Poniedziałek, 17 Marca
Imieniny: Izabeli, Henryka, Oktawii -

Reklama


Reklama

Barbara Dyspolska pożegnała się z biblioteką


Po 40 latach i 10 miesiącach pracy Barbara Dyspolska ze Świętajna odeszła na emeryturę. Przez niemal ćwierć wieku była dyrektorem tamtejszej Gminnej Biblioteki Publicznej. O książkach i czytelnikach wie niemal wszystko. - Tak naprawdę nie przepracowałam żadnego dnia w Gminnej Bibliotece Publicznej w Świętajnie, bo była to moja miłość i pasja – mówi z uśmiechem.


  • Data:

Poniedziałek, 25 lipca, był ostatnim dniem pracy pani Barbary jako dyrektor GBP w Świętajnie. Kto zastąpi pani Basię na tym stanowisku?

 

- Myślę, że na razie obowiązki powierzymy Barbarze Gąsce, która od lat współpracuje z Basią Dyspolską – mówi wójt Alicja Kołakowska. - Za jakiś czas zapewne ogłosimy konkurs na to stanowisko.

 

W środę, 20 lipca, udało się nam chwilę porozmawiać z Barbarą Dyspolską.

 

Od urodzenia jest pani związana ze Świętajnem?

 

Dokładnie tak. Lubię tę naszą wieś, gminę. Mieszkają tu naprawdę wyjątkowi ludzie.

 

Pani pierwsza praca to...

 

Ponad 40 lat i 10 miesięcy temu zaczynałam pracę w Gminnej Bibliotece Publicznej w Świętajnie (śmiech). Na pół etatu. Przepracowałam tak rok. Potem na 17 lat uciekłam do Gminnego Ośrodka Kultury. Ale wciąż ciągnęło mnie do książek. Wróciłam więc do biblioteki i tam pracowałam dokładnie do 25 lipca tego roku.

 


Reklama

Co panią najbardziej zaskoczyło w tej pracy?

 

O kurczę, ale pytanie! (śmiech). Ale tak na poważnie to chyba to, że ludzie nie zawsze przychodzili do biblioteki wyłącznie po książki. Szukali rozmów, porad życiowych, chcieli się „wyspowiadać”, zwierzyć ze swoich kłopotów, myśli... Przez te lata naprawdę przychodziło do nas mnóstwo ludzi, aby po prostu pobyć z innymi. Zresztą nadal tak jest. To efekt chyba naszej ogromnej samotności. Współczesne czasy to jeszcze bardziej potęgują.

 

Czy przez te lata była jakaś książka, którą czytelnicy rozchwytywali?

 

Czytają się autorzy. Wiele zależy od mody. To się zmienia. Dziś doskonale wypożycza się Remigiusz Mróz, czy pani Małgorzata Manelska. Tak jest przynajmniej w Świętajnie.

 

Czy rozwój internetu mocno odbił się na czytelnictwie?

 

Jeśli chodzi o starszych czytelników, to nie. Ale dzieci odciągnął od książek. To smutne, bo książki budzą wyobraźnie, rozwijają kreatywność. Ale powoli dostrzegam, że młodzi wracają do czytania. To mnie cieszy.

 

Reklama

Jaki ma pani plan na emeryturę?

 

Wolę go nie zdradzać, aby Bozia się ze mnie nie śmiała.

 

Ale choć odrobinę niech pani uchyli rąbka tej tajemnicy...

 

Obiecałam sobie, że jak przejdę na emeryturę, to będę udzielała się w wolontariacie w naszej gminnej przechowalni bezdomnych psów. Będę wychodziła z nimi na spacery. Taki mam plan. Być może pojawią się też jakieś podróże. Ale naprawdę nie chcę zdradzać szczegółów.

 

Jak to się stało, że została pani bibliotekarką?

 

To chyba efekt działania mojego taty. On bardzo dużo czytał książek. Kupował. Zaszczepił we mnie miłość do książek. Do dziś mam sporo jego pozycji. Wspaniała pamiątka. Z perspektywy wielu lat pracy wiem, że miłość do książek najlepiej zaszczepić już małym dzieciom. One to chłoną. Jeśli lata przedszkola, czy pierwszych klas szkoły podstawowej nie zostaną zmarnowane, to potem młodzież, dorośli chętniej sięgają po książki.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama