Wiadomość o śmierci Maćka Cichockiego dotarła do nas, kiedy wracaliśmy z podróży. Na pogrzeb dotarliśmy w ostatniej chwili. Nawigacja najpierw nas zaprowadziła na stary cmentarz w Brwinowie, a potem pod nieczynną bramę na właściwym cmentarzu. Miałem zamiar powiedzieć o nim parę ciepłych słów. Lakonicznie, bo on co prawda lubił rozmowy, jednak nie monologi. Kiedy dołączyliśmy do żałobników, było już po przemowach.
Teresa, żona Maćka, nie widziała mnie na oczy, ale od razu rozpoznała. Padliśmy sobie w ramiona z jego córką, Mają, która przyleciała na pogrzeb ze Stanów. Jako pierwsi w jej życiu kąpaliśmy ją. Wzruszyły mnie ostatnie jej zdjęcia z ojcem, z których emanowała czysta, wzajemna miłość.
Maciek wracał wcześniej trzy razy do zdrowia po ciężkiej chorobie, wydawało się, że wszystko już w porządku. Nie na długo. Zabił go wylew.
Zanim wyniosłem się z Warszawy na Mazury, byliśmy blisko. Napisałem po raz pierwszy w życiu krótki szkic o jego obrazach w „Kulturze”. Jeden wyrwałem mu z gardła, kiedy go próbował pociąć nożem z powodu rzekomych niedostatków. Maciek był bezkompromisowym perfekcjonistą. Ręce mu jednak opadły, kiedy mu poradziłem, żeby sobie raczej ucho obciął wzorem van Gogha.
Obraz wisi u mnie do tej pory w moim mazurskim domu i robi wrażenie.
Maciek nie miał formalnego wykształcenia, ale był autentycznym erudytą, człowiekiem wszechstronnie oczytanym, inteligentnym samoukiem, wybitnym w malarskim fachu. Nie znam drugiego malarza w Polsce, który by mu dorównywał talentem w realistycznym przedstawianiu martwej natury. Niedoceniony, inny od wszystkich, perfekcyjny w detalach, co zapewne budziło zawiść mniej starannych autorów i niechęć krytyki, która realizm uznawała za anachronizm.
Więcej satysfakcji od recenzji dała mu reakcja jednego ze znanych wówczas krytyków, który próbował ręką przepłoszyć muchę namalowaną w centrum jednej z kompozycji.
Nie szukał aplauzu, dążył do doskonałości. Był mistrzem w pełnym znaczeniu tego słowa. Martwe przedmioty pod jego pędzlem stawały się sugestywną opowieścią o przemijaniu. Opadłe płatki kwiatów, więdnące owoce. Piękno podszyte rozkładem.
Jego obrazy w osiemdziesiątych latach kupowali na pniu Holendrzy. Nie bez powodu. Większość twórczego życia poświęcił Cichocki na studiowanie tajników flamandzkiego światłocienia.
W ostatnich latach jego niezwykłe obrazy zaczęły budzić coraz większe zainteresowanie. Był znakomitym uczniem i kontynuatorem holenderskich mistrzów. Wykonywał też ich znakomite kopie. Gdyby tylko zechciał, mógłby zostać polskim van Meegerenem, który – przypomnę – tworzył repliki jakością nieustępujące w niczym oryginałom, ale równie zręcznie podrabiał oryginalne podpisy.
Lubiłem jego poczucie humoru, oryginalne, dotkliwe, ironiczne, ale nie raniące nikogo, chyba że chodziło o niereformowalne kanalie.
W ostatnich latach nie mieliśmy okazji się spotykać. On zaszył się w rodzinnym Brwinowie i tam uprawiał swój ogródek, ja w Piecach.
Kiedy zdarzało się nam rozmawiać przez telefon, było tak, jakby ledwie parę dni minęło, a nie lat. Wydawało się, że na kolejne rozmowy mamy jeszcze czas. Żal, że nagle go zabrakło.
W parę dni później zaskoczyła mnie kolejna śmierć bliskiej osoby. Adam Myjak, rzeźbiarz, jeden z najwybitniejszych polskich twórców. Z nim też znałem się od ponad pół wieku. Kilka lat przepracowaliśmy razem w „Nowym Wyrazie”, gdzie Adaś w ciągu kilku lat zaprezentował dorobek kilkudziesięciu malarzy i rzeźbiarzy – kanon polskiej sztuki współczesnej. Dwie dekady temu Adam miał wernisaż w Szczytnie.
Już ze szpitala umawiał się na nagranie „Pocztu świrów polskich” z Janem Wołkiem. Na cieplejsze dni, kiedy wiosna będzie w rozkwicie i rzeźby zaprezentują się okazalej.
Jerzy Niemczuk
Mam działkę w Nartach i zauważyłem też że odkąd działa hotel i rozrósł się biznes turystyczny około 15-20 lat, wody w jeziorze zaczęło ubywać. Nie mogłem się doczekać aż będę mógł podłączyć się do wodociągu. Powinni wprowadzić obowiązek podłączania do wodociągu, i zakaz biznesom czerpania wód głębinowych, bo pewnego dnia obudzimy się nad wielkim pustym dołem.
Robi
2025-06-08 20:24:23
Zarybianie to zlo? To może węgorz sam się wytrze w polskich wodach, a odłowione ryby wytrą się na talerzu, co za glupoty
Polamkija
2025-06-08 20:07:41
W Szczytnie nie było Komtura... Ale Krzyżacy to, poza tym, wspaniałe dzieło ;)
dario
2025-06-07 18:28:58
Ludzie nie martwcie się jedzenia wystarczy dla mieszkańców. W tygodniu podobno ma przyjechać Kinga Gajewska z ziemniakami pod DPS. Będzie można zrobić z nich frytki, zakrajanki, można je ugotować, zrobić babkę ziemniaczana. Będzie fajnie, tylko uśmiechnijcie się...
Kamil
2025-06-07 08:05:45
Brawo, Dziewczyny!
Mariusz
2025-06-06 22:35:04
A ja kurde nie zrobiłem sobie zdjęcia z wrzucenia kartki do urny, a ludzie by se pooglądali...
Kamil
2025-06-06 16:47:14
Wniosek aż o 50 tys? Przecież nawet nikt nie wystartuje w przetargu po taką kwotę.
Basia
2025-06-06 06:12:10
Jak ciepło to nie biorą? Bzdura. Trawienie jest szybsze i muszą żerować. Polityka zarybien beznadzieja. Ochrona bolenia i suma bez sensu itd itd
Esik
2025-06-06 01:12:22
Tak ktoś tu nazwał prezydenta alfonsem...przypominam, że drugi z kandydatów był dupiarzem...może nawet się znali??? Tylko każdy z nich robił co innego? Tak poważnie to żeby się tak wypowiadać to trzeba mieć dowody, świadków. Ma je Pan czy tvn lub onet trzyma je w sejfie? Rymanowski ustawił Pana idola premiera na właściwym miejscu. Aż miło się to oglądało...
Tytus
2025-06-05 12:31:00
Te wszystkie wymienione cechy to idealnie pasują do Donalda Tuska więc nie rozumiem co ma do nich prezydent elekt. Aaa no tak TVN...a czekać to Sobie Pan możesz na Swojego prezydenta 5 lat przynajmniej. Ale zaraz! Przecież Pan miał prezydenta! Tylko może przespał Pan te dwie godziny?? Widzi Pan, takich intelektów jak ja jest ponad 10 milionów w Polsce. Musisz Pan zacząć nauczać Polaków jacy to są głupi jak ja albo ja jak oni...Przeżyje Pan. Duda Pana nie ścigał i krzywdy nie zrobił. Ten też Pana nie skrzywdzi. Po co takie wywyższanie się? Pa smutasku...
Kamil
2025-06-05 12:25:32