Wtorek, 19 Marca
Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety -

Reklama


Reklama

Naturalnie silna Ewa, kolejne sukcesy szczycieńskiej siłaczki (zdjęcia)


Patrząc na Ewę Gimerską niewiele osób domyśliłoby się, że dźwiga ciężary. Szczytnianka z urodzenia w tym roku odniosła wiele sukcesów w wyciskaniu sztangi leżąc. Obecnie podnosi 70 kg, a to więcej, niż sama waży. Jej przygoda z tą dyscypliną rozpoczęła się w 2018 roku.



Ewa Gimerska od dawna dba o swoją kondycję fizyczną. Już w szkole średniej rozpoczęła się jej przygoda z siłownią, która trwa do dziś.

 

- Moja siostra kupiła mi pierwszy karnet na siłownię i tak się wszystko zaczęło – wspomina. - Od tamtej pory regularnie trenuję. Związana jestem z siłownią „Pod Rywalem”.

 

Naturalnie wyniki

To właśnie w tym miejscu podpatrywała kolegów, którzy trenowali wyciskanie sztangi leżąc. Nie ukrywa, że coś ją ciągnęło do tego, żeby spróbować. Dlatego kiedy jeden z kolegów zaproponował jej sprawdzenie swoich sił w tej dyscyplinie od razu się zgodziła. Okazało się, że to jest to. I tak od 2018 roku regularnie stawia przed sobą „cięższe cele”.

 

Początki nie były łatwe. Chociaż sport nie wymaga od niej szczególnych nakładów finansowych, to sporo musiała się nauczyć.

 

- Przede wszystkim musiałam opanować technikę. Bez niej nie byłoby mowy o podnoszeniu ciężarów – tłumaczy. - Trzeba opanować m.in. ustawienie ciała, technikę chwytu gryfa i podrywanie ciężaru.

 

Jak przyznaje, początki nie były spektakularne. Pierwsze podnoszenia to 30 – 35 kg. Jednak szczytnianka ma w sobie determinację. Regularne ćwiczenia, wsparcie kolegów i odpowiednia dieta przynosiły efekty.

 

- Moim celem było dojście do wyników w naturalny sposób. Bez suplementowania się dodatkowymi środkami w postaci odżywek – mówi pani Ewa. - Może ze względu na to cały proces był dla mnie trudniejszy, ale jestem zadowolona, że droga, którą wybrałam, doprowadziła mnie do założonych wyników.


Reklama

 

W Piszu padł rekord

Jednym z najtrudniejszych momentów w treningu było przełamanie bariery uniesienia 50 kilogramów. Aby tego dokonać pani Ewa musiała powalczyć ze sztangą. - Kiedy dźwignęłam już więcej niż 50 kilogramów, co na początku mojej drogi wydawało mi się abstrakcyjne, reszta poszła już łatwiej – wspomina.

 

A świadczą o tym tegoroczne wyniki, które osiągnęła na zawodach. 18 września w Piszu wycisnęła 70 kilogramów. To o sześć więcej niż sama waży. Wynik ten powtórzyła jeszcze w Ząbkach, co pokazało, że jej forma jest naprawdę dobra. Jednocześnie wzrósł jej apetyt na kolejne kilogramy. - Już w tej chwili myślę, żeby popracować i dojść do 75 – 80 kilogramów – mówi Ewa Gimerska.

 

Nowe założenie wymagać od niej będzie dyscypliny i determinacji. Dojście do kolejnych wyników wymaga bowiem codziennej ciężkiej pracy na siłowni. Jednak jak zaznacza, po każdym osiągniętym wyniku, musi być progres. - Mam kontrolę nad swoim ciałem, jestem skoncentrowana na celu – tłumaczy.

 

Kobiety są silne

Ewa Gimerska jest jedną z nielicznych szczytnianek, które rywalizują w tej dyscyplinie. W tym sezonie startowym na podium zawodów stawała pięć razy. Cztery razy zdobyła brąz i raz złoto.

 

- Bardzo chciałabym mieć więcej koleżanek z powiatu trenujących tę dyscyplinę – mówi. - Kobiety są w końcu bardzo silne. Łączą wiele funkcji, mierzą się z problemami, dlaczego nie miałoby się to przełożyć na podnoszenie ciężarów? - dodaje.

 

Reklama

Pani Ewa przyznaje, że z podnoszeniem ciężarów wiąże się wiele stereotypów, a pierwszy obraz, który nam się ukazuje myśląc o nim, to mężczyźni z mocno rozbudowaną muskulaturą. Wystarczy jednak spojrzeć na nią, by przekonać się, że rozmiar mięśni nie zawsze świadczy o sile.

 

- Uprawiając sport chcę być przede wszystkim kobietą – zaznacza. - Dlatego trenuję tak, aby moja sylwetka była zdrowa, żebym się z nią dobrze czuła.

 

Z pewnością pomaga w tym fakt, że pani Ewa z wykształcenia jest technologiem żywienia, co pozwala jej samej opracowywać plany żywieniowe tak, aby pozytywnie wpływały na treningi.

 

W realizowaniu pasji panią Ewę wspiera jej trzynastoletnia córka. Mamie towarzyszy na wszystkich zawodach i bardzo jej kibicuje. Wspólnie podróżują i odkrywają nowe miejsca, co daje im wiele radości.

 

Wraz z jesienią przyszedł czas na regenerację, w związku z czym intensywny trening ze sztangą zamieni na jakiś czas na stary, dobry trening wysiłkowy.

 

- Organizm potrzebuje wytchnienia od dźwigania ciężarów, jednak na siłowni zostaję w nieco innym trybie – żartuje. - W miejscu, w którym trenuję jest fantastyczna aura. Chyba każdy tam się dobrze czuje. Więc trudno odmówić sobie spotkania z osobami z podobną pasją… - kwituje.



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama