Piątek, 29 Marca
Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona -

Reklama


Reklama

Od lasu po prestiżowe pisma i nagrody - historia niezwykłych fotografii Tomka Krupińskiego - żubr, ryś, wilk (zdjęcia)


Tomasz Krupiński miał zaledwie 9 lat, kiedy zaczął wymykać się z domu do lasu. Uwielbiał obserwować dzikie zwierzęta. Najpierw były to ptaki żerujące w pobliskim jeziorze, potem zające, sarny, jelenie... - Bywało, że oddalałem się w tych leśnych wędrówkach od domu nawet na 5-10 kilometrów – śmieje się pan Tomasz. - Dla takiego malucha to ogromna odległość. Tak, uprzedzę pana pytania, nieraz dostałem za to burę od ojca (śmiech). Pan Tomasz, dziś jest leśnikiem, ale też chyba jednym z najlepszych fotografików zwierząt w naszym powiecie. Na swoim koncie ma dziesiątki wygranych konkursów. Jego zdjęcia można oglądać w prestiżowych pismach. Również tych zagranicznych.



Tomasz Krupiński ma 38 lat. To mieszkaniec Sasku Małego, ale od 2020 roku związał się w Wielbarkiem. Mąż pani Małgorzaty, tata 6-letniej Ady, leśnik, a z zamiłowania fotograf zwierząt. Absolwent SGGW w Warszawie.

 

Co wygrywa w pana życiu: praca leśnika, czy fotografa przyrody?

 

(śmiech). Rodzina. A praca i fotografia stały się moimi pasjami, bo idealnie się uzupełniają. Dziś już nawet nie pamiętam, czy najpierw chciałem być fotografem, czy leśnikiem, czy na odwrót. Wiem, że od dziecka interesował mnie las, to co się w nim dzieje, kryje, zwierzęta, przyroda. Choć przyznam, że fotografuję głównie zwierzęta. Krajobrazy mnie raczej nie obchodzą.

 

To jak było z tym pierwszym podglądaniem leśnego życia?

 

Z rodzicami mieszkałem w Sasku Małym, dookoła był las. W pobliżu jezioro. Bywało, że już jako 9-latek wmykałem się z domu i szedłem w las. Szukałem zwierząt. W tych swoich wędrówkach zapuszczałem się nawet na 10 kilometrów od domu. Dla takiego małego smyka, to ogromna odległość. Bywało, że tata złościł się na mnie za te wyjścia. Ale cóż, natura mnie ciągnęła (śmiech). Na początku byłem zafascynowany dzikim ptactwem, żyjącym nad naszym jeziorem. Ale z wiekiem coraz bardziej interesowały mnie inne dzikie zwierzęta. Jak mieszka się na wsi w pobliżu lasu, to zawsze ma się do czynienia ze zwierzętami. To ktoś przyniesie rannego pieska, kotka, czy innego kormorana. Jako dziecko próbowałem się opiekować i ratować każde zwierzątko, ale różnie wychodziło.

 

Żubr, który "zabłądził" w lasach naszego powiatu. Sfotografował go Tomasz Krupiński.

 

Kiedy pojawiła się fotografia?

 

To zasługa mojego starszego brata Jacka. Miałem 12 lat, gdy kupił sobie aparat. Pamiętam, jak dziś: Zenit 12XP. Zafascynowałem się tym. Biegałem i fotografowałem niemal każdego zwierzaka (śmiech). Jacek to dziś szanowany przedsiębiorca, ale z zacięciem artystycznym. Pasjonat malarstwa i wędkarstwa. Aparat był jeszcze z kliszą. Myślę, że każdy młody fotograf przechodzi przez taki etap „pstrykacza”. Robi dużo i cieszy się nawet z niewyraźnej małej kropki na środku zdjęcia, bo on wie, że jest to ptak, czy inna sarna (śmiech). Ale na szczęście z czasem to mija i człowiek szuka możliwości, aby być bliżej fotografowanego okazu i aby zdjęcie było coraz lepsze, niepowtarzalne...

 

Jakie były pana początki z fotografowaniem zwierząt?

 

Na początku zwierzęta bardzo się płoszyły. Używałem obiektywu 200 milimetrów. Jak człowiekowi udało się „ustrzelić” jakiś okaz z 20, czy 30 metrów to się cieszył. Chodziłem po lesie z nadzieją, że coś się trafi (śmiech). Dziś to ja już wybieram miejsce, a zwierzyna czas (śmiech). Ja cierpliwie czekam.

 

 

Ile czasu najdłużej pan czekał, aby zrobić to wymarzone zdjęcie?

 

Za rysiem chodziłem na przykład 3 lata.

 

Trzy lata?

 

Tak. Czekałem na niego w różnych miejscach, ale strasznie trudno było nam się spotkać. Ale jak już się spotkaliśmy, to powstały, moim zdaniem, bardzo dobre zdjęcia. Chyba moje najlepsze, jak na razie. Serio. Jestem z nich bardzo zadowolony. Ale łaziłem za nim trzy lata (śmiech).

 

Gdzie udało się z nim spotkać?

 

W okolicy rzeki Sawica między Saskiem Małym a Saskiem Wielkim. Zimą 2022 roku. Pięć dni go fotografowałem. Pierwszego dnia było piękne słońce i trawka, a następnego już potężny śnieg.

 

Pięć dni? I ten ryś był w tym jednym miejscu?

 


Reklama

Pilnował go, bo miał tam upolowaną łanię. Dlatego tam przychodził. Ryś ma taką cechę, że zakopuje swoje ofiary, a ten łanię przykrył śniegiem.

 

 

Ta znajomość obyczajów zwierząt to...

 

… efekt studiów na SGGW, pracy w Nadleśnictwie Wielbark i mojej kolejnej pasji czyli myślistwa. Znajomość natury, zwierząt naprawdę pomaga w fotografii. Jest sporo trików, które można wykorzystać, aby zrobić piękne zdjęcia. Ale raczej nie chciałbym ich zdradzać, bo mogą zostać wykorzystane w złych celach.

 

Pana zdjęcia publikowane są między innymi w tak prestiżowym piśmie, jak „Natur Blick”. Wygrywają też wiele konkursów, ale gdyby nie pani Milena Zapadka, dyrektor GOK w Wielbarku, to nie wiedziałbym, że mamy na naszym terenie tak doskonałego fotografika...

 

Jakoś szczególnie się tym nie chwalę. Poza tym fotografia daje mi przyjemność. Nie robię tych zdjęć na konkursy, czy do mediów. Choć nie powiem, miło jest, gdy ktoś to doceni. Moja rodzina, przyjaciele, znajomi doskonale wiedzą, że fotografuję. I nie będę udawał, że nie marzy mi się, jakaś wystawa (śmiech). Kto wie, może kiedyś...

 

Takie zdjęcia z pewnością na wystawę zasługują. Są przepiękne.

 

Dziękuję.

 

 

Jak dziś wyglądają pana łowy?

 

Jeszcze po ciemku idę do przygotowanej wcześniej czatowni. Bywa, że czekam i 8 godzin w bezruchu, aby trafić tego wyjątkowego zwierzaka. Ważne jest w tych „polowaniach”, aby nie robić hałasu. Sarny, jelenie potrafią podejść pod nasz dom w lesie, więc z nimi nie mam jakiegoś wielkiego problemu. Ptaki są bardzo płochliwe. Z zimorodkiem miałem długą batalię. Długo wybierałem miejsce, abym mógł go dobrze sfotografować. Na szczęście w końcu się zorientował, gdzie chciałbym, aby usiadł i po 3 miesiącach przyleciał (śmiech). Na dobre zdjęcie składa się wiele czynników. Pogoda, światło. A ja nie mam za dużo czasu na takie łowy, bo praca, rodzina, inne obowiązki.

 

Ma pan na swoim koncie jakieś nietypowe zdjęcia?

 

Dokładnie 26 września 2018 roku udało mi się sfotografować... żubra. Zawędrował do lasu pomiędzy Saskiem Małym a Rekownicą. Była to bardzo głośna i nietypowa sprawa. Pierwszy raz w powojennej Polsce żubr przywędrował na Mazury. Rozpisywały się o tym nawet ogólnopolskie media. Dodam, że żubry żyją na wolności, ale te najbliższej nas są w Puszczy Boreckiej około 130 kilometrów stąd. Mówiono o tym nawet Teleexpressie. Udało mi się sfotografować tego żubra. Był to okres godowy więc zapewne z „miłości” zapuścił się tak daleko (śmiech).

 

A z jakiego zdjęcia jest pan najbardziej dumny?

 

Ze zdjęcia rysia. Naprawdę jest to bardzo dobre zdjęcie, w mojej ocenie.

 

 

Zaczynał pan fotografowanie zenitem, a dziś czym?

 

W 2005 roku zacząłem pracować i polować. Już wspomniałem, że jestem myśliwym. To moja druga pasja. Był to czas, gdy zrobiłem sobie od fotografii 10 lat przerwy. W międzyczasie pojawiły się aparaty cyfrowe. Zastanawiałem się nad kupnem jakiegoś, ale pieniądze poszły na kursy, broń. Myślistwo wygrało. W 2014 roku żona zrobiła mi prezent i kupiła nikona D3 200. Do tej pory nim fotografuję. To fajny sprzęt. Początkowo miałem obiektyw, który z nim w ogóle nie współgrał, ale starałem się robić zdjęcia „na czuja”. Wychodziły (śmiech).

Reklama

 

Kiedy swoje zdjęcia po raz pierwszy wysłał pan na jakiś konkurs?

 

Był to 2017 rok. Wysłałem zdjęcie zająca na konkurs „Lasy w obiektywie leśników”. Co roku trafia tam 800-900 zdjęć. Zająłem drugie miejsce. I znowu moja pasja odżyła. Kupiłem sobie nowy obiektyw i zacząłem pstrykać bardziej na poważnie, ale dla mnie to i tak była wielka radocha. Nigdy nie traktowałem fotografii, jako obowiązku, czy pracy.

 

Co najtrudniej się fotografuje?

 

Wbrew pozorom wcale nie ptaki. Jak ma się dobre miejsce, to ma się też kilkanaście sytuacji do dobrego ujęcia. Ptaki wracają. Wciąż się coś dzieje. W przypadku sarny, jelenia, czy dzika, gdy spłoszymy zwierzynę, to po zawodach. Nie wróci. Musimy na nowo szukać, czekać.

 

 

Zawodowo jest pan...

 

Leśniczym leśnictwa Róklas w Nadleśnictwie Wielbark.

 

 

Jakie zwierzęta do tej pory udało się panu sfotografować, kto jest pierwszym recenzentem?

 

 

Oj, sporo już tego jest. Przekrój mazurskiego lasu: rysie, wilki, łosie, jelenie, sarny, dziki, ptactwo wodne, czaple, kormorany i kaczki – to mój konik. No i żubr (śmiech). Pierwszym oceniającym jest zawsze żona. Dodam, że jest bardzo wyrozumiała dla mojej pasji, wspiera mnie w niej. Wspólnie wybieramy te zdjęcia, które mają trafić na jakieś konkursy. Choć decydujący głos mam ja.

 

 

Najbardziej dumny jest pan z...

 

Jeśli chodzi fotografię, to z publikacji w „Nature Blick”, magazynie fotografii przyrodniczej, który ukazuje się między innymi w Austrii, Niemczech, czy Szwajcarii. Moje zdjęcia trafiły tam za sprawą Ireneusza Dziugieła. Odezwał się do mnie główny wydawca z informacją, że byliby zainteresowani opublikowaniem zdjęcia rysia, które wykonałem. Naprawdę fajnie wyszło.

Moje zdjęcia publikowane są też w kalendarzach naszego nadleśnictwa. Wydałem też autorski kalendarz w kole łowieckim, w którym poluję.

 

A konkursy fotograficzne?

 

Każda nagroda cieszy. Po raz pierwszy wystartowałem jeszcze w kategorii młodzieżowej, wysłałam wówczas zdjęcie muchy na kwiatach. Był to konkurs fotograficzny organizowany przez redakcję „Łowca Polskiego” im. Włodzimierza Puchalskiego. Jest jednym z najstarszych tego typu wydarzeń nie tylko w naszym kraju, ale i na świecie. Sięga okresu międzywojennego. Pierwszy raz ogłoszono go w 1926 roku. Byłem wśród wyróżnionych. Do tej pory biorę udział w tym konkursie. Były pierwsze miejsca, grand prix, wyróżnienia. Brałem też udział w konkurach regionalnych na przykład Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Jest kilka miejsc, do których wysłałam zdjęcia i niemal zawsze wracały z nagrodą.

 

Kto uczył pana fotografii?

 

Jestem samoukiem. Wspomagałam się wiedzą z internetu. Rozwiązywałem na bieżąco swoje problemy co do ostrości, wielości, bliskości (śmiech). Fotografią człowiek nie jest w stanie się znudzić. Bo za każdym razem jest coś nowego. Jakiś gatunek poznam, łapię się za drugi... Za każdym razem w głowie jest mnóstwo pomysłów na zdjęcia. Ale nie zawsze da się je zrealizować. Natura potrafi zaskoczyć. Ale poznanie zwyczajów zwierząt, życia lasu na pewno pomaga...

 

A jakie ma pan zainteresowania poza fotografią?

 

O myślistwie już mówiłem. Ale razem z żoną zaczynamy przymierzać się do sokolnictwa. Raczej hobbystycznie właśnie. Chcielibyśmy mieć sowy i jastrzębie. Co do sokołów, to zobaczymy jeszcze, bo Mazury to nie są to ich naturalne tereny. Ale z fotografii i tak nie zrezygnuję (śmiech).

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama