Wielkanoc, czas rodzinnego spokoju, ale nie dla wszystkich. W powiecie szczycieńskim świąteczny dyżur aptek okazał się fikcją. Dla wielu mieszkańców i przyjezdnych święta zamieniły się w nerwową walkę o zdobycie leków. Zdesperowani pacjenci jeździli od apteki do apteki, licząc, że znajdą otwarte drzwi. Bez skutku.
– Moja 3-letnia córka pilnie potrzebowała antybiotyku w Wielką Sobotę. Zjeździłem całe Szczytno, zero informacji, wszystko pozamykane. Finalnie musiałem jechać do Olsztyna. Ale nie każdy ma takie możliwości! – opowiada wyraźnie wciąż zdenerwowany Mariusz Piotrowski z Pasymia.
Podobnych historii jest więcej. Swoje doświadczenia opisała w mailu do redakcji także pani Anna, która przyjechała do Szczytna na święta. W sobotę wieczorem zaczęły się jej problemy z okiem. Lekarz zdiagnozował bakteryjne zapalenie spojówek, pilnie potrzebny był antybiotyk...
szczegóły w papierowym wydaniu "Tygodnika Szczytno"
Beata
Tak jest chyba we wszystkie święta. Jest informacja o dyżurze, ale można tylko klamkę pocałować. Nikt nie otwiera
Tomasz
Mieszkańcy wybrali burmistrza z Myszyńca to czego się spodziewają? Trzeba było jechać do Myszyńca tam apteki otwarte.
Krzyś Pijus
Dramat, nie mogłem kupić tabletek na kaca i prezerwatyw.