Wtorek, 17 Grudzień
Imieniny: Bogusława, Gracjana, Laury -

Reklama


Reklama

Rodzice nie poddadzą się. Szukają świadków


- Trudno nam będzie odzyskać zaufanie, po tym co spotkało nasze dzieci – mówi Izabela Siurnicka. Jej córeczka była podopieczną grupy żłobkowej, w której doszło do nieprawidłowości. Rodzice są wstrząśnięci. Jak mówią, dopiero zaczynają rozumieć skąd brały się dziwne zachowania ich dzieci, które do tej pory składali na karb adaptacji. Oni również złożyli zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa wobec ich dzieci. - Jesteśmy wdzięczni pani, która nagrała te filmy. Bez tego żylibyśmy w nieświadomości – dodają rodzice.



- Jak mogliśmy podejrzewać, że coś złego dzieje się w takiej placówce? Dopiero, gdy cała sprawa wypłynęła, jako rodzice zaczęliśmy łączyć fakty – mówi Piotr Dołżański. - Jesteśmy rozgoryczeni. Złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa wobec naszych dzieci.

 

Sprawa nieprawidłowości, w jednej z grup w szczycieńskim żłobku poruszyła mieszkańców miasta oraz opinię publiczną w kraju. W grupie o radosnej nazwie Misie mogło dochodzić do nieprawidłowych zachowań wobec małych podopiecznych.

 

- Nasze dzieci nie potrafią wytłumaczyć słowami, co je spotyka – mówi Iza Siurnicka. - Jednak ich zachowanie, które na początku zrzucaliśmy na karb trudności z adaptacją, zaczęło nas niepokoić.

 

Szok i wiele pytań

Rodzice, którzy zgodzili się z nami porozmawiać, wymieniają szereg problemów w zachowaniu ich dzieci, odkąd trafiły pod opiekę pań, którym prokuratura postawiła zarzuty.

 

- Wybudzanie się w nocy, lęki przed ciemnością, wysyłanie się do kąta, cichy płacz, czy agresja wobec ukochanych zabawek, a nawet rodziców, to tylko część z niepokojących zachowań. - Ta powtarzalność zachowań u różnych dzieci zaczęła nas zastanawiać. Oczywiście, każdy pytał opiekunki, jak minął dzień i dostawaliśmy tę samą odpowiedź, że było dobrze, dzieci się bawiły, spały i jadły – opowiada Piotr Dołżański. - W zasadzie nie było informacji o tym, że są jakieś problemy adaptacyjne.

 

O tym, że szczycieńska prokuratura bada sprawę nielegalnego nagrywania dzieci oraz treści, które ujawniają zarejestrowane filmy pod kątem możliwości popełnienia przestępstwa przeciwko dzieciom rodzice dowiedzieli się z publikacji Tygodnika Szczytno. - To był dla nas szok – mówią zgodnie rodzice.

 

Cisza i plotki

 

- Dochodziły do nas słuchy, że coś w żłobku się dzieje. Szczytno to małe miasto – dodaje Paweł Dołżański.

 

Około trzy tygodnie temu dyrekcja placówki zorganizowała spotkanie z rodzicami.

 

- Zapewniano nas, że wszystko jest w porządku, że informacje, które do nas docierają to tylko plotki – opowiada pani Iza. - Dyrekcja słowem nie wspomniała o tym, że są jakieś nagrania, że sprawa została zgłoszona do prokuratury.

 

Podczas rozmowy z dyrektor rodzice podzielili się swoimi obawami dotyczącymi zachowania ich dzieci. Poprosili o założenie monitoringu w sali.

 

- Nie chcieliśmy podglądać pań, tylko mieć możliwość sprawdzenia, co działo się z naszymi dziećmi, skoro ich zachowanie diametralnie się zmieniało – wyjaśnia Paweł Dołżański. - Taka praktyka jest stosowana w placówkach w całym kraju. Nam powiedziano, że kategorycznie nie ma takiej możliwości.

 

Jak relacjonują rodzice, od dyrektor usłyszeli, że w przypadku pomówień będzie występować przeciwko nim na drogę prawną. - Po prostu zostaliśmy nastraszenia paragrafami – dodają.

 

Sprawa delikatna

Dokładnie 18 września dyrektor żłobka złożyła zawiadomienie do prokuratury o nieuprawnionym nagrywaniu w placówce. Wszczęte zostało postepowanie.

 

- Telefon został zabezpieczony ponieważ filmy zostały usunięte. Powołaliśmy biegłego w zakresie informatyki, który podjął próbę ich odzyskania – wyjaśnia Artur Bekulard, prokurator rejonowy. - Trwało to kilka tygodni. Kiedy odzyskany materiał trafił do nas od razu został przeanalizowany. Chociaż początkowo sprawa dotyczyła ujawnienia nieuprawnionego nagrywania to analizując materiał uznaliśmy, że zachowanie wobec dzieci nie było prawidłowe. Stąd zapadła decyzja o postawiniu dwóm opiekunkom zarzutów.

 

Jak podkreśla prokurator Bekulard cała sprawa jest bardzo delikatna.

 

- Nie mieliśmy pewności, czy uda nam się materiał odzyskać. Ważne dla nas było to, aby nie doprowadzić do eskalacji emocji. Nie chcieliśmy dopuścić do sytuacji, w której bezpodstawnie ktoś zostanie oskarżony i publicznie zlinczowany – wyjaśnia prokurator.

 

Odsunięte od pracy

Okazuje się, że zarejestrowane w materiale zachowanie opiekunek, budzi niepokój śledczych i w ich ocenie kwalifikuje się do wszczęcia postępowania z urzędu.

 

- Na nagraniach widać, jak opiekunki kilkakrotnie używają siły poprzez tzw. klapnięcie dzieci w dłonie i siłowe pociągnięcie za ręce – relacjonuje Bekulard. - Takie zachowanie stosowane było wobec dwójki dzieci, natomiast fakt, że widziały to pozostałe, również jest przez nas badany.


Reklama

 

Prokuratura postawiła dwóm opiekunkom zarzuty dotyczące naruszenia nietykalności cielesnej dzieci. Zastosowała dozór policyjny, zawieszenie w obowiązkach służbowych oraz zakaz wykonywania zawodu w placówkach publicznych i prywatnych. Obie panie przyznały się do zarzutów i złożyły wyjaśnienia.

 

Dwa postępowania w toku

Aktualnie prokuratura prowadzi dwa postępowania. Pierwsze wobec opiekunek, drugie dotyczące nagrywania. Tu zastosowanie ma art. 267 k.k.

 

- Te sprawy w postępowaniu są rozdzielone. O tym, czy pani, która materiał zarejestrowała, zostaną postawione zarzuty, zadecyduje kilka czynników – wyjaśnia Artur Bekulard.

 

Jednym z nich jest treść zarejestrowanych rozmów, które prowadziły opiekunki. Jeżeli w nich nie ma intymnych informacji, które podlegają ochronie i powinny pozostać tajemnicą, sprawa staje się o wiele łatwiejsza.

 

- Ważna jest również decyzja opiekunek, które w tym przypadku są pokrzywdzone, czy zdecydują się na złożenie wniosku o ściganie, bez którego nie jest możliwe pociagnięcie sprawcy do odpowiedzialności karnej – tłumaczy prokurator. - To przestępstwo ścigane jest z urzędu, ale na wniosek pokrzywdzonego. Na dzień dzisiejszy jedna z pań nie zamierza go składać, na decyzję drugiej czekamy.

 

Ewentualny wniosek opiekunek o ściganie nagrywającej nie oznacza, że zarzut zostanie jej postawiony.

 

- Ważne są także okoliczności, w jakich doszło do zarejestrowania materiału, jaki był cel tego działania – precyzuje prokurator.

 

Bohaterka, apel i zaangażowanie

Zanim rozpętała się publiczna burza, rodzice maluchów o niepokojących informacjach zawiadomili radnych. Ci zorganizowali spotkanie z burmistrzem Stefanem Ochmanem.

 

- Cieszymy się, że do niego doszło. Burmistrz podszedł do sprawy profesjonalnie i się w nią zaangażował – ocenia Piotr Dołżański. - Nie zostaliśmy zostawieni sami sobie.

 

Burmistrz zorganizował dla dzieci pomoc psychologiczną. Odbyło się również spotkanie rodziców z naczelnikiem wydziału oświaty Jackiem Walaszczykiem i dyrektor placówki Jolantą Kojro. Rodzice jasno też odnoszą się do zachowania pani, która nagrała filmy.

 

- Jesteśmy jej wdzięczni. Bez tego do dzisiaj nie wiedzielibyśmy, co dzieje się za zamknietymi drzwiamy sali – mówi Izabela Siurnicka. - Dla nas jest bohaterką.

 

Kwalifikacje z ale

W całej sprawie pojawia się jeszcze wątek uprawnień i przygotowania oskarżonych opiekunek do pracy. Jak dowiedzieliśmy się od prokuratura, obie panie w zawodzie pracują od czterech lat. Ich wykształcenie i doświadczenie nie ma jednak wpływu na prowadzone postępowanie karne. W tej sprawie do miejskiego urzędu we wrześniu wpłynęło pismo z zapytaniem.

 

- Obie panie posiadają podstawowe kwalifikacje do opieki nad dziećmi w żłobku czyli kurs, który obejmuje 285 godzin zajęć oraz kurs pierwszej pomocy – wyjaśnia Jacek Walaszczyk, naczelnik wydziału oświaty. - We wrześniowym piśmie wskazano, że jedna z tych pań wymagany kurs, co prawda, miała, ale nie miała wymaganego średniego wykształcenia, lecz zasadnicze. Została zobowiązana do jego uzupełnienia.

 

Część rodziców zabrała dzieci ze żłobka.

 

- Od kilku tygodni przebywam z dzieckiem w domu. Muszę jednak wracać do pracy, więc nie mam wyjścia i dziecko musi wrócić do placówki – mówi jedna z mam.

 

Ciągłość pracy i apel o rozwagę

- Na ten moment robimy wszystko, aby jak najszybciej uzupełnić braki kadrowe o opiekunów z kwalifikacjami – wyjaśnia naczelnik Walaszczyk. - Naszym celem jest zapewnienie ciągłości pracy grupy. Trwa postępowanie wyjaśniające sytuację. Bardzo prosimy o rozwagę i spokój.

 

Rodzice dzieci uczęszczających do grupy podkreślają jasno, że sprawy nie należy przekładać na całą placówkę.

 

- To dotyczy tylko naszej grupy. Część z nas ma porównanie, bo starsze dzieci, które również uczęszczały do żłobka, zachowywały się zupełnie inaczej. Chętnie zostawały pod opieką innych pracownic – dodają.

 

Jak informuje prokuratura, o ile nie pojawią się dodatkowe okoliczności, sprawa powinna szybko się rozstrzygnąć.

 

 

Burmistrz Stefan Ochman o skandalu w żłobku

Reklama

Absolutnie nie zgadzam się z narracją, że nic się nie stało – mówi burmistrz Stefan Ochman. - I tak, jestem odpowiedzialny za żłobki, za nadzór nad tymi placówkami, musi być on prowadzony właściwie, a rodzice muszą mieć pewność, że oddają dzieci w bezpieczne ręce. Trzeba przeanalizować cały ten system tak, aby to się już nigdy więcej nie powtórzyło. Dlatego nie chowam głowy w piasek i rozmawiam na ten temat z rodzicami. Musimy wyciągnąć wnioski i konsekwencje z tego, co się stało – zapowiada.

 

Był pan zszokowany tym, co się wydarzyło w żłobku?

Skupiłem się przede wszystkim na tym, aby pomóc rodzicom i ich dzieciom. Dlatego zaoferowaliśmy rodzinom pomoc psychologiczną i część osób już z niej skorzystało. Jako burmistrz jestem odpowiedzialny za żłobek, bo miasto sprawuje nad nim nadzór. W przypadku przedszkoli czy szkół jest jeszcze kuratorium, ale żłobki podlegają wyłącznie nam.

 

Kto konkretnie sprawuje nadzór nad żłobkiem z ramienia ratusza?

Pani dyrektor oraz naczelnik wydziału oświaty. Uprzedzając pytanie: wszystkie zaplanowane kontrole były przeprowadzone i nie ujawniły nieprawidłowości.

 

Jednak coś złego działo się w żłobku. Rodzice mówią, że od dawna...

I to mnie bardzo martwi. Dlaczego te informacje trafiły do nas tak późno? To również wyjaśniamy. Wszystko robimy transparentnie. Poprosiłem prokuraturę o wgląd do akt i uzyskaliśmy taką zgodę. Nasza pani mecenas zapozna się z materiałami. Dzięki temu będziemy mieli pełniejszy obraz tego, co się wydarzyło i będziemy mogli skuteczniej przeciwdziałać podobnym incydentom w przyszłości.

 

Czy ktoś poniesie konsekwencje za brak właściwego nadzoru nad żłobkiem?

Na pewno. To, co się wydarzyło, nie może się powtórzyć. Musimy prowadzić nadzór w taki sposób, aby rodzice nie mieli żadnych wątpliwości co do bezpieczeństwa w naszym żłobku, aby mogli zaufać placówce i pracującym tam osobom. Powiem to dosadnie: będziemy tępić takie nieprawidłowości z całą stanowczością i nie będzie taryfy ulgowej. Nie ma mojej zgody na takie zachowania. To krzywdzi dzieci i wpływa na całe rodziny.

 

Spotkał się pan z rodzicami, których ta sprawa dotyczy?

Oczywiście. Wysłuchałem ich historii, poprosiłem, aby je spisali. Te zarzuty wpłynęły do mnie i zostały przekazane prokuraturze. To nie jest kwestia tylko dwóch pań opiekunek. Być może jest to wierzchołek góry lodowej. Analizujemy wszystkie procedury. Pani dyrektor żłobka nadzoruje placówkę na pół etatu, być może nie jest to wystarczające. Choć dodam, że nigdy wcześniej nie było sygnałów, że to za mało.

 

Czego oczekują od pana rodzice?

Bezpieczeństwa swoich dzieci i to jest naturalne. Mówią o potrzebie montażu monitoringu. Przyznam, że to nie jest zły pomysł. Podniesie to bezpieczeństwo dla dzieci i pracowników, bo wszystko można będzie zweryfikować. Wywodzę się z branży lotniczej, gdzie wszystko jest nagrywane. Myślę, że monitoring to temat do przemyślenia i realizacji, oczywiście z wyłączeniem toalet czy pomieszczeń socjalnych. Każdy, kto wykonuje swoją pracę dobrze, nie powinien mieć nic przeciwko temu. Nie trafia do mnie argument, że ludzie będą odchodzić z pracy.

 

Ponownie zapytam: czy ktoś straci pracę? Czy będzie jakaś odpowiedzialność za brak nadzoru?

Za wcześnie na odpowiedź, bo toczą się działania sprawdzające oraz śledztwo prokuratury. Pochopne decyzje to złe decyzje. Na razie żłobek funkcjonuje, są zastępstwa. Nowa pani opiekunka została zaakceptowana przez rodziców. Czy dyrektor lub naczelnik poniosą odpowiedzialność za brak nadzoru — na to pytanie w tej chwili nie potrafię odpowiedzieć. Analizujemy każdy aspekt tej sprawy. Nie jestem zwolennikiem gwałtownych ruchów, choć czasami są one konieczne. Martwi mnie to, że o tych wszystkich problemach dowiedzieliśmy się jako ostatni.

 

Mówi pan, że żłobek był kontrolowany. Dlaczego kontrole nie ujawniły tej patologii?

Wyjaśniamy to. Na spotkaniu z rodzicami słyszałem różne opinie i stanowiska. Oficjalnie jednak do mnie nic nie trafiło. Jestem zwolennikiem, aby każda rozmowa była ewidencjonowana, aby powstawała notatka służbowa. Pamięć bywa ulotna, a potem pojawia się temat "słowo przeciwko słowu". Taka książka ewidencji rozmów w żłobku zostanie wprowadzona, gdzie rodzice będą mogli wpisywać swoje opinie i uwagi.

 

Czy procedury i analiza dotyczą tylko oddziału żłobka przy ulicy Lanca, gdzie doszło do tej bulwersującej sytuacji?

Przyglądamy się obu miejscom: przy ulicy Lanca i przy ulicy Konopnickiej.

 

Gdy raport i metody naprawcze powstaną, czy zostaną upublicznione?

Na pewno dowiedzą się o nich wszyscy rodzice dzieci żłobkowych. Chcę działać transparentnie.



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama