Środa, 23 Kwiecień
Imieniny: Łukasza, Kai, Nastazji -

Reklama


Reklama

Dariusz Szepczyński: - Jestem dumny z miejsca, w którym żyję


- Nasza gmina, z dekady na dekadę, zmienia się na lepsze – mówi Dariusz Szepczyński, przewodniczący Rady Miejskiej w Wielbarku. W jej strukturach zasiada od 2014 roku. Prywatnie mąż i tata. Zawodowo leśnik. - Zawsze byłem dumny z miejsca, w którym mieszkam – dodaje. Opowiada o sobie, gminie i przyszłości.



Wielbark to pana miejsce na ziemi?

Tak. Pochodzę z Wielbarka, do którego moi rodzice przeprowadzili się w latach pięćdziesiątych z pobliskiej kurpiowszczyzny. Przez 31 lat mieszkałem w Wielbarku, z pięcioletnią przerwą na studia w Poznaniu, gdzie poznałem swoją żonę. Od 18 lat mieszkam w Borkach Wielbarskich. Pracuję w Lasach Państwowych zajmując stanowisko Leśniczego w Nadleśnictwie Wielbark. Widziałem więc jak nasza gmina się zmienia.

 

Porozmawiajmy o tej zmianie. Jaki był Wielbark 20-30 lat temu?

Biedny. Ludzie nie mieli pracy. Moja żona, gdy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, jak pierwszy raz przyjechała do Wielbarka zobaczyła telefony na korbkę i była to pierwsza rzecz, o której opowiedziała swojej mamie. Nie ma co ukrywać, że Wielbark był znany z szajki złodziei samochodów. Jak pracowałem w lesie to zdarzało nam się natrafić na części ze skradzionych aut. Nie zapomnę pewnej sytuacji z czasów studiów, było to już jakieś ćwierć wieku temu, w telewizji był program „Pod napięciem” nadawany w niedziele. Raz wyemitowali reportaż o złodziejach z Wielbarka. Wszyscy koledzy pytali mnie czy jestem właśnie stąd. Więc nasza gmina była znana w całej Polsce.

 

Ten obraz się zmienił?

Radykalnie. Członkowie szajki się przebranżowili a gmina bardzo rozwinęła. Dosłownie z dekady na dekadę zmieniała się diametralnie.

 

Dzisiaj Wielbark jest gospodarczym sercem powiatu szczycieńskiego.

Tak. Mamy czym się pochwalić. Ogromna w tym zasługa poprzedniego wójta i burmistrza Grzegorza Zapadki. On zrobił bardzo dużo dla rozwoju Wielbarka. Zmiana zaczęła się od firmy Mariusza Spychała. W innym miejscu nie chcieli Wytwórni Podłoża Zastępczego, a nasza gmina przyjęła ją z otwartymi rękoma. Później Ikea i wszystko się potoczyło lawinowo. Okazało się, że taka mała gmina jak nasza może być doskonałym miejscem do inwestowania.

 

Jest pan dumny z miejsca, w którym mieszka?

Zawsze byłem dumny. Taki mój lokalny patriotyzm. Nigdy nie wstydziłem się tego skąd pochodzę.

 

Zmieniała się gmina, zmieniali się też ludzie?

Na pewno. Dostaliśmy tu wszyscy taki pozytywny impuls. Była praca. Ludzie mieli środki na spokojniejsze życie. To było widać zwłaszcza po tym, jak zmieniały się domy i podwórka. Mieszkańcy remontowali je, zagospodarowywali ogrody. Najzwyczajniej mieli pieniądze, które to umożliwiły. Pamiętam jak w 2007 roku obejmowałem leśnictwo Borki. Obok znajduje się miejscowość Lejkowo. To była zaniedbana miejscowość, która w kilka lat wypiękniała. Teraz powstają tam nowe domy, a stare są wyremontowane. Napawa to dużym optymizmem. Skoro młodzi ludzie inwestują tu w domy, to wiążą z naszą gminą swoją przyszłość.


Reklama

 

Co skłoniło pana do startu w wyborach w 2014 roku

Do startu namówił mnie Jerzy Szczepanek. On startował do rady powiatu i przekonał mnie, że warto zaangażować się w życie lokalnej społeczności i działać na jej rzecz. Zostałem wybrany i staram się mój mandat wypełniać jak najlepiej.

 

Radni stoją przed trudną decyzją: czy umożliwić powstanie farmy wiatrowej w gminie, jak pan patrzy na tę inwestycję?

To duże wyzwanie dla gminy, a przede wszystkim dla radnych. Zgoda na budowę farmy wiatrowej nie jest łatwa. Takie inwestycje zawsze budzą obawy i kontrowersje. Podjęcie takiej decyzji wiąże się z dużą odpowiedzialnością wobec gminy i jej mieszkańców. Cieszę się bardzo z tego pomysłu i tych środków, które mają być zainwestowane i za którymi może pójść bardzo dynamiczny rozwój. Obawiam się jednak dużych konfliktów społecznych. Już dzisiaj to odczuwamy. Mamy jednak czas na zapoznanie się z tematem i przeczytanie fachowej literatury. Myślę, że w sieci pojawia się dużo nieprawdziwych informacji. Sztuczna inteligencja jest doskonałym narzędziem do dezinformacji. Apelowałem do radnych i mieszkańców o spokój w tej sprawie. Musimy emocje odłożyć na bok, tylko tak podejmiemy mądrą decyzję.

 

Konglomerat z wiatraków, Data Center i fabryki zielonego wodoru może stanowić o przyszłości gminy...

Owszem, zwłaszcza że nie mamy gwarancji, że te duże firmy, które są dla nas dzisiaj bardzo ważne zostaną u nas na zawsze. Jeżeli kilka z nich zdecyduje się przenieść w inne miejsce, ludzie mogą stracić pracę, a gmina zostanie bez podatków. Osobiście zagłosuję zgodnie ze swoim sumieniem.

 

Ale czy to nie jest tak, że mieszkańcy kierują się strachem przed nieznanym? Stąd może ta dyskusja w mediach społecznościowych?

Jako radni musimy się zmierzyć z presją. Każda farma wiatrowa budzi kontrowersje i konflikty społeczne. Teraz mamy taki przypadek na własny podwórku. Jest grono przeciwników, którzy nie zmienią zdania bez względu na to, jakich argumentów użyjemy. Nie zawsze rozwój gminy jest dla mieszkańców ważniejszy od krajobrazu i spokoju.

 

Patrząc wstecz można powiedzieć, że w Wielbarku spokój już był, ale i nie było najlepiej...

Nie było inwestorów i gmina nie miała środków na inwestycje potrzebne mieszkańcom. Dzięki temu, że są przedsiębiorcy, mamy dochody. Kontynuujemy program przebudowy dróg gminnych, w ciągu trzech, może czterech lat zamkniemy temat budowy świetlic wiejskich. W tym roku rozpoczynamy inwestycję w ochronę środowiska poprzez budowę kanalizacji oraz modułowych oczyszczalni ścieków w miejscowościach o zwartej zabudowie. Rozpoczęliśmy właśnie budowę żłobka. Bez takich firm i płaconych przez nie podatków nie byłoby to możliwe. Sam mieszkam w miejscu, które jest położone dość blisko planowanej farmy. Rozumiem mieszkańców, ale to my, jako radni, musimy wziąć na siebie ciężar tej decyzji. Gdybym miał do wyboru farmę wiatrową a np. kurniki, to wybieram wiatraki. Inwestycja jest szansą na pracę dla młodych, wykształconych ludzi. A tacy od nas najczęściej uciekają.

Reklama

 

Szukacie sprawdzonych informacji?

Tak. Staramy się też rozmawiać z mieszkańcami o plusach takiej inwestycji. Dla gminy to olbrzymi skok rozwojowy. Często zastanawiam się i trochę boję, że jeżeli odrzucimy taką szansę to przyszłe pokolenia mogą nam mieć to za złe. Lasy Państwowe również chcą wejść w program budowy wiatraków w lasach. Skoro mogą stać i działać na terenach leśnych, to może diabeł nie jest taki straszny. Przyglądam się temu bacznie.

 

Rada w gminie Wielbark pracuje bardzo spokojnie, jaka jest na to recepta?

Przede wszystkim szczerość. Burmistrz jasno nas informuje o swoich zamierzeniach i planach. Nic przed sobą nie ukrywamy. Szczera rozmowa i wzajemny szacunek owocują. Jeżeli coś nam się nie podoba, mamy wątpliwości lub pytania, to rozmawiamy o tym na komisjach. Czasami jest na nich gęsta atmosfera. Staramy się nie pokazywać tego publicznie. Głosujemy mając na uwadze interes gminy i mieszkańców. Dobra współpraca w radzie ma wpływ na to, że gmina się rozwija. Mnie osobiście w każdym składzie rady dobrze się pracowało. Uważam, że bycie radnym nie jest okazją do brylowania.

 

Prywatnie czym pasjonuje się Dariusz Szepczyński?

Preferuję aktywność. Lubię biegać, jeździć na rowerze. Uwielbiam jeździć na nartach. Tą pasja zaraziłem się jakieś 6 lat temu. Kocham kitesurfing.

 

A marzenia?

Moim marzeniem jest, żeby nasza gmina dalej się rozwijała. Prywatnie chciałbym, żeby moje życie toczyło się tak jak do tej pory, bo czuję się w nim spełniony. No i zdrowie, które jest najważniejsze.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama