Piątek, 29 Marca
Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona -

Reklama


Reklama

Pedagog na policyjnym etacie


Sierżant Joanna Manelska to kolejna kobieta w mundurze, o której piszemy. Pani Joanna to doskonały przykład tego, że policja to instytucja, w której pracę można połączyć z pasją. A pasją pani Joanny jest profilaktyka, sztuka i dzieci. Droga do munduru pani Joanny prosta jednak nie była.

 


  • Data:

 

Sierżant Joanna Manelska ma 34 lata, w służbie jest od 5. Dziś pracuje jako referent w zespole profilaktyki społecznej.

 

 

Do policji wstąpiła pani...

 

Gdy miałam 29 lat, więc stosunkowo późno.

 

A wcześniej pani czym się zajmowała?

 

Byłam na przykład wychowawczynią w internacie Zespołu Szkół nr 3. Potem zajmowałam się też sprzedażą w prywatnej firmie. Pracowałam w Środowiskowym Domy Pomocy Społecznej w Jedwabnie jako instruktorka warsztatów teatralno-muzycznych.

 

Hmm, skąd ta policja zatem?

 

 

Pomysł na służbę w policji zrodził się u mnie dość dziwnie. Pierwszy raz ta myśl pojawiła się po urodzeniu pierwszego dziecka. Dość długo szukałam wówczas pracy w swoim zawodzie pedagoga. Kiedyś na spacerze z synem zauważyłam radiowóz, był to chyba 2014 rok, i nagle przez głowę przeszło, że ja kiedyś też takim samochodem będę jeździła. Potem ta myśl pojawiała się dość systematycznie, drążyła... Zaczęłam za nią podążać.

 

Kiedy zrobiła pani pierwszy krok w kierunku munduru?

 

Pierwszym krokiem była rozmowa z mężem. Nieco się zdziwił, ale zaczął bardzo mnie wspierać w tej decyzji. Jest laborantem, ja pedagogiem więc mieliśmy niewielką wiedzę na temat policyjnej formacji. Zaczęliśmy czytać, szukać informacji. W końcu złożyłam dokumenty. Najbardziej przerażający był dla mnie test sprawnościowy. Byłam akurat po urodzeniu dziecka, nigdy za sportem szczególnie nie przepadałam. Zaczęłam ćwiczyć, biegać, solidnie się przygotowywać fizycznie. W dniu egzaminu okazało się, że miałam tego dnia najlepszy wynik ze wszystkich, którzy do egzaminu przystąpili. Było to mój osobisty sukces.

 

Od urodzenia jest pani związana ze Szczytnem?

 


Reklama

Nie. Pochodzę z Lubawy. Do Szczytna trafiłam za mężem, którego poznałam na studiach w Olsztynie. Wspólne doczekaliśmy się dwóch synów – 9 i 3 lata.

 

Mama w policji, to chyba nie jest łatwe połączenie?

 

 

Gdy odbywałam kurs podstawowy miałam już 3-letniego syna. I rzeczywiście nie było to łatwe. Na szczęście trafiłam do szkoły w Szczytnie. Weekendy mieliśmy wolne, więc gdy tylko przekraczałam bramę Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, byłam już w domu, z rodziną, dzieckiem. Było to naprawdę ogromne udogodnienie, bo moje koleżanki z kursu musiały do dzieci dojeżdżać nawet kilkaset kilometrów. A kurs trwał pół roku. Połączenie macierzyństwa z kursem nie jest łatwe, ale możliwe. Co tu dużo mówić, bez wsparcia męża, rodziny, czy przyjaciół nie dałabym rady. Były momenty zawahania. Na kursie miałam takie dwie chwile zwątpienia, że być może policja nie jest dla mnie, że nieco inaczej ją sobie wyobrażałam. Ale po rozmowach z mężem udało mi się te kryzysy przetrwać, zacisnęłam żeby. I dziś naprawdę nie żałuję. Bo szkoła, kurs to jedno, a praca w jednostce zupełnie co innego. Naprawdę policja, jako pracodawca, daje mnóstwo możliwości, każdy może znaleźć tu swoje miejsce. Po szkole trafiłam od razu do KPP Szczytno. Pierwsze służby, kontakt z ludźmi, pokazały mi, że jest to miejsce dla mnie. Widziałam, że jako policjantka mogę realnie pomóc potrzebującym. To naprawdę daje satysfakcję.

 

A z czego wynikały te pani zawahania podczas kursu podstawowego?

 

Głównie z tego, że w szkole mieliśmy bardzo dużo zajęć i pracy z kodeksami, teorią. Trochę przestraszyłam się tego, że nie będę miała w ogóle kontaktu z ludźmi. Na szczęście praca w jednostce to niemal wyłącznie praca z ludźmi. Patrole, dochodzenia, prewencja, w końcu profilaktyka społeczna. Odnalazłam idealnie pasujące do mojego wykształcenia i charakteru miejsce. Trwało to pięć lat, ale dziś zajmuję się właśnie tym, co kocham.

 

 

Co jest najtrudniejsze w pracy w policji?

 

Z mojego punktu widzenia najtrudniejsze są zdarzenia z udziałem dzieci. Każde. Kiedy ma się własne dzieci, to ogromny stres wywołują sytuacje, gdy widzi się, co może im się przytrafić, jak ludzie potrafią być bezduszni i bezmyślni. Nie chcę wchodzić jednak w szczegóły, bo zdarzenia z dziećmi są zawsze dość delikatne.

Reklama

 

Godzi pani na co dzień pracę i dom?

 

Owszem, ale nie jest to łatwe (śmiech). Chodzi głównie o logistykę, aby skutecznie zabezpieczyć dzieci. Poukładać dzień to nie lada wyzwanie. Służba wymaga od nas często nienormowanego czasu pracy. Bywa, że ten żmudnie ułożony plan burzy się w jednaj chwili. Ale jak ma się wspaniałą rodzinę i przyjaciół, to zawsze znajdzie się jakieś bezpieczne i dobre rozwiązanie. Mam przy sobie wspaniałych ludzi i często korzystam z ich pomocy (śmiech). Przyjaciele, rodzina, koleżanki wspomagają mnie na przykład w tak prostym zadaniu, jak odebranie dziecka z zajęć dodatkowych. To tylko jeden z przykładów takiej pomocy.

 

A prywatnie sierżant Manelska, jakie ma hobby?

 

Wolne chwile uwielbiam spędzać aktywnie z dziećmi. Angażuję się też w różnego rodzaju akcje wolontaryjne, gdzie na przykład prowadzę animacje dla dzieci czy warsztaty teatralne. Uwielbiam też gotować, a szczególnie piec ciasta. Kuchnia to moje królestwo (śmiech). Odskocznia od codzienności. Ale najlepszy rosół na świecie i tak przygotowuje mój mąż Jarek. Nawet nasi synowie tak twierdzą.

 

 

Jak zareagowali pani bliscy na to, że została pani policjantką?

 

Doznali lekkiego szoku, bo jestem jedyną osobą mundurową w naszej rodzinie. Mama i tata bardzo to przeżywali. Bali się o moje bezpieczeństwo. Mają bowiem świadomość tego, że praca w policji dla kobiety może być niebezpieczna. Przyjaciele byli też nieco zdziwieni, tym bardziej, że zawsze widzieli, iż ciągnie mnie do dzieci, młodzieży. Ale od samego początku bardzo wspierali mnie w tej decyzji, za co im serdecznie dziękuję. Widzą, że ta praca daje mi spełnienie i zadowolenie, więc temat ryzyka nieco przygasł.



Komentarze do artykułu

Czytelnik

Co to za ozdobniki na mundurze Pani sierżant? He

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama