Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Młodzi ze Szczytna uciekają i... wracają


Michał Malinowski jest szczytnianinem z blisko trzyletnią przerwą. Kilka lat spędził w Niemczech i uznał, że... woli Szczytno. Stanowi nieliczny jeszcze, ale dowód na to, że młodzi nie tylko z miasta uciekają, ale i wracają. Dlaczego i po co? O tym, między innymi, rozmawiamy.


  • Data:

Wyjechałeś z rodzicami?

 

Właściwie za tatą, który jest tam już chyba z sześć lat. Ale najpierw skończyłem w Szczytnie ogólniak i od razu po maturze pojechałem do ojca. Miałem tam pozostać trzy miesiące, żeby popracować, zarobić na samochód i inne potrzeby, jakie to młodzi ludzie przecież mają.

 

Łatwo było rozstać się ze Szczytnem?

 

Nie planowałem długiego pobytu, więc nie było trudno. Tylko koledzy mnie krytykowali. Koledzy ze szkoły podchodzili do moich planów sceptycznie. Sami wybierali się na studia i nie mogli zrozumieć, dlaczego ja nie idę tą samą drogą. Dlaczego chcę od razu po maturze brać się za pracę zamiast wykorzystać młode lata, kiedy to jeszcze przecież rodzice mogą łożyć i utrzymywać. Jakoś jednak nigdy nie miałem upodobania, by „doić” rodziców jak długo się da. Chciałem iśc na swoje i mieć swoje.

 

Wystarczyły te trzy miesiące?

 

Nie wystarczyły. Najpierw mój pobyt przedłużył się do roku, później do dwóch... Głównym moim celem była nauka języka i praca, a za nią zarobki, które pozwalały trochę lepiej planować dalsza przyszłość. Ostatecznie byłem w Niemczech i pracowałem dwa i pół roku, a później wróciłem, dokładnie we wrześniu 2016 roku, jako 21-latek.

 

I zostałeś?

 

Jeszcze miałem jeden moment wątpliwości. Zastanawiałem się czy jednak nie wrócić do Niemiec, ale jednak nie wróciłem. W tym czasie już robiłem kurs prawa jazdy na samochody ciężarowe i na dźwigi, dostałem się na studia zaoczne w WSPol. na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne. Wymyśliłem sobie też inny kierunek – prowadzenia działalności gospodarczej, którą uruchomiłem, korzystając zresztą z dofinansowania, jakie na ten cel przyznaje Powiatowy Urząd Pracy. Wydaje mi się więc, że się w Szczytnie ponownie zadomowiłem.


Reklama

 

Dlaczego? Nie sposób nie spytać. Powszechna opinia jest taka, że młodzi ze Szczytna uciekają i to na stałe. Są nawet i tacy, którzy twierdzą, że miasto umiera.

 

Dlaczego Szczytno? Bo to moje miasto. Tu się urodziłem, tu się wychowałem. A prowadzę działalność taką, przy której lokalizacja nie jest aż tak istotna. A że mogę działać wszędzie, więc to oczywiste, że wybrałem Szczytno, które znam, do którego mam sentyment. Po powrocie pracowałem dwa miesiące w Peachu, ale jednak postawiłem na swoje i na ekonomiczną samodzielność.

 

Ten pobyt poza granicami był potrzebny?

 

Niezbędny. Chciałem po prostu trochę zarobić, odłożyć, zapewnić sobie lepszy start. Wyjeżdżając byłem pewien, że tu wrócę, kwestia tylko – kiedy. Taki sobie wymyśliłem plan i go realizowałem. Wydaje mi się, że to główny powód narzekań na trudności ze strony młodych. Brak planów, brak wizji własnej przyszłości i strach przed podejmowaniem ryzyka. A jak się nie wie, czego się chce, to trudno to mieć, bo niby co? Wtedy pewnie łatwiej jest o wszystkie prawdziwe czy urojone niepowodzenia oskarżać innych. A ja miałem ciągle mnóstwo pomysłów, chciałem umieć robić i robić mnóstwo najróżniejszych rzeczy. I te swoje chęci wcielam w czyn. Jak choćby wspomniane już uprawnienia do kierowania ciężarówkami i dźwigami, czy realizowany obecnie kurs rzeczoznawcy pojazdów samochodowych.

 

Miałeś jednak w Niemczech zaplecze w postaci już zadomowionego tam taty. Było ci łatwiej zdecydować się na wyjazd. Trudniej chyba tym, którzy jadą zupełnie w ciemno...

 

Na pewno w ciemno jechać nie należy. Ale z drugiej strony tak wielu ludzi już wyjechało, że każdy chyba już ma poza granicami kogoś z bliższej czy dalszej rodziny czy znajomego. Fakt, że rodacy nie zawsze chcą pomóc, ale to kwestia zaufania. Jak ktoś ma wyrobioną markę, to nie chce jej tracić, jeśli osoba rekomendowana do pracy okaże się tego niegodna. Znam przypadek, kiedy właśnie kolega pomógł koledze. Załatwił mu pracę, a nawet mieszkanie. Tyle że ten kolega zwyczajnie uciekł nie płacąc za lokal. No to już ten człowiek raczej nikomu znajomemu nie zaufa.

Reklama

 

Czyli nie jest do końca tak, co też jest powszechnie lansowaną opinią, że rodacy pracujący za granicą nowych napływowych nie lubią, zwalczają, traktują jako konkurencję i wręcz wrogo...

 

Bywa i tak, ale na pewno nie jest to standard. I każdą taką „informację” trzeba jednak rozważać pod wieloma względami.

 

Spotykałeś się z krytyką przed wyjazdem, a po powrocie?

 

Trochę, ale inną i mniejszą. Niektórzy dziwili się, pytali po co wróciłem, skoro mi tam tak dobrze było. Koledzy, którzy krytykowali wcześniej, teraz już się nie odzywali, bo nie mieli argumentów. Jeżdżę samochodem, kupionym za własne pieniądze, mam przed sobą jakąś przyszłość, w miarę dobrze zaplanowaną, studiuję – więc do braku edukacji też już się nie mogą przyczepić i tak dalej. Gdybym wcześniej brał ich komentarze pod uwagę, gdybym poddawał się cudzym opiniom, to pewnie byłbym w... punkcie wyjścia, w miejscu, w którym byłem po maturze, a nie sporo, sporo dalej.

 

A jeszcze dalej? Jakie plany? Jakie marzenia?

 

Na pewno ukończenie studiów, rozwój firmy, inwestowanie w siebie, czyli pozyskiwanie nowych umiejętności i uprawnień. Im ich więcej, tym szersze perspektywy. A w międzyczasie nie wykluczam tez aktywniejszego udziału w życiu miasta, w działalności społecznej. Nie brak mi czasu, chęci i energii. I nie zamierzam ich tracić na narzekanie, jak to w Szczytnie czy w ogóle w kraju jest źle. Osobiście uważam, że źle jest tylko tym, którzy po prostu... tego chcą.



Komentarze do artykułu

Razel

Dobrze Malina ! polać mu ! :)

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama