Zdarzyło się być ostatnio na szczecińskim cmentarzu. To pod względem zajmowanej powierzchni (ponad 172 hektary) największa nekropolia w Polsce, trzecia w Europie i jedna z największych na świecie. Sama w sobie jest historią, z zabytkowymi budynkami – bramą główną czy kaplicą i wieloma pomnikami: kombatantów, sybiraków, ale i działaczy ruchu robotniczego. Pomnikami upamiętniono także ofiary katastrofy promu „Jan Heweliusz”, zmarłych olimpijczyków pochodzących z obszaru województwa zachodniopomorskiego. Jest także pomnik pamięci dzieci nienarodzonych, czyli taki, który ma powstać także w Szczytnie. Taki przynajmniej jest pomysł i inicjatywa.
Cmentarz Centralny – bo taką nazwę nosi szczecińska nekropolia - ma również wiele kolumbariów, a nawet wydzielone, ładnie zagospodarowane miejsce – placyk, na którym można rozsypać prochy zmarłych poddanych kremacji, jeśli takie było ich życzenie, spełnione przez żywych.
Nie jest jednak moim celem promocja tego miejsca, chociaż stanowi ono cel licznych wycieczek. Podczas pobytu zwróciłam uwagę na jedną z mogił w tzw. kwaterze zasłużonych. Pochowany w niej człowiek zaiste musiał być zasłużony, o czym świadczyć mogła (co najmniej) miedzianymi literami wykonana i umieszczona na nagrobku lista orderów i medali, które zmarły za życia otrzymał, między innymi Złoty Krzyż Zasługi.
Nieopodal, ale już nie w gronie zasłużonych, spoczęły prochy mojego Ojca. Podczas ceremonii pogrzebowej, na Jego urnie zawisł Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, którym został odznaczony w 1974 roku. To najwyższe z wielu orderów i medali, które w czasie swojej pracy zawodowej (jako wykładowca w dzisiejszej WSPol) otrzymał.
Wiele z nich, w świetle dzisiejszej polityki i obowiązującego ustroju, czyni z Niego „wroga Państwa”, nawet jeśli nikomu żadnej krzywdy nie zrobił. Ale nawet i nie w tym rzecz, chociaż to właśnie Państwo Go ostatecznie skrzywdziło. Intrygujący jest bowiem stosunek i opinia mojego Taty odnośnie tych odznaczeń, a przypuszczam, że w zakresie ich „przydziału” niewiele albo i nic się nie zmieniło. Oto fragment Jego wspomnień, spisanych wyłącznie dla potomnych.
„Dziś, oceniając moją pracę w milicji, poczynając od samego początku, od 1945 roku, z perspektywy czasu, jestem pewien, że mogę każdemu spojrzeć w oczy bez wstydu, zażenowania i z podniesionym czołem, bo nigdy nie uczyniłem niczego, za co mógłbym się wstydzić. Pracowałem jak umiałem, ale zawsze rzetelnie i uczciwie, bez opieszałości, ale i bez nadgorliwości. I w tym też tkwi ironia peerelowskiego systemu oceny pracy. Przez 36 lat swojej milicyjnej działalności, za sam fakt normalnego, czyli rzetelnego i uczciwego wykonywania obowiązków byłem wielokrotnie awansowany i nagradzany.
To jeszcze można i chyba należy uznać za naturalne w zawodowej karierze. Ale byłem też odznaczany medalami państwowymi i resortowymi, a to wydaje mi się już „naciągane”. Bo przecież taki Krzyż Zasługi, jak sama nazwa wskazuje, powinien być przyznawany za SZCZEGÓLNE osiągnięcia i WYJĄTKOWY wkład, a ja jakoś w swojej pracy nie widzę nic szczególnego i wyjątkowego. Jednak otrzymałem: Brązowy Krzyż Zasługi (1949 r.), Srebrny Krzyż Zasługi (1958 r.), Złoty Krzyż Zasługi (1969 r.) i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1974 r.).
Moi koledzy z pracy tez takie odznaczenia otrzymywali, a chyba jedyna okoliczność, która by kogoś medalu pozbawiała, to otrzymana kara dyscyplinarna. Odznaczenia te były nadawane najczęściej przy okazji obchodów Święta Odrodzenia Polski Ludowej (22 lipca), podobnie jak odznaczenia resortowe (mniejszej rangi), których otrzymałem aż siedem. Z faktu posiadania tych wszystkich medali nie jestem szczególnie dumny. Były one przyznawane „z urzędu”, z „klucza”, na zasadzie: tyle i tyle minęło lat od poprzedniego, a kolejnego „gość” jeszcze nie ma, to trzeba mu dać, bo mamy jakąś pulę odznaczeń do podziału, do wykorzystania. Na Krzyż Zasługi „zasługiwało się” zwykłą, codzienną, przeciętną pracą, normalną uczciwością. To tak, jakby ta normalność wcale nie była normalna, a była czymś wyjątkowym”.
Te wspomnienia czasem uzupełniał podczas rozmów. „Jak znakomita większość mieszkańców tego kraju, zwyczajnie pracowałem, wykonywałem swój zawód, też zresztą uzyskany całkowicie przypadkowo, niejako z przymusu: z głodu i biedy – mówił. - Nigdy się niczym szczególnym nie wyróżniałem. Czym więc zasługiwałem na te medale? Zwyczajnie: robiłem, co należało, uczciwie i rzetelnie. Od - do. Rano do pracy, po pracy do domu, popołudnia na działce, zimą przy znaczkach, bo je zbierałem. Coś przeczytać, coś obejrzeć w tv i spać. I tak przez ponad 20 ostatnich lat pracy, gdy moje życie zawodowe i rodzinne się ustabilizowało.
Wcześniej było trochę burzliwiej, ale też bez jakichś fajerwerków. Żadnych wielkich bohaterskich czynów nie dokonałem. Żadnych zbrodni zresztą też nie. Co w tym jest nadzwyczajnego? Jeśli wielką zasługą staje się bycie zwyczajnym, uczciwym człowiekiem, to w jakim kierunku zmierzamy? Jeśli zasłużonym staje się ten, kto nikogo nie zabił, nikomu nic nie ukradł, jest zwykłym, normalnym, przeciętnym człowiekiem, to tak, jakbyśmy zaczęli uznawać, iż zło jest normalnością, a to, co trochę od zła lepsze, jest już wyjątkowe. A przecież to byłoby absurdalne.”
Inaczej mówiąc: bez medali i orderów, bez fanfar i pompy, niezależnie od wieku – i starcy u progu życia, i młodzi „millenialsi” - wszyscy jesteśmy zasłużeni, zwyczajnie pracując. Tyle że aktualne socjalne rozdawnictwo sprawia, że w pojęciu „wszyscy” mieści się coraz mniejsza liczba rodaków.
Pirania Mazurska
Wieża ratuszowa dobrze \"brała\" jako obiekt atrakcji turystycznej jak była pod opieką muzeum w Szczytnie. Bo się zajmowali nią ludzie, którzy się na tym znali. Ale jak to amatorzy - wywalają otwarte drzwi..
Taki sobie czytelnik
2025-12-18 15:58:52
nawet okna mają zabytkowe
że tak powiem
2025-12-17 23:18:26
A co z rewitalizacja Parku Andersa???
Ja
2025-12-17 22:12:37
Nie jestem fanem nowego włodarze z Myszynca ale skoro już radni wydali na to zgodę niech robią. Pewnie będzie ładniej niż jest. Kwestia na jak długo nie zrobimy przez to innych inwestycjo bo to nam turystów na pewno nie przyniesie. Takie wieże są w innych miejscach i tłumów tam nie ma. Nikt z Wloszczowej nie przyjedzie gapic się na Szczytno z lotu ptaka. Poza tym mamy wieże w ratuszu ktora jakoś slabo funkcjonuje a ma te same walory. Noji kwestia odrapanej obok szkoły...
Jan
2025-12-17 05:02:18
Jak zwykle to jest potrzebne tylko nie przy moim domy. To niech Ci wlasciciele domów dojeżdżają autobusami elektrycznymi do pracy i nie smrodzą miasta, w którym mieszkam. Swego czasu powstawał pewien zakład pogrzebowy na Niepodległości. Ileż to było hałasu o to. I co? Wszyscy żyją? Da się żyć? W Rudce też były protesty ze market powstaje, market powstał, pięknie się prezentuje i służy ludziom bo mają blisko.
Kamil
2025-12-17 04:56:25
A co będzie z orlikiem, czy też zniknie bez wieści jak plac zabaw z plaży? Korzysta z niego dużo osób. Wydano dużo pieniędzy na jego wybudowanie. Kto się z tego rozliczy?
Zaniepokojona
2025-12-16 11:58:26
Jestem pod wrażeniem naszego ,, zamku\'\' - coś pięknego.
Już
2025-12-16 11:37:29
Czy przekształcanie okolic wieży w \"uporządkowaną przestrzeń publiczną\" bedzie polegać na zaoraniu ponad stuletniej szkoły i zamiana w nowy deptak?
Taka ciągle tutejsza
2025-12-15 19:25:16
Wyśmienite spotkanie Gratuluję p Ambroziakowi pomysłu sposobu prowadzenia spotkania. Wójt byl dobrze przygotowany Duża dawka wiedzy Piękny koncert
Joanna
2025-12-15 18:56:49
Karolina Piechowicz (mam nadzieję, że nie pomyliłem nazwiska), była topową pływaczką wśród juniorów i jakoś słuch po niej zaginą po tym jak wyjechała do Ameryki. Ktoś coś wie, co znią? Teraz ma pewnie ok. 22 lata.
Olek
2025-12-15 07:10:40