Rośnie nam kolejna sportowa gwiazda. Mowa oczywiście o Karolu Kijewskim, który mimo zaledwie 15 lat ma na swoim koncie już rekordy Polski oraz świata. To nasza kolejna nadzieja olimpijska. Karol poszedł w ślady Konrada Bukowieckiego i specjalizuje się w pchnięciu kulą. Choć, jak się okazuje, swoją przygodę ze sportem rozpoczął od zupełnie innej dyscypliny.
Karol Kijewski ma 15 lat. Chodzi do pierwszej klasy liceum ogólnokształcącego w Zespole Szkół nr 2 w Szczytnie. Jest zawodnikiem Miejskiego Klubu Lekkoatletycznego Jurand Szczytno. Jego trenerem jest Maciej Bukowiecki.
Największe osiągnięcia to: złoto na Mistrzostwach Polski U16 w pchnięciu kulą w 2020 roku i srebro na Mistrzostwach Polski U16 w rzucie dyskiem w 2020 r. Jednak najbliższe sercu młodego zawodnika są rekordy z końcówki ubiegłego roku: rekord Polski U16 - 18,26 metra i rekord Świata U16 - 14,48 metra.
Prawie każdy człowiek, będąc dzieckiem, ma jakiegoś bohatera, kto był twoim?
To się zmieniało tak jak sporty, które trenowałem. Na dziś moim wzorem do naśladowania jest bez wątpienia Konrad Bukowiecki.
Kiedy miałeś 8 lat, to? O czym marzył wówczas mały chłopiec ze Szczytna? Czy były to już marzenia o sporcie?
Moje marzenia od zawsze związane były ze sportem. Na początku były małe, tzn. wykonać jakiś element techniki, jak to robią najlepsi, potem pchnąć kulą jak najdalej. Dziś najbardziej marzę o tym, aby wystąpić na igrzyskach olimpijskich. Chyba nie ma sportowca, który by o tym nie marzył.
Kim jest Karol Kijewski? Przecież nie tylko lekkoatletą...
Jestem przede wszystkim człowiekiem, uczniem, który najpierw musi zdać maturę i dostać się na studia. Sprecyzowanego kierunku jeszcze nie mam, ale myślę że może to być coś związanego ze sportem. Zmagam się z takimi samymi smutkami, czy radościami, jak każdy.
Kiedy nie trenujesz to...
Tu będzie zaskoczenie, bo nawet spędzanie czasu wolnego związane jest ze sportem. Moi przyjaciele również lubią sport. Więc spędzając z nimi wolny czas chcąc nie chcąc kręci się to wokół sportu. Rzadko jednak pchamy wówczas kulą (śmiech). Prędzej jest to piłka nożna.
Cała sytuacja związana z lockdownem epidemicznym wpłynęła na świat lekkoatletyki. W jaki sposób na twój? Złość? Rozczarowanie?
Rzeczywiście lockdown pokrzyżował plany, ale wydaje mi się, że najbardziej tym, którzy uprawiają sport dłużej. Ja zdaję się na trenera. Dzięki jego profesjonalizmowi, ta sytuacja jest jakby poza mną. Robimy w klubie dobrą robotę, żeby ten czas maksymalnie wykorzystać. Rozwijam się, przygotowuję się. To jeszcze nie jest mój czas, więc podchodzę do tego na spokojnie. W końcu przecież musi to się kiedyś skończyć. W najgorszej sytuacji są chyba zawodnicy, którzy są u schyłku swojej kariery. Ja dopiero ją zaczynam.
Czego potrzebujesz do stawania się lepszym?
Treningów i zawodów. Sportowej rywalizacji.
Mówisz, że marzysz o igrzyskach, a prawdopodobnie najbliższe odbędą się w tym roku w Tokio. Jak będzie wyglądał twoja droga do tej najważniejszej imprezy dla każdego sportowca? Masz jakiś plan?
Zasady tu są jasno określone. Trzeba stopniowo osiągać kwalifikacje i dobrze prezentować się na zawodach krajowych i europejskich. I nie boję się powiedzieć, że uzyskane w grudniu rekordy są dobrym prognostykiem. Mam jeszcze trochę czasu, aby dobrze przygotować się do tej najważniejszej imprezy. Ale najpierw muszę wywalczyć kwalifikacje.
Twoja przygoda ze sportem, z tego co wiem, nie rozpoczęła się od kuli...
Chyba jak każdy młody chłopak szukałem swojego miejsca, były epizody z piłka nożną, karate, lekkoatletyką, w końcu trafiłem do rzutu oszczepem. Były nawet sukcesy o zasięgu wojewódzkim. Ale czułem, że to wciąż jest nie to.
Dlaczego wybrałeś akurat kulę?
Myślę, że był to trochę przypadek. Na swojej drodze spotkałem trenera Macieja Bukowieckiego. Technika pchnięcia kulą jest bardziej skomplikowana od rzutu oszczepem, ale to właśnie w kuli sukcesy przyszły niemal od razu. To mnie mega zmotywowało. Start w Szczytnie na 4 Move Jurand Cup, gdzie była krajowa i europejska czołówka kulomiotów utwierdził mnie bardzo w przekonaniu, że dobrze wybrałem.
Wybacz, ale muszę o to zapytać, twój tata był od zawsze związany ze sportem, myślę, że jest z ciebie bardzo dumny... Czy myślisz czasem o nim osiągając swoje wyniki? Czy to, że jesteś tak znakomitym sportowcem to też w części jego zasługa?
Z tatą celebrowaliśmy każdą imprezę sportową z udziałem biało-czerwonych. Dużo opowiadał mi o sporcie, o sportowcach. Ale mama woziła mnie na treningi, więc o wkładzie w mój rozwój sportowy jednego tylko z rodziców ciężko mówić. Oboje się do tego przyczynili, ale jest w tym też sporo mojej zasługi, bo od dziecka garnąłem się sportu. Lubiłem ruch fizyczny po prostu. Po treningach znajdowałem zawsze czas by pływać, nauczyć się jeździć na nartach, a po południu pograć w nogę z kolegami z podwórka...
Kasia
Tak
Pelczarski
Czy to syn Andrzeja Kijewskiego?