Środa, 10 Grudzień
Imieniny: Danieli, Bohdana, Julii -

Reklama


Reklama

Trzeba się uśmiechać i... trzymać skarpetki w kieszeniach


W Wesołowie strażacki gaz wyczuwalny jest już przy wejściu do wsi, a w samym środku tej energii stoi ona – Anna Kordek. Jedyna kobieta-prezes OSP w powiecie szczycieńskim, dowód na to, że w straży nie ma podziału na role „męskie” i „kobiece”. Kieruje 40-osobową jednostką, prowadzi Młodzieżową Drużynę Pożarniczą pełną dziewczyn i uczy młodych, że do życia trzeba się uśmiechać – a skarpetki zawsze trzymać w kieszeniach, bo alarm może przyjść w najmniej spodziewanym momencie.



Anna Kordek to jedyna w powiecie szczycieńskim kobieta prezes Ochotniczej Straży Pożarnej. - Ale nie pierwsza - wyjaśnia. - Pierwsza była Michalina Charewicz i też z OSP Wesołowo.

 

Do Ochotniczej Straży Pożarnej w Wesołowie należy 40 osób, w tym 24 czynnych druhów ochotników. Jest wśród nich aż 13 kobiet. - Sześć z nich ukończyło kurs podstawowy i mogą jeździć do zdarzeń, a jedna pani to członkini honorowa, jest nią Zofia Charewicz - opowiada Anna Kordek.

 

Czternaście dziewcząt MDP

W Wesołowie działa też aktywna Młodzieżowa Drużyna Pożarowa, w której jest aż 14 dziewcząt i ośmiu chłopaków. To zapewne symbol czasów współczesnych, w których zauważamy wzrost aktywności kobiet.

 

- To prawda. Kiedyś kobiety były w otoczeniu Ochotniczych Straży Pożarnych, ale zajmowały się zapleczem. Przygotowywały herbatę na spotkaniach, czy poczęstunek na zebrania walne. Można powiedzieć, że zajmowała je raczej strefa gospodarcza, ale to się w ostatnich latach zmieniło i panie także chcą być czynnymi członkami ochotniczych straży pożarnych, wyjeżdżać do wydarzeń, realizować się aktywnie nie tylko na zapleczu - wyjaśnia Anna Kordek.

 

W OSP Wesołowo jak widać aktywnych pań nie brakuje i dobrze sobie radzą.

 

- Na szczęście w pobliżu nie było w ostatnich latach śmiertelnego wypadku, czy bardzo drastycznego wydarzenia - mówi pani Anna. - Na ogół wyjeżdżamy do pożarów mieszkań lub palących się kominów.

 

Czym się różni kobieca służba w OSP od męskiej?

- Kiedy zostaje wszczęty alarm, to najpierw patrzymy na to, w co jesteśmy ubrane - śmieje się pani Anna. - Nie dlatego, że kobiety są próżne, ale z praktycznego powodu. Bywa, że mamy na sobie elegancką sukienkę, czy spódnicę i raczej w niej do pożaru nie pojedziemy. Wiadomo, że wtedy liczy się czas i bezpieczeństwo, więc szybko zmieniamy ubranie. Kiedyś zdarzało się, że biegłam do akcji bez skarpetek. Teraz mamy wszystko w strażnicy: koszulki, spodnie, a skarpetki w kieszeniach, żeby ich długo nie szukać.

 

Mimo że w ostatnich latach, jak wspomniała pani Anna, nie było tragicznych wypadków, to jednak jedna z akcji zapadła jej w pamięć dość mocno.

 

- Była zima, paliło się poddasze rodzinnego domu dziecka. Na szczęście wszystkich ewakuowano, w tym dzieci. Wspieraliśmy Państwową Straż Pożarną. Temperatura powietrza dochodziła do -20, zamarzały nam węże, które po akcji trzeba było w strażnicy doprowadzać do porządku, suszyć. Warunki były bardzo trudne.


Reklama

 

Na szczęście takich akcji nie ma zbyt dużo. OSP Wesołowo, poza pożarami i wypadkami drogowymi, często jeździ do zwalonych drzew, zalanych pomieszczeń, ale też gasiła płonące sterty siana i usuwała gniazda szerszeni.

 

Edukacja to też OSP

Na lokalnych imprezach, spotkaniach, druhowie uczą podstaw ratownictwa przedmedycznego, zapoznają ze sprzętem wykorzystywanym do akcji ratowniczo-gaśniczych, ale też biorą udział w akcjach charytatywnych, takich jak Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, czy tych organizowanych przez Caritas. Sprzątają stare cmentarze, sadzą drzewa, w tym te miododajne. Biorą również czynny udział w uroczystościach kościelnych. Uczestniczą w Drodze Krzyżowej, pełnią wartę przy Grobie Pańskim i wiele innych.

 

MDP rywalizuje w zawodach, takich jak Powiatowe Mistrzostwa Dziecięcych i Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych w Halowych Zawodach Sportowo-Pożarniczych, czy Wielbarskim Biegu Leśnym. Młodzież odwiedza Środowiskowy Dom Samopomocy w Wesołowie i zbiera elektronarzędzia na cele charytatywne.

 

Strażacki narybek

- Członkowie naszej MDP lubią także uczestniczyć w „nocowaniach” - opowiada prezes Anna Kordek, która opiekuje się Młodzieżową Drużyną Pożarniczą w Wesołowie. - To czas, kiedy się edukują, ale też gier i zabaw. Dzieci i młodzież dzielimy na grupy wiekowe, które śpią na łóżkach polowych w naszej strażnicy. Organizujemy również podchody tematyczno-zadaniowe, które młodzi ludzie uwielbiają.

 

Jak się okazuje, młodzież interesuje się nie tylko skrolowaniem w smartfonach, czy grą na komputerach. Wystarczy przedstawić interesującą ofertę. MDP w Wesołowie jest też dowodem na to, że najmłodsi potrafią być aktywni.

 

- Do naszej MDP, która powstała w styczniu 2022 roku, jest sporo chętnych, nawet zdarza mi się odmawiać przyjęcia. W tej chwili najmłodsi członkowie drużyny są w wieku 6 lat, a najstarsi mają 17 - dodaje pani Anna.

 

Teraz drużyna młodzieżowa przygotowuje się do kolejnych Halowych Zawodów Sportowo-Pożarniczych, które odbędą się w styczniu przyszłego roku, tym razem w Jedwabnie. Zima jest też czasem, kiedy powstaje kalendarz, a w nim w tym roku pojawi się jedno zbiorowe zdjęcie MDP i trzy fotografie z akcji.

 

Pokochała Wesołówko

Warto wspomnieć, że pani Anna nie pochodzi z Wesołówka, w którym mieszka z rodziną. Dzieciństwo spędziła w małej miejscowości Mycyny pod Olsztynkiem. Od zawsze lubiła gotować, więc skończyła szkołę gastronomiczną.

Reklama

 

Jako młoda dziewczyna zatrudniła się w Ośrodku Wczasowym w Nowej Kaletce. Przeznaczenie chciało, że pewnego lata pojawił się w nim na tyle sympatyczny młody mężczyzna, że pani Anna z czasem postanowiła dla niego zmienić adres zamieszkania. Tak trafiła do rodzinnej wsi męża. Od tego czasu minęło ponad 20 lat. Państwo Anna i Janusz Kordkowie dochowali się dwóch synów. Dominik ma 18, a Szymon 15 lat. Rodzinę uzupełniają pies i kot.

 

Pani Anna szybko przyzwyczaiła się do nowego miejsca zamieszkania. Lubi wieś i jej mieszkańców. Czuje się tutaj u siebie.

 

- Oczywiście, jeżdżę w rodzinne strony, bo mam tam rodzinę, ale to Wesołówko jest teraz moim domem – mówi.

 

Kuchnia, teatr, muzyka i… śmiech

Od czasu spotkania przyszłego małżonka, pani Ania zmieniała miejsca pracy, jednak w ostatnich latach wróciła do Nowej Kaletki. Tym razem na stanowisko szefowej kuchni ośrodka.

 

- To praca sezonowa - opowiada. - Jestem w ośrodku od maja do końca września. Synowie jeżdżą ze mną. Ja pracuję, oni wypoczywają. Mąż jest zawodowym żołnierzem, więc jesteśmy przyzwyczajeni do dłuższej rozłąki, tym bardziej cenimy wspólne chwile. Jedyny problem to taki, że kiedy wracam do gotowania w domu, w pierwszych dniach trudno mi wyczuć proporcje. Muszę przejść z garści soli na łyżeczkę. W pracy gotuję przecież dla 70, a nawet stu osób. Mąż we wrześniu narzeka, że musi jeść przesolone ziemniaki.

 

Pani Anna przyznaje, że bardzo lubi swój zawód, szczególnie tradycyjną kuchnię polską. Gotowanie i praca społeczna w Ochotniczej Straży Pożarnej, czy prowadzenie Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej zajmuje jej sporo czasu. Czy znajduje go na rozrywkę?

 

- Tak - przyznaje. - Lubimy z mężem pojechać na koncerty w filharmonii olsztyńskiej. Lubię też teatr, z którego korzystam kiedy przyjeżdża na przykład do Szczytna. Z przyjemnością oglądam filmy, najchętniej kino kobiece, romantyczne, ale też komedie, bo uważam, że śmiech jest bardzo ważny. Trzeba szukać dobrych stron życia, uśmiechać się do niego.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama