Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Wiara inspirowana potrzebą jedności. Jesteśmy różni, ale łączy nas wiara i dobroć, której doświadczamy


Decyzja o dołączeniu do Kościoła Chrześcijan Baptystów dla Małgorzaty Tworkowskiej wydała się oczywista, gdy po raz pierwszy zetknęła się z tym wyznaniem. Chociaż już jako nastolatka poczuła, że chce iść tą drogą, to dopiero mając 28 lat przyjęła chrzest w tej wierze. - Chciałam należeć do kościoła, który jest wspólnotą, gdzie ludzie są sobie bliscy – opowiada.



Małgorzata Tworkowska urodziła się w religijnej rodzinie. Jako dziecko uczęszczała do kościoła rzymskokatolickiego, była lektorką i śpiewała w chórze. Jeszcze w gimnazjum poczuła, że nie do końca odnajduje się w wierze.

 

Małgorzata Tworkowska.

 

 

- Po prostu potrzebowałam kościoła, w którym ważniejszy będzie człowiek niż sam obrzęd – wspomina. - W kościele chciałam czuć się jak w rodzinie, wspólnocie, która jest sobie bliska.

 

Swoje nowe miejsce w wierze odnalazła szybko i przez przypadek. Będąc w gimnazjum przygotowywała się do konkursu, w którym miała opisać kościół baptystów w Świętajnie. Tam poznała pastora, który opowiedział jej o tym, jak wszystko wygląda u nich.

 

- Wtedy już wiedziałam, że to jest to, czego szukam i potrzebuję – opowiada.

 

Dzisiaj należy do szczycieńskiego zboru. Pierwszy raz na nabożeństwo przyszła w marcu, gdy przeprowadziła się ze Świętajna do Szczytna.

 

- Pierwsze dwadzieścia minut płakałam. Poczułam się na miejscu. Jakby Jezus powiedział do mnie: „witaj” – wspomina. - Poruszyło mnie to, że lektor powiedział: śpiewajcie dla Pana, cieszcie się tym.


Reklama

 

Od tamtej pory regularnie uczestniczy w spotkaniach w kościele. Stała się częścią społeczności, w której każdy jest ważny i może liczyć na drugą osobę.

W niedzielę, 4 grudnia, przyjęła chrzest. Decyzja o nim przyszła niespodziewanie.

 

- Zawsze, gdy ktoś opowiadał mi, że usłyszał głos Boga, że dostał znak, podchodziłam do tego sceptycznie, z niedowierzaniem, aż spotkało to mnie – opowiada. - Gdy któregoś dnia patrzyłam w niebo, tak zwyczajnie, jak wielu z nas się zdarza, do głowy przyszły mi dwa fragmenty Biblii „Mateusz 3:17” i „Mateusz 17:5”.

 

Nie znała ich na pamięć, ale gdy je sprawdziła, wiedziała już, że chce przyjąć chrzest. Poczuła, że jest umiłowaną córką.

 

- Chyba czekałam na tę wiadomość. Wiem, że osobom, które tego nie doświadczyły może wydać się to dziwne i niezrozumiałe, ale jak człowiek dostaje taką informację z góry, to rozumie. Tego nie można logicznie wytłumaczyć.

 

Chrzest u Baptystów jest wyjątkowy. Odbywa się w otoczeniu wiernych, bliskich chrzczonej osobie. Jest to świadoma decyzja. Sakrament przyjmuje się poprzez zanurzenie przez kapłana w całości w wodzie.

 

- Było to dla mnie ogromne przeżycie. Gdy wynurzyłam się z wody, poczułam się inaczej. Nie wiem czy słowo nowonarodzona będzie tu odpowiednie – wspomina.

Reklama

 

Jak przyznaje, towarzyszyło jej wiele emocji. Serce biło jak szalone. Dodatkowym stresem był fakt, że nie potrafi pływać, a musi na chwilę znaleźć się pod wodą.

 

W decyzji o przyjęciu chrztu wspierał Małgorzatę mąż i rodzeństwo, którzy byli z nią tego dnia. Jej decyzja była dla części rodziny zaskoczeniem, niektórzy nie mogli zaakceptować odejścia od wyznania, z którym tradycyjnie byli związani.

 

- Wielu moich bliskich wsparło moją decyzję, widzieli, że jest to dla mnie ważne – mówi.

 

Wśród członków zboru czuje się tak jakby tu właśnie pasowała i tu było jej miejsce. Z wieloma współwyznawcami jeszcze się poznają, ale widzi, że tworzą rodzinę, bliską społeczność, która się wspiera.

 

- Jesteśmy różni, ale łączy nas wiara i dobroć, której doświadczamy – podsumowuje.

 



Komentarze do artykułu

Mieszkaniec

Ilu tam obecnych przyjmuje chrzest drugi raz ? W jednym miejscu warto umieć usiedzieć….skakanie z kwiatka na kwiatek…ładnie ładnie, kiedyś się z niego spisanie. Pastor leciwy i skończy się to…

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama