Ma zaledwie pięć lat, a już toczy walkę o coś, co dla większości z nas jest oczywiste – o wzrok. Antek Zapadka z Pasymia, strażacki zuch, fan piłki nożnej i ukochany brat Gabrysi, zmaga się z tajemniczym schorzeniem oka. Lekarze nie wiedzą, co jest przyczyną jego niedowidzenia, ale rodzina nie zamierza się poddać. W pomoc włączyli się już burmistrz Pasymia i mistrz kuchni Marek Michalak. Teraz każdy z nas może dorzucić cegiełkę do wielkiej akcji ratunkowej dla lewego oka Antosia. Cel? Dać chłopcu szansę na normalne życie i… strażacki mundur.
Pięcioletni Antek Zapadka z Pasymia to chłopiec o niespożytej ilości energii. Uwielbia piłkę nożną i jest członkiem dziecięcej drużyny pożarniczej. Antek wraz z rodzicami i starszą siostrą walczy też o to, by odzyskać wzrok w lewym oku.
- Kiedy dowiedzieliśmy się, że syn nie widzi na jedno oczko byliśmy w szoku – mówi Róża Zapadka, mama chłopca. Burmistrz Pasymia wraz z zespołem organizują specjalną kolację charytatywną, aby wesprzeć Antka w walce o wzrok.
Antoś urodził się zdrowy. Rozwijał się jak każde dziecko. Był radosny, ciekawy świata. Kiedy miał dwa latka, jego lewe oczko zaczęło zezować.
- Od razu umówiliśmy się do okulisty. Lekarz zdiagnozował u syna poważną wadę wzroku. W lewym oku 8,5 na plus, a w prawym 6,5 – wspomina Róża Zapadka, mama chłopca. - Przepisano nam okulary. Kiedy Antoś je założył od razu było po nim widać, że czuje się lepiej. Był bardzo wesoły.
Tak duża wada wzroku była dla rodziców zaskoczeniem. Nikt w rodzinie nie ma aż takich problemów ze wzrokiem. Bardzo uważnie obserwowali syna. Po pewnym czasie zaniepokojeni powracającym zezem rodzice postanowili zasięgnąć opinii innego lekarza. Ta decyzja okazała się słuszna. Pierwsza diagnoza wzroku okazała się błędna. Ta, którą usłyszeli po konsultacjach zszokowała ich.
- Niedowidzenie dużego stopnia oka lewego, nadwzroczność obu oczu, astygmatyzm oka lewego, zez zbieżny oka lewego i obuoczne zaburzenie widzenia – wymienia pani Róża. - Ta diagnoza nas załamała. Mąż mówił, że to niemożliwe, ja płakałam. Jak człowiek usłyszy, że jego dziecko nie widzi na jego oko, to zastanawia się, dlaczego właśnie my.
Na szczęście przy wsparciu bliskich szybko weszli w tryb działania. Kolejne konsultacje u specjalistów, próby ustalenia przyczyny niedowidzenia.
- Lekarze pytali nas, czy w rodzinie mieliśmy osoby z niedowidzeniem, czy ciąża przebiegała prawidłowo – wspomina Róża Zapadka. - My sami zastanawialiśmy się, jak to jest możliwe.
Antek przeszedł masę badań. W tym również te genetyczne. Sprawdzono, czy problem ze wzrokiem nie jest spowodowany zmianami w mózgu.
- Nic nie zostało znalezione, niedowidzenie Antka jest dla nas zagadką – mówi mama chłopca.
Po diagnozie rozpoczęło się szukanie specjalisty, który pomoże chłopcu odzyskać wzrok. Rodzina trafiła do Gdyni, do jednej z czołowych okulistek zajmujących się leczeniem wad wzroku u dzieci. Cel leczenia to pobudzenie lewego oka do pracy. Bez tego nie ma mowy o ewentualnej operacji, która może pomóc chłopcu odzyskać wzrok. Do tego żmudna rehabilitacja, której chłopiec nie lubi.
- To ćwiczenia, mające pobudzić oko, na które Antek nie widzi. To wiele godzin pracy, podczas których oko widzące jest zasłonięte. Nie jest to dla syna łatwe – mówi mama.
W drugiej połowie ubiegłego roku Antek przeszedł kurację atropiną. Niestety, ta nie przyniosła efektu. W styczniu rodzice usłyszeli wyrok. Antek nie będzie widział na lewe oko.
- Nie da się opisać tego, co czuje się w takiej sytuacji. W drodze do samochodu polały się łzy – wspomina mama. - W drodze do domu rozmawialiśmy z mężem, że się nie poddamy. Musi być jakiś sposób na to, by uratować wzrok Antka.
Brak przyczyny powstania wady jest szczególnie niepokojący. Bo chociaż w prawym oku udało się zmniejszyć wadę do pięciu dioptrii, to wciąż jest ono bardzo eksploatowane. Szukając specjalisty i metod leczenia rodzina trafiła na Śląsk.
- Tam leczy się zupełnie inną metodą. Lekarz prowadzący zastąpił Antkowi okulary specjalnymi soczewkami. Mają one lepiej pobudzić oczy do pracy – wyjaśnia pani Róża. - Po soczewkach syna mogą skierować na rehabilitację specjalnymi goglami.
Lekarze ze Śląska dają szansę na pobudzenie lewego oka. Jeżeli się to uda, Antek przejdzie specjalistyczną operację przywracającą wzrok.
Rodzice chłopca mierzą się nie tylko ze stresem. Niestety, leczenie chłopca w całości realizowane jest prywatnie. Jego koszty są wysokie.
- Wyczerpaliśmy wszystko, co oferował nam NFZ. A nie chcemy się poddać – mówi mama chłopca.
Przed diagnozą wady wzroku Antoś funkcjonował normalnie. Prawe oko pracowało z całą mocą, ale zanim założył pierwsze okulary świat widział jak za mgłą. Pierwsze szkła dały mu radość. Wreszcie wyraźnie zobaczył twarze rodziców i starszej siostry Gabrysi.
- Widać było zmianę w jego zachowaniu. Był bardzo radosny. Po okulary pojechał z nim tata, od razu zauważył, że Antek widzi lepiej – wspomina pani Róża. - Wiem, że ktoś może powiedzieć, że może przesadzamy tak walcząc o wzrok syna, bo w końcu widzi na jedno oko, ale to, że nie wiemy, skąd wzięło się niedowidzenie powoduje, że boimy się o prawe oczko. Ono cały czas pracuje, czy i jak długo wytrzyma, tego nie wiemy.
Antek żyje normalnie. Bawi się, szaleje, wszędzie jest go pełno. Jak na pięciolatka przystało. Gra w piłkę nożną. Tata chłopca jest strażakiem ochotnikiem w OSP Pasym, swoją pasją zaraził całą rodzinę. Wszyscy należą do jednostki. Antek do dziecięcej drużyny pożarniczej, Gabrysia do młodzieżowej, a pani Róża jest pełnoprawną strażaczką wyjeżdżającą na akcje ratunkowe. Rodzice zdają sobie sprawę z tego, jak wiele możliwości może stracić Antek, jeżeli nie odzyska wzroku w lewym oku.
- Nie będzie mógł być strażakiem, wykonywać wielu zawodów. Jako rodzice chcemy, aby te szanse miał i zrobimy wszystko, by uratować jego wzrok – podkreśla pani Róża.
Ogromnym wsparciem dla chłopca jest jego starsza siostra Gabrysia. Dziewczynka wspiera brata w ćwiczeniach i rehabilitacji oka. Gra z nim w specjalne gry stymulujące wzrok. Jest zawsze, gdy dopadają go smutki.
- Zdarzały się sytuacje, w których Antek bawił się z innymi dziećmi bez okularów. Wówczas lewe oczko zezowało, dzieciaki potrafiły się z niego śmiać. W takich sytuacjach może liczyć na Gabrysię. Ona się nim opiekuje. Jestem z niej dumna – dodaje pani Róża.
Jakiś czas temu gmina Pasym rozpoczęła współpracę z wybitny kucharzem Markiem Michalakiem, który pochodzi z Pasymia i tu uczył się w szkole podstawowej. Chce on zaangażować się w życie gminy. Wspólnie z samorządowcami wpadli na pomysł zamienienia pasymskiego rynku na restaurację z prawdziwego zdarzenia. Pomysł ewoluował i stanęło na tym, że zostanie zorganizowane wydarzenie, z którego opłata pobrana za talerzyk trafi na cele charytatywne. Pierwsze wydarzenie zostanie zorganizowane na rzecz Antosia.
- Kiedy pan burmistrz zaproponował nam, że pieniążki trafią na leczenia syna byliśmy zaskoczeni i wdzięczni. Dla nas to dowód na to, że w tej społeczności nie jesteśmy sami – mówi Róża Zapadka.
Tygodnik Szczytno wydarzenie objął patronatem medialnym. Kolacja została zaplanowana na początek sierpnia. Już niebawem będzie można wykupić specjalne wejściówki na wydarzenie, podczas którego wykwintne dania serwować będzie sam mistrz Marek Michalak, jedyny Polak posiadający uprawnienia do gotowania dla brytyjskiej rodziny królewskiej.
Abw
Mam nadzieję, że uda się zebrać sporą sumę pieniędzy i da ona możliwość w dalszym leczeniu chłopca. Rodzicom życzę ogromu cierpliwości i powodzenia. Trzymam kciuki! Wspieram, pomagam!
Halina Moszko
Trzeba pomóc uratować oko chłopca żeby mógł spełnić swoje marzenie pomagać w przyszłości gasić pożary, zostać strażakiem Jest numer konta na którym można wpłacać pieniążki?