Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Pomnik wołyński stanął w Jedwabnie


W ramach powojennej repatriacji na teren naszej gminy przyjechało sporo rodzin z terenu dawnych Kresów. Część ich bliskich to ofiary ludobójstwa na Wołyniu. Te rodziny i ich potomkowie szybko się zaaklimatyzowali, byli bardzo zżyci i włożyli wiele zaangażowania i pracy w rozwój swojej nowej małej ojczyzny. Ten pomnik to hołd pomordowanym, honorowanie ich pamięci i swoiste podziękowanie naszym mieszkańcom za ich wkład w rozwój gminy – mówi Sławomir Ambroziak, wójt gminy Jedwabno, z którym rozmawiamy o tej nowej inicjatywie, której ukoronowanie odbyło się w sobotę, 25 lipca. Wtedy to, na cmentarzu komunalno-parafialnym w Jedwabnie został odsłonięty i poświęcony Pomnik Ofiar Ludobójstwa nacjonalistów ukraińskich.



Jakie są związki Jedwabna z Wołyniem?

 

Głównie w postaci kilku co najmniej rodzin, które po wojnie zostały tu przesiedlone. To m.in. Januszkiewicze, Zalewscy, Maciejczukowie, Żurowie, Rudniccy, Senderowscy... Byli to ludzie bardzo ze sobą zżyci i bardzo aktywni. Gmina Jedwabno im i ich potomkom wiele zawdzięcza.

 

To ważne więzi, ale chyba niejedyne?

 

Sporo tym repatriantom zawdzięcza nasz kościół. Zbudowano go w 1932 roku, a że ludność bogata nie była, to i kościół był mizernie wyposażony. Kresowiacy przydali mu blasku, bo przywieźli z sobą sporo różnych przedmiotów, pochodzących z kościoła w wołyńskiej wsi Okopy. Był to między innymi obraz Jana Chrzciciela, a także szaty liturgiczne tamtejszego księdza Ludwika Wrodarczyka. Był to wyjątkowy człowiek...

 

 

Czyli...

 

Przede wszystkim w 2001 roku został uhonorowany tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. To oznacza, że w czasie okupacji pomagał Żydom, głównie dzieciom, uciekinierom z gett. Przyjął i zatrudnił jako organistę w swoim kościele, pod fałszywym nazwiskiem, Benedykta Halicza, późniejszego botanika, profesora nadzwyczajnego na Uniwersytecie Łódzkim. Ten uratowany człowiek o wiele, wiele lat przeżył swojego wybawcę...


Reklama

 

Co stało się z księdzem Ludwikiem?

 

Należał do zakonu oblatów. Okopy, w których posługiwał, i dwie okoliczne wsie, położone na dzisiejszej Ukrainie, wówczas znajdowały się niemal przy samej granicy z ZSRR. Były to wsie polskie, katolickie. Inne okoliczne zamieszkiwali prawosławni Ukraińcy. W nocy z 6 na 7 grudnia 1943 roku mieszkańcy niemal wszyscy tych trzech polskich wiosek zostali wymordowani przez nacjonalistyczną bandę, podległą Tarasowi Bulbie, czyli nie przez banderowców tylko bulbowców. Jedną z ofiar tej napaści był też ksiądz Ludwik Wrodarczyk, nad którym się wyjątkowo okrutnie pastwiono. Kościół w Okopach jakoś ocalał, przynajmniej wtedy. Spłonął jednak w 1945 roku, a ci nieliczni, którzy ocaleli z grudniowego pogromu, uratowali część wyposażenia i pamiątek po księdzu Ludwiku, które później przywieźli do Jedwabna. Z tego między innymi powodu nasz kościół w Jedwabnie jest dość często odwiedzany przez osoby, które znają tę historię, ale też np. i księży oblatów. Nie jest wykluczone, że pamiątki po bohaterskim księdzu staną się relikwiami, a Jedwabno i tutejszy kościół zyskają na znaczeniu w świecie religijnym.

 

Jakim cudem?

 

No właśnie tylko cudu brakuje. Na razie, ale trwa postępowanie dowodowe. Chodzi o to, że na przełomie wieków rozpoczął się proces beatyfikacyjny księdza Ludwika Wrodarczyka. Jeśli ten proces zakończy się uznaniem księdza Ludwika za osobę błogosławioną, wtedy Jedwabno i nasz kościół będzie mógł stać się miejscem jego kultu. Ale to jest kwestia przyszłości. Aktualnie na miejscowym cmentarzu staje pomnik ku czci ofiar ludobójstwa na Wołyniu.

Reklama

 

Czyja to inicjatywa?

 

Po części miejscowa, bo – jak wspomniałem – na terenie naszej gminy mieszka wiele osób pochodzących z wołyńskich Kresów. Po części jest to też odzew na apel Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Kresowego, w którym działa pani Alina Kaźmierczak. Jej przodkowie także przyjechali do Jedwabna z Wołynia. Jest to więc inicjatywa społeczna, a pomnik powstał z prywatnych datków. Kosztował nieco ponad 20 tysięcy złotych. Jako gmina wspieraliśmy ten projekt technicznie.

 

W planach uroczystego odsłonięcia pomnika była też konferencja naukowa...

 

Tak.  Referaty wygłosili: prof. Włodzimierz Osadczy z KUL, prezes Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Kresowego oraz prof. Czesław partacz z Koszalina. Zaprezentowane były też filmy: wspomnienia naszej mieszkanki Jadwigi Senderowskiej oraz drugi obraz „Z Radzionkowa na ołtarze” opowiadający o księdzu Ludwiku Wrodarczyku. 



Komentarze do artykułu

Lech Jan Jamka-były Szczytnianin

Piekna inicjatywa. Szkoda, że nie dużo wcześniej. Ciekawe, komu ze Szczytna to się nie spodoba. Że tacy się w tym mieście znajdą to więcej niż pewne

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama