Na spotkanie z Maciejem Zakościelnym przybyła potężna rzesza jego fanów. Głównie płci nadobnej. Kolejka po autograf nie miała końca, a chętnych do wspólnego zdjęcia też było bez liku. Nic dziwnego, bo aktor cieszy się zasłużoną popularnością. Okazją była emisja najnowszej produkcji filmowej z jego udziałem - komedii „Miszmasz czyli kogel-mogel 3”, którą do szczycieńskiego MDK-u przywiozło Objazdowe Kino Visa. „Tygodnik Szczytno” miał możliwość przeprowadzenia krótkiego wywiadu.
Mówi się o tobie, że zawodowo jesteś ryzykantem, który rzadko korzysta z pomocy kaskadera. Podczas realizacji filmowych nie boisz się wskoczyć do jadącego pociągu, ani też brać udziału w scenach pościgów, pędząc samochodem 160 km na godzinę. Filmowy twardziel, który dla przyjemności gra na skrzypcach koncerty Wieniawskiego. Zdaniem niektórych - polski Brad Pitt. A jak to jest naprawdę?
Jestem normalnym człowiekiem, który nie lubi etykiet. To, o czym mówisz, mogło być kiedyś, a teraz jestem dużo mądrzejszy i już nie wskakuję do jadących pociągów i nie chcę tego robić, ponieważ mam dwóch synów. Po prostu – wszystko się zmienia i uważam, że chciałbym jeszcze zagrać w innych filmach, w których niekoniecznie będę skakał i złamię na przykład sobie nogę. Dla jednych będę polskim Bradem Pittem, a dla innych Maćkiem Zakościelnym.

Lubisz grać w produkcjach filmowych o tematyce historycznej, których jest sporo w twoim dorobku. Dlaczego wybierasz takie role, które pozwalają ci się przenosić w czasie?
Myślę, że lubię te role, które ode mnie czegoś wymagają. Ważne jest dla mnie, w jakich trudnych sytuacjach i okolicznościach znajdowali się bohaterowie, których gram. Na przykład w trakcie produkcji „Czasu honoru” dość często się zastanawiałem, jak moi rówieśnicy żyli w tamtych trudnych dla nich czasach. Granie tych postaci z zupełnie innej epoki pozwalają mi się zastanowić nad tym, kim byli, jak żyli i jak się zachowywali. Takie przemyślenia skłaniają mnie do tego, żeby nie grać siebie, ale postać ze scenariusza.
Rolę Bronka Wojciechowskiego z „Czasu honoru” grałeś nieprzerwanie prawie sześć lat. To dość długo. Czy mocno zidentyfikowałeś się ze scenariuszową postacią?
Każdy z sezonów składał się z trzynastu odcinków. Przygotowanie każdego z tych sezonów zajmowało nam, aktorom „Czasu honoru”, od trzech do czterech miesięcy w roku. Ale grane przez siebie postaci „nosiliśmy” w sobie przez całe dwanaście miesięcy, bo było to nieodzowne do tego, aby móc się przygotować do kolejnego sezonu. Podczas realizacji serialu mieliśmy mało czasu na próby. Każda kolejna seria „Czasu honoru” była bogatsza od poprzedniej, jeśli chodzi o wielowymiarowość postaci. Właściwie już po zakończeniu pierwszej serii doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, kogo graliśmy i na tyle silnie się zidentyfikowaliśmy z naszymi filmowymi postaciami, że z góry wiedzieliśmy, jak w pewnych momentach się zachowają, co zrobią lub też powiedzą.


Ktoś dawno temu stwierdził, że rola nie musi być główna, ważne jest, żeby była ciekawa. W swoim aktorskim dorobku masz ich sporo. Czy jest jakaś, która była do tej pory najważniejsza bądź też najtrudniejsza?
Dziś w Szczytnie spotykamy się z okazji najnowszego filmu „Kogel Mogel 3”. W obrazie przypadła mi rola Piotra Wolańskiego, którą uważam za jedną z najtrudniejszych, mimo że było to tylko kilka scen. Dlaczego trudna? Otóż grałem rolę chłopaka, który jeszcze trzydzieści lat temu był dzieckiem i musiałem stworzyć postać, którą większość widzów pamięta jako małego chłopca. Jaki on jest dziś i na kogo wyrósł? To były główne pytania, jakie stawiałem przed samym sobą. Pytania trudne, a jeszcze trudniejsze było znalezienie na nie odpowiedzi. To mi dosłownie nie dawało spać. Z jednej strony przed widzami trzeba było w jakiś sposób uszanować tę postać jako dziecka, a z drugiej strony trzeba było stworzyć kogoś nowego, bo przecież starsi o trzydzieści lat jesteśmy już zupełnie innymi ludźmi.
Schodzisz z planu zdjęciowego, wracasz do domu i…
Witam się z moimi ukochanymi synkami, z których starszy ma 2,5 roku, natomiast młodszy 10 miesięcy. Poza rodziną moją pasją jest muzyka i sport. Nie komponuję muzyki, ale gram. Mam swój zespół, z którym jeździmy i gramy swing i jazzowe standardy. Moją rolą w naszej grupie jest wokal oraz gra na skrzypcach. A jeśli chodzi o sport, to sztuki walki i rolki.

Czyli ciebie osobiście minione trzydzieści lat aż tak bardzo nie odmieniły. Nadal pasjonujesz się tym, czym zajmowałeś się w dzieciństwie i młodości. Pobierałeś lekcje gry na skrzypcach, które były przeplatane treningami karate, a w okresie późniejszym zdecydowałeś się na szkołę filmową...
Cieszę się, że jestem zlepkiem takich skrajności, bo z jednej strony o tamtym moim okresie życia można powiedzieć – wrażliwy muzyk, romantyk grający na skrzypcach, a z drugiej strony karateka. Jednak to nie wszystko. Dodatkowo dość intensywnie jeździłem na rolkach i deskorolce. Podczas jednego z takich treningów połamałem palce u ręki, co na jakiś czas nie pozwoliło mi na naukę gry na skrzypcach. Ale po wyleczeniu dłoni bardzo szybko do nich wróciłem. A dlaczego grałem na skrzypcach? Zadecydował o tym zupełny przypadek. Otóż chciałem nauczyć się grać na gitarze, ale w szkole muzycznej nie było odpowiedniego nauczyciela, więc wybrałem skrzypce. Dziś gram zarówno na jednym, jak i na drugim instrumencie. A czy się zmieniłem jak mój bohater z trzeciego „Kogla-mogla”? Na pewno. Ale tak jak w nim musiałem zostawić jakieś ślady dzieciństwa, tak i moje pozostały we mnie. I taki jest chyba mój dzisiejszy portret. Trochę Maćka, sporo Macieja Zakościelnego – obraz poskładany z różnego rodzaju emocji i zainteresowań, a przede wszystkim doświadczeń.
Dziękuję za rozmowę
Robert Arbatowski
Jednak ten pan ma ewidentnie jakiś problem. Teraz po prezydencie. Polska jest w Europie i jest jej częścią i nikt się nie wypiera, że jesteśmy jej częścią. Walczymy tylko o równouprawnienie. Poza tym jak Leszek Miller mówi o pomocy Ukrainie ale w granicach rozsądku to nikt go nie krytykuje a już na pewno nie ten pań, który z pewnością pobiera bardzo wysoka mundurowa emeryturę. Bardzo dobrze, że ktoś mówi jak jest a nie tylko ślepo ma wydawać kasę na kraj który jest mocno skorumpowany. Cięcia w budżetach. A kto doprowadził do takiej dziury? Jakoś przez 8 lat tego złego pusu nie było takiej dziury teraz nam się wciska że jest nam dobrze, fajnie itp. Dobrze to jest temu Panu, który pusze takie bzdury. Przeciętny polski obywatel nigdy takiej emerytury ba nawet wynagrodzenia nie dostanie jak pan otrzymuje obecnie. Panu jest i było zawsze dobrze za kazdych rzadow, tylko po prostu masz pań zniekształcony onraz przez tvn. Każda telewizja w jakiś sposób kłamie i zniekształca i naciąga fakty. Masz pań swoje lata więc przemysł pań uczciwie co piszesz bo żyjesz pań w pewnej bańce rzeczywistości oderwanej od życia. Masz pań wypchany barek alkoholem jak to zes pan niedawno wspomniał. Może taki barek jak prezes w Alternatywach4. Skojarzenia nasuwają się same o pana mentalności i wiedzy o życiu zwyczajnych ludzi. Mało o normalnym życiu pań wiesz.
Jan
2025-12-10 07:05:36
Pytanie, gdzie są dzieci, gdzie są wnuki? Są tacy, którzy - mieszkając poza Szczytnem - potrafią dzwonić przynajmniej 3 razy dziennie do swych dziadków, rodziców, krewnych. Wiedzą, kiedy jest jedzone śniadanie, wiedzą, kiedy jest przechadzka, wiedzą o której obiad, kolacja... A w razie braku kontaktu dzwonią o pomoc. To takie trudne? To nie kwestia braku czasu, tylko braku więzi i uczuć.
Taki sobie czytelnik
2025-12-10 03:09:26
Panie Mądrzejowski. No tak, obecna władza to nie przerznacza środków na \"swoją telewizję\". Szybko sobie wygooglowałem: W 2025 roku TVP w likwidacji dostała dodatkowo 1,4 mld. Ach ten pana słynny obiektywizm.
Olek
2025-12-09 22:25:02
Kiedyś,to kiedyś,cóż to za bzdurne uzasadnienie.Niektorym radnym nie chce się nawet myśleć logicznie
Plik
2025-12-09 17:48:45
Ciekawe kto i dlaczego boi się powiedzieć prawdę
Ciekawski
2025-12-08 22:14:23
Prawie fascynujące...
Jestę zastępco burmystrza
2025-12-08 20:32:16
U nas na budowie też przyjęli nowego pracownika , ale niestety nie było reportera.
tak
2025-12-08 19:42:37
Występ bardzo fajny ale trochę nie ładnie jak się pomija osoby które faktycznie pracowały i przygotowywały występ,
Olek
2025-12-08 19:00:33
7.12. było lodowisko otwarte, jednak jazda na łyżwach okazała się niemożliwa.Lyzwy rozjeżdżały się po tej sztucznej tafli nie mogąc rozpocząć jazdy.Całkowita klapa, pieniądze do zwrotu.
Warchol
2025-12-08 09:41:11
Znikome te informacje w tym artykule
Adrian
2025-12-07 13:05:25