarnych pasach nie śmiałem nawet myśleć (śmiech).

 

Co pana boli?

 

Wszystko (śmiech). I wraz z odchodzącym bólem dochodzi do mnie co zrobiłem. Czuję się wyśmienicie.

 

 

Jaka długo przygotowywał się pan do egzaminu?

Takie intensywne treningi trwały od grudnia, ale niewiele osób o tym w ogóle wiedziało. Chciałem zachować to dla siebie. No dobra, i bałem się, że mogę nie dać rady. Ten 6 dan smakuje rozkoszą...

 

 

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama