Rafał Wardęcki (39 l.) z Dźwierzut uratował płonącego człowieka ryzykując własne życie. 61-letni pan Kazimierz prawdopodobnie zginąłby w płomieniach, gdyby nie szybkie działanie mieszkającego po sąsiedzku, pana Rafała. 61-latek był już nieprzytomny, zaczęła palić się na nim odzież... Mimo ogromnych płomieni pan Rafał nie zawahał się nawet przez chwilę. Rzucił się na ratunek mężczyźnie.
Do zdarzenia doszło we wtorek, 7 marca w Dźwierzutach. Przy ulicy Szczycieńskiej w opuszczonych budynkach po PKP pomieszkiwał bezdomny 61-letni pan Kazimierz. Mężczyzna korzystał z pomieszczenia gospodarczego, które nie miało nawet wszystkich ścian. Brakowało też części dachu. Rankami i wieczorami dogrzewał się paląc ognisko.
- Miał tam swoje materace i wszystkie inne rzeczy – mówi „Tygodnikowi Szczytno” Małgorzata Wardęcka, żona pana Rafała. - We wtorek mój mąż wyszedł około 16 po opał do garażu i zauważył kłęby dymu. Wielki ogień. Krzyknął do mnie, abym zadzwoniła po straż, a sam pobiegł do tego pana.
61-latek leżał nieprzytomny tuż przy ognisku, od ognia zapaliła mu się kurtka. Pan Rafał nie przestraszył się płomieni i zaczął wyciągać rosłego 61-latka, co nie było wcale łatwe, bo mężczyzna ważył swoje. Na szczecie udało się mu wydobyć pana Kazimierza ze strefy pożaru. Udzielił mu pomocy i przekazał ratownikom medycznym, którzy dojechali na miejsce tragedii. Po przebadaniu 61-latek trafił do szpitala w Szczytnie.
- Bez wątpienia życie zawdzięcza panu Rafałowi – nie mają wątpliwości ratownicy. - Kilka minut później byłoby już za późno.
Ogień ugasili strażacy z OSP Dźwierzuty i z zawodowej jednostki w Szczytnie.
- Dla mnie mój mąż zawsze był bohaterem – mówi pani Małgorzata. - Ale jesteśmy skromnymi ludźmi, nie zależy nam na rozgłosie. Po prostu trzeba było ratować tego człowieka i to zrobiliśmy. Ludzki odruch – dodaje.
Sprawą zainteresowali już policjanci oraz gminni urzędnicy. Będą starali się pomóc panu Kazimierzowi wrócić do normalnego życia.
Lucy
Dopiero teraz będą temu człowiekowi pomagać Bo teraz meda Mieli Reklame