Co to jest psiejak czy ucba? Do czego służy waszlapa, a do czego cadzka? To doskonale wiedzą łowcy mazurskiej gwary - Robert Arbatowski i Rafał Wilczek. Za ich sprawą powstał „Słownik mazurski z rozmówkami Mazurska Gadka”. To już druga wspólna publikacja obu panów, do której stworzenia zaprosili osiem innych osób.
Na 148 stronach publikacji znalazło się 4 tysiące słówek mazurskich przetłumaczonych na język polski oraz niemiecki. Dodatkowo zebrano rozmówki z życia codziennego.
- Znajdują się tutaj przywitania, rozmowy o kuchni, pogodzie, czy rodzinie – wylicza Robert Arbatowski, pomysłodawca publikacji, miłośnik historii Mazur, ale też współpracownik „Tygodnika Szczytno” zajmujący się pisaniem o lokalnej historii. - Myślę, że każdy znajdzie tu coś ciekawego dla siebie. I odnajdzie słowa znajomo brzmiące, których kiedyś używali nasi dziadkowie, czy pradziadkowie.
Jak mówią pomysłodawcy opracowany słownik to walka o pamięć o mieszkańcach Mazur.
- Gdy ginie język to ginie też tożsamość – mówi Rafał Wilczek, koordynator redakcji i współautor pomysłu. - Dzięki naszej publikacji język przetrwa i mamy nadzieję, że przetrwa też pamięć o Mazurach, mieszkańcach tych terenów, bo mają niesamowicie barwną historię. Może dzięki naszej publikacji ktoś ją dokładniej zgłębi. Żyją jeszcze bowiem ludzie, którzy doskonale znają historię tych terenów. Opracowując hasła do tego słownika my też korzystaliśmy z ich wiedzy.
Te słowa potwierdza Robert Arbatowski, prezes Związku Mazurskiego, z którego inicjatywy ukazała się już druga publikacja dotycząca języka mazurskiego.
- Język mazurski odchodzi w zapomnienie. Jest właściwie nieużywany, a jedynie odtwarzany. Są jednak ludzie, którzy pasjonują się mową mazurską. My, 50-latkowie, jesteśmy ostatnim pokoleniem, które słyszało tę mowę od omek, opów – tłumaczy.
Słownik zdobią fotografie kafli mazurskich, prawdopodobnie najbardziej charakterystycznego wizualnie elementu mazurskiego dziedzictwa. Muzeum Mazurskie w Szczytnie ma ich 300 w swoich zbiorach.
Wydawcą książki jest Lokalna Organizacja Powiatu Szczycieńskiego, a głównym partnerem Stowarzyszenie Związek Mazurski. Fundusze wyasygnował samorząd województwa.
- Samo opracowanie słownika trwało kilka lat i zaangażowało się w to przedsięwzięcie 10 osób – mówi Robert Arbatowski. - Ale już nad samym wydawnictwem pracowaliśmy około 9 miesięcy. Słowa, hasła, które użyliśmy w słowniku i rozmówkach pochodziły z naszych pamięci, ale też zbieraliśmy je w prywatnych rozmowach z żyjącymi jeszcze Mazurami. Napływały do nas na bieżąco na przykład za pomocą internetu od ludzi mieszkających nawet w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, czy Niemczech. Sami byliśmy w szoku, że językiem, historią Mazur interesuje się aż tak wielu ludzi.
Twórcy słownika wszytko, co napływało grupowali alfabetycznie i tematycznie.
- Jest kilka dialektów języka mazurskiego – wyjaśnia Robert Arbatowski. - Dokładnie cztery. Słowa czasami różniły się wymową. Staraliśmy się to wszystko zunifikować, ale nie na chybił trafił. Pomogli nam w tym naukowcy z Polskiej Akademii Nauk. Dzięki ich pomocy jest to publikacja mająca mocne podstawy naukowe. Czegoś takiego jeszcze nie było. Do tej pory były jedynie jakieś skrypty, czy niewielkie publikacje internetowe.
- Mamy nadzieję, że dzięki naszej książkowej publikacji mazurska mowa przetrwa dłużej – dodaje Rafał Wilczek.
Promocja słownika miała odbyć się w wielu regionach województwa, tam też miał być dystrybuowany, ale ze względu na pandemię promocję odłożono. Mimo to o słowniku i tak zrobiło się bardzo głośno, a to za sprawą dziennikarzy, którzy dość często w telewizji, radiu i prasie mówią i piszą o publikacji oraz jego autorach.
Gdzie można otrzymać tę publikację?
- Słownik jest dostępny między innymi w bibliotece narodowej, bibliotece wojewódzkiej, czy w urzędzie marszałkowskim w Olsztynie i starostwie powiatowym w Szczytnie – mówi Rafał Wilczek. - Wystarczy odezwać się też do Roberta bądź do mnie.
- Słownik to taka ciekawostka leksykalna i historyczna – mówi Robert Arbatowski. - Pamiętam rozmowy w świetlicach wiejskich, gdzie starsi ludzie spierali się o jakieś słowa, szukali jego pochodzenia, bo było używane w ich domach, a potem okazywało się, że to było słówko mazurskie. Dziś można to sprawdzić w naszym słowniku. Wiem, że wielu ludzi wyczekiwało takiej publikacji. Co ciekawe niewiele osób wie, że Mazurzy mają swój hymn, barwy, symbole... To jest kawał historii, o którą warto zadbać. Mazury to nie tylko jeziora, czy wypoczynek, ale też piękna kultura... Marzy mi się, aby za kilka lat ktoś powiedział, że to właśnie w Szczytnie zaczęła się odradzać pamięć o kulturze mazurskiej... - dodaje Arbatowski.
- Piękne jest też to, że ta historia zaczyna odradzać się dzięki ruchom oddolnym, pasjonatom – mówi Rafał Wilczek. - Bo w naszą publikację zaangażowali się zwykli, dawni mieszkańcy tych ziem. Dzięki zbieraniu materiałów poznaliśmy ich niezwykłe historie. To nasz największy skarb.
Dlaczego usunięto komentarze? Czyżby nie wpisywały się w jedynie słuszną narrację?
Wiesław Nosowicz
2025-07-30 14:57:43
to jest łatanie dziury łatą a nie zabezpieczenie , a prowizorka będzie trwać latami aż budynek sam się rozleci
zdysk
2025-07-30 14:06:51
Mogłaby się wreszcie skończyć moda na te \"Q\", jako uzupełnianie polskich wyrazów. Nadmieniam, że \"Q\" może zakończyć się także rwą - oczywiście kulszową. To jednak zaśmiecanie języka. Może za mało rozwinięty słownik mowy ojczystej? Pamiętacie o określeniu funkcjonującym swego czasu o rodakach w krajach anglosaskich - w wersji fonetycznej podaję - q\'pipl (people)?
Śmieszek
2025-07-30 12:38:00
pamietaj ze to sluzba
jery
2025-07-29 20:40:29
I można za milion a nie za kilkanaście?
Bartek
2025-07-29 19:55:04
Świetna obsługa. Cierpliwość do pacjentów i zawsze wszystko dobrze wytłumaczone.
Viola
2025-07-29 14:28:22
Za takie pieniądze to można całą wodę w jeziorze wymienić na Muszyniankę. A tak serio serio, to ani słowa o kanale łączącym jeziora. Zasypią go, żeby się nowa zdrowa czysta ekologiczna woda nie mieszała z tą inną wodą? I czy nasze, szczycieńskie firmy zarobią na tym? Bo może być tak, że dostaliśmy te pieniądze, aby konkretna firma zgarnęła te pieniądze.
jans
2025-07-29 13:16:31
Fafernuchy i wycinanki to zdecydowanie kurpiowska tradycja. Kiedyś może z osiedleńcami docierała na Mazury.
małpa
2025-07-29 12:24:31
Feminizacja zawodu nauczyciela jest fatalna, zadziobią cię, bo nie piłaś kawki z koleżankami na przerwach, nie robiłaś z nimi na drutach i nie dzielisz się przepisami na jakieś ciasto, czy potrawkę, itp., itd. Boją się, bo usadziły się Panie na swych grzędach i obawiają się \"przesadzeń\".
Taki sobie czytelnik
2025-07-28 15:39:20
Stefcio doznał porażki i to kolejnej.
Rafi
2025-07-28 12:40:41