W czwartkowy wieczór na kościelnym parkingu w parafii św. Brata Alberta nie było wolnych miejsc. Również kościół wypełniony był wiernymi. Byli smutni, zatroskani, dyskretnie ocierali łzy. Przyszli dla księdza proboszcza i aby się za niego pomodlić. Gromki śpiew i żarliwe słowa modlitwy tworzyły autentyczną wspólnotę ludzi, którym zależy na tym, co dla Ks. Lecha jest teraz najlepsze.
Okazuje się, że Ks. Lech przez 34 lata posługi w Szczytnie zjednał sobie wielu przyjaciół, nie tylko wśród własnych parafian, ale także mieszkańców miasta i powiatu. Wszyscy są głęboko wstrząśnięci tym, co wydarzyło się w niedzielę.
- Nasz ksiądz - mówi pani Krystyna - to bardzo skromny człowiek. Skupiał się na życiu duchowym, gromadził książki... Nie miał luksusowego samochodu, nie przywiązywał wagi do rzeczy materialnych. Nie było z czego go okraść. - i ze łzami w oczach dodaje - Dlaczego ten bandyta go tak brutalnie potraktował? Dlaczego rzucił się na prawie pół wieku starszego od siebie mężczyznę i niemiłosiernie go skatował?
Intencją mszy św. było, by wypełniła się wola boża w życiu ks. Lecha. Koncelebrujący mszę ks. dziekan Andrzej Wysocki zaapelował o wspieranie kapłana modlitwą. W ciągu najbliższych dni w kościele św. Brata Alberta będą odprawiane msze w intencji Ks. Lecha.
Anna
A Łachacz z Kiersikowskim byli na mszy świętej?