Środa, 18 Czerwiec
Imieniny: Laury, Leszka, Marcjana -

Reklama


Reklama

Memento mori


Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny – to dni w roku szczególne. Pierwszy upamiętnia męczenników, którzy poświęcili się krzewiąc wiarę, drugi – sięga czasów znacznie wcześniejszych, gdy dla krzewienia wiary chrześcijańskiej jeszcze się nie poświęcano. Niezależnie jednak od źródeł, tradycji i indywidualnych p...


  • Data:

Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny – to dni w roku szczególne. Pierwszy upamiętnia męczenników, którzy poświęcili się krzewiąc wiarę, drugi – sięga czasów znacznie wcześniejszych, gdy dla krzewienia wiary chrześcijańskiej jeszcze się nie poświęcano. Niezależnie jednak od źródeł, tradycji i indywidualnych przekonań chyba dla każdego są to dni zadumy nad śmiercią, życiem i jego kruchością. Wspominamy tych, którzy odeszli i obserwujemy tych, którzy zostali.

Mnie do refleksji skłonił starosłowiański obyczaj, rozpowszechniony w kilku rejonach Polski, np., na Podhalu, dotyczący miejsc, w których ktoś zginął gwałtowną śmiercią. Każdy przechodzień miał obowiązek rzucić w to miejsce gałązkę, a utworzony stos raz do roku podpalano.

* * *


Reklama

I na ten obyczaj nakłada się proza: tysiące zatrzymanych kierowców, jadących pod wpływem alkoholu, kilkadziesiąt osób zabitych, kilkaset rannych – to okrutne żniwo tylko weekendowych trzech dni bardzo wzmożonego ruchu, gdy kto chciał czy musiał – ruszał w drogę, by oddać hołd bliskim, których już nie ma. I rodzi się pytanie: czy naprawdę musieli tak się spieszyć na cmentarze, by ostatecznie zostać na nich już na zawsze?

* * *

W całym kraju, także w powiecie szczycieńskim – jest przy drogach mnóstwo miejsc, na których stoją symboliczne krzyże, czasem nawet nagrobki, miejsc – gdzie skończyli jazdę ci, którym się spieszyło lub – co gorsza – ich ofiary. W wielu z tych miejsc, podobnie jak na cmentarzach, bliscy zapalają znicze. Niewielkie ogniki, które przechodniom mówią tylko o tym, że tu ktoś kogoś nagle stracił. Maleńkie światełka nie oddają jednak ogromu bólu matki, której dziecko zginęło pod kołami rozpędzonego samochodu, rozpaczy żony, której mąż miał do niej wrócić, ale już nie wróci...

Reklama

* * *

A gdybyśmy tak odnowili starosłowiański obyczaj? Gdyby tak w Dzień Zaduszny przy naszych drogach, we wszystkich miejscach pamiętających ludzką tragedię, zapłonęły nie znicze, ale wielkie stosy z usypanych gałązek? Może taka pożoga nauczyłaby przyszłych drogowych „bohaterów” pokory do życia i do śmierci?

Póki co – popatrzmy na znicze...

Halina Bielawska

fot. Paweł Salamucha, Patrycja Woźniak



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama