Środa, 19 Marca
Imieniny: Edwarda, Narcyza, Zbysława -

Reklama


Reklama

„Strzelano do nas, bito, wyzywano” – ratownicy coraz częściej boją się nieść pomoc


Śmierć 64-letniego ratownika medycznego w Siedlcach odbiła się szerokim echem w całym kraju, budząc pytania o bezpieczeństwo osób, które niosą pomoc innym. Niestety, jak pokazuje doświadczenia ratowników z powiatu szczycieńskiego, agresja wobec pracowników służb medycznych nie jest odosobnionym przypadkiem. - Strzelano do nas, bito, wyzywano... - wylicza Grzegorz Achremczyk, szef pogotowia ratunkowego w Szczytnie.



W poniedziałek, 27 stycznia, przed Komendą Powiatową Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie zebrali się ratownicy, strażacy i policjanci, by oddać hołd tragicznie zmarłemu koledze z Siedlec. W symbolicznym geście włączono sygnały świetlne i dźwiękowe. 

 

– Chcieliśmy nie tylko uczcić pamięć naszego kolegi, ale także zwrócić uwagę na problem, jakim jest brak bezpieczeństwa ratowników medycznych – podkreśla Grzegorz Achremczyk, szef szczycieńskiego pogotowia ratunkowego.

 

Codzienna praca ratowników medycznych to nie tylko walka o życie pacjentów, ale także mierzenie się z agresją – zarówno słowną, jak i fizyczną. 

 

– Dwa lata temu podczas interwencji w jednej z wiosek w gminie Wielbark strzelano do nas. Na miejscu interweniowała policja. Pacjent, do którego przyjechaliśmy mierzył także do funkcjonariuszy. Został w końcu obezwładniony. Okazało się, że strzelał z wiatrówki, ale wówczas tego nie wiedzieliśmy – opowiada Achremczyk.


Reklama

 

Jeszcze poważniejszy incydent miał miejsce w Nowym Dworze, gdzie pacjent, którego próbowano przetransportować do karetki, zaatakował ratownika.

 

– Początkowo wyzywał nas, a potem uderzył kolegę. Sprawa trafiła do sądu i skończyła się wyrokiem skazującym dla tego pana– dodaje szef pogotowia.

 

Według Achremczyka agresja wobec ratowników staje się coraz częstszym zjawiskiem. 

 

– Nie mamy środków ochrony osobistej, ani wsparcia w sytuacjach kryzysowych. Jesteśmy często wysyłani w niebezpieczne miejsca i nie wiemy, co nas tam czeka – mówi.

 

Tragedia w Siedlcach tylko pogłębiła te obawy. 

 

– Liczymy na zmiany w prawie, które zagwarantują nam większe bezpieczeństwo. Chcemy ratować ludzkie życie bez obawy, że stracimy własne – dodaje.

Reklama

 

Przypomnijmy. Do dramatycznych wydarzeń w Siedlcach doszło w sobotę, 20 stycznia. Ratownicy zostali wezwani na miejsce, gdzie podczas imprezy ranny został mężczyzna. Podczas interwencji jeden z uczestników – 59-letni Adam C. – stał się agresywny i zaatakował ratowników nożem. 64-letni ratownik zginął na miejscu, a jego 26-letni kolega został ranny. Napastnik miał w organizmie ponad dwa promile alkoholu.

 

Ta tragedia uwypukliła problemy, z jakimi na co dzień borykają się ratownicy medyczni. Ratownicy, niejednokrotnie ryzykując własne życie, apelują o systemowe rozwiązania, które poprawią ich bezpieczeństwo.

 

- Praca w pogotowiu staje się coraz bardziej nieprzewidywalna. Chcemy, by władze wprowadziły zmiany, które pozwolą nam wykonywać nasze obowiązki bez strachu o własne zdrowie i życie – podsumowuje Achremczyk.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama