Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Interpelacyjna aktywność miejskich radnych


Miniony rok można podsumowywać na wiele różnych sposobów. Na przykład – można sprawdzić aktywność radnych miejskich i ich zaangażowanie w sprawy istotne (albo w ogóle nieistotne) dla miasta i mieszkańców. Jednym z mierników takiej aktywności mogą być interpelacje, składane głównie podczas obrad sesyjnych.


  • Data:

Zacznijmy od definicji, bo pojęcie interpelacji od początku istnienia samorządów stwarza radnym wiele kłopotów. Słownik języka polskiego stanowi, że interpelacja to: „1. oficjalne zapytanie, żądanie wyjaśnienia skierowane przez przedstawiciela parlamentu do rządu lub do ministra; 2. formalne zapytanie w sprawach urzędowych skierowane do władz”.

 

W przypadku samorządów adekwatne będzie drugie określenie, które zresztą precyzuje prawnie ustawa o samorządzie gminnym. Taka interpelacja samorządowa powinna dotyczyć spraw o istotnym znaczeniu dla gminy, zawierać krótkie przedstawienie stanu faktycznego będącego jej przedmiotem oraz wynikające z niej pytania.

 

Wśród złożonych przed miejskich radnych niezwykle trudno znaleźć takie, które spełniają powyższe kryteria, ale nie bądźmy drobiazgowi, bo forma niech pozostanie drugorzędna, a skupmy się na tych, którzy interpelacje składają, a później na ich treściach i… skuteczności.

 

Milczące kwartety

 

Narzucona przepisami transparentność przewiduje, że treść składanych interpelacji oraz udzielone na nie odpowiedzi muszą być niezwłocznie publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej. I tu - trzeba przyznać – administratorzy miejskiego BIP-u skrupulatnie tego przestrzegają. Dzięki temu na urzędowej stronie internetowej znajduje się rejestr złożonych interpelacji ze wskazaniem autora oraz czasu tego złożenia.

 

Z owego rejestru wynika (wg stanu z 3 stycznia 2001), że od początku 2019 roku do końca 2020 radni złożyli w sumie 129 interpelacji. Ostatnia zarejestrowana nosi datę 15 grudnia ubr. W pierwszym roku rządów byli bardziej „płodni”, bo w 2019 roku zarejestrowano 81 interpelacji, a w 2020 blisko o połowę mniej – 48. Trzeba jednak zauważyć, że w niektórych pismach, ujętych w jednej rejestrowej pozycji, radni zawierają cały pakiet zapytań.

 

Najwyraźniej jednak nie wszystkich radnych sprawy miasta i mieszkańców nurtują, nie wszyscy dostrzegają problemy, które należałoby rozwiązać czy kwestie, z którymi trzeba by powalczyć. W gronie 21 miejskich radnych jest kilku takich, którzy być może są zadowoleni ze wszystkiego, co i jak się dzieje, bo wątpliwości nie zgłaszają, propozycji nie mają.

 

W 2019 roku tę milczącą grupę stanowili: Artur Trochimowicz, Piotr Gregorczyk, Waldemar Zimny oraz Sławomir Staszak. Ten ostatni w minionym, 2020 roku opuścił owo zacne grono, bo zdołał dwie interpelacje sformułować, pozostali - jak milczeli, tak milczą nadal. W ubiegłorocznym kwartecie milczków miejsce Staszaka zajął Robert Siudak, którego w 2019 jedna kwestia zainteresowała interpelacyjnie, ale w 2020 roku już nic.


Reklama

 

Liderzy i autsajderzy aktywności

 

Na przestrzeni dwóch minionych lat miejsce pierwsze pod względem złożonych oficjalnych zapytań (po 14) zajmują ex aequo Rafał Kiersikowski i Paweł Krassowski, z tym, że ten pierwszy był bardziej aktywny w roku ubiegłym, a drugi – we wcześniejszym. Tuż po obu panach kolejne lokaty zajmują panie: Anna Rybińska i Teresa Moczydłowska. Obie złożyły po 12 pism z interpelacjami, przy czym w 2019 znacznie więcej. Rok 2020 Rybińska zamknęła liczbą 4, a Moczydłowska – liczbą 2.

 

Aktywność obu pań znacznie zresztą zmalała także podczas sesyjnych obrad od czasu, gdy te odbywają się głównie wirtualnie. Widać, że bez „żywego” i obfitego audytorium ich elokwencja doznała mocnego uszczerbku. Kolejni liderzy to Agnieszka Kosakowska i Tomasz Łachacz (po 10 interpelacji od początku kadencji). Obojgu też nic nie przeszkadza w gadaniu do kamery w komputerze. Łachacz mówi podczas sesji dużo, bo musi – wszak przewodniczący, pani Agnieszka – bo najwyraźniej lubi.

 

Kolejni interpelanci w ciągu dwóch lat to: Zbigniew Orzoł i Tomasz Żuchowski (po 7), Ewa Czerw, Arkadiusz Myślak, Andrzej Dziuban (po 6), Beata Boczar i Karol Furczak (po 5). W nieznacznym stopniu swoje uwagi i zainteresowanie miejskimi sprawami wykazali także (po 2 interpelacje): Aleksandra Kobus-Drężek, Paweł Malec oraz zaktywizowany tylko w 2020 roku Sławomir Staszak. Jak już wspomniano, swoją interpelacyjną obecność w gronie radnych raz jeden zaakcentował także Robert Siudak.

 

Analiza… na zachętę

 

Żeby nie przedłużać jednorazowo, bardziej szczegółową analizę składanych interpelacji i ich efektów zamieścimy w następnym numerze TS. Dziś tylko dwa przykłady, dość osobliwe, by pokazać, że to, co z definicji powinno dotyczyć spraw o istotnym znaczeniu dla gminy często jest kpiną, a jeszcze większą bywają urzędowe odpowiedzi.

 

Radna Beata Boczar ma zwyczaj składać swe interpelacje w postaci odręcznych, często bardzo lapidarnie sformułowanych notatek. Jedna z nich, z maja 2019 roku, zatytułowana przez nią właśnie jako „Interpelacja” brzmi (dosłownie): „Przypominam, o złożeniu pisma do Burmistrza Miasta Szczytno w sprawie podjęcia działań zmierzających do wypłacenia nauczycielom i innym pracownikom oświaty wynagrodzenia za okres strajku. Pismo to traktuję jako wsparcie dla Burmistrza przy podejmowaniu decyzji w tej sprawie. 14 podpisów radnych świadczy o poparciu każdej inicjatywy w tej sprawie”. Komu radna przypominała o złożeniu pisma do burmistrza – trudno dociec.

Reklama

 

Bo przecież raczej nie samemu burmistrzowi, do którego z zasady interpelacje są kierowane i który ma obowiązek na nie odpowiedzieć. Zatem w obowiązkowej odpowiedzi burmistrz, uznając (na sobie tylko znanej podstawie), że interpelacja nie była apelem o składanie podpisów pod jakimś pismem, lecz złożona była „w sprawie podjęcia działań zmierzających do wypłacenia pracownikom placówek oświatowych wynagrodzenia…”, serdecznie podziękował „za wsparcie w słusznej sprawie”. A przekładając język urzędowy na kolokwialny w dalszej części odpowiedzi poinformował, że dopóki nie będzie pewien, że d. nie umoczy, decyzji o wypłacie nie podejmie.

 

Drugą, przykładowo dziś tylko przytoczoną interpelację złożyła radna Ewa Czerw w marcu 2019 roku. W obszernym piśmie (też odręcznym) odnosi się do aż dziewięciu różnych kwestii, z których każda mogłaby stanowić przedmiot odrębnej interpelacji.

 

W pierwszym wniosku radna powołuje się na obowiązki samorządu w zakresie ochrony zdrowia i w związku z tym zwraca się do burmistrza „o wprowadzenie programu szczepień ochronnych dla dziewcząt i chłopców w wieku 12-15 lat zapobiegających rakowi szyjki macicy, prostaty, odbytu, jamy ustnej, gardła – i wygospodarowanie na ten cel środków. Realizacja programu mogłaby być rozłożona w latach, a szczepienie byłoby dobrowolne”. W przypadku tego postulatu odpowiedź burmistrza jest krótka i… nie na temat: „w bieżącym roku nie ma zaplanowanych środków na realizację programów zdrowotnych”. Tyle. A tyle to i radna wiedziała bez burmistrzowego wysiłku na odpowiedź, bo wszak właśnie o zaplanowanie (wygospodarowanie) środków wnioskowała.

 

Trudno ocenić, czy tą odpowiedzią burmistrz lekceważy podniesiony przez radną problem czy ją samą. Tak czy inaczej - nie sposób nie uznać takiej odpowiedzi za niegodną powagi urzędu.



Komentarze do artykułu

DD

W końcu pojawiają się artykuły opisuje szczegółowo sprawy naszych radnych - bezradnych. Wnioskuję po tekście, że autorem jest pani redaktor. Dziękuje za rzetelną ocenę sytuacji i zjawisk na naszym zaśmieconym placyku Jurandowym. Bardzo ciekawe sformułowania, trafne puenty. Nie spodziewałem się tak dobrego poziomu w lokalnej prasie. Winszuję!

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama