Pierwsza szkoła w Klonie powstała w październiku 1728 roku, a jej inicjatorem był generalny dzierżawca i pisarz sądowy ze Szczytna – Fisher. W Klonie jego działania związane z założeniem we wsi pierwszej oświatowej placówki spotkały się z niechęcią miejscowych gospodarzy. Ich nastawienie zmieniło się jednak, gdy Fisher powiedział im, że wolą króla pruskiego pierwszeństwo przy obsadzaniu gruntów ojcowskich będą miały te dzieci, które posiądą umiejętność pisania i czytania oraz poznają nauki chrześcijańskie.
Fortel Fishera
Dzięki takim sprytnym działaniom, w których połączył umiejętność czytania i pisania z religią, Fisherowi udało się założyć w Klonie pierwszą szkołę. Kilka tygodni wcześniej podobnym sposobem powstały również pierwsze placówki oświatowe w nieodległym Wilamowie oraz Świętajnie.
Los ówczesnego belfra, ze względu na dochody nie był łatwy. Oprócz tego, że posada nauczyciela związana była z różnego rodzaju przywilejami, przedstawiała się wówczas tragicznie. Wizytujący w drugiej połowie XVIII wieku tę część Mazur radca konsystorza królewieckiego Hennig tak napisał w swoim sprawozdaniu: „w Szczytnie cała szkoła składała się z jednego pokoju […] gdzie musiało pomieścić się 140 dzieci, a nauczyciel ze swojej pensji ledwo mógł się wyżywić”.
W szkole w Klonie zatrudniono żonatego nauczyciela, któremu wypłacano kwartalnie za każdego ucznia 7 groszy i 9 fenigów, ponadto miejscowi gospodarze ze względu na niewysokie uposażenie, byli zobowiązani do szkoły dostarczyć 20 kwart żyta (kwarta = ok. 1,1 litra), po 3 kwarty jęczmienia i gryki, kwartę grochu i soli, funt słoniny, koguta oraz 6 jajek.
W opisywanym okresie, na polecenie króla Fryderyka Wilhelma, w każdej wsi nakazano zakładać kasy ubogich, do których gospodarze byli zobowiązani co miesiąc wpłacać po szelągu. Do kasy wpływały również środki orzekane jako kary grzywny przez sołtysa. Nie były to duże sumy, ale z uzbieranych funduszy kupowano niekiedy na targu w Rozogach odzież dla nauczyciela w Klonie. Również z tych samych środków biedniejszym dzieciom opłacano czesne za szkołę.
Egzaminy na zakończenie edukacji w szkole powszechnej w Klonie odbywały się w obecności wszystkich mieszkańców wsi. Co zdolniejszym sztubakom za pomyślnie zdany egzamin z czytania i pisania wręczono nagrodę w postaci szeląga, pochodzącego ze środków wspomnianej wcześniej kasy. Według zachowanych opisów, również z funduszy kasy ubogich w pierwszej połowie XVIII wieku mieszkańcy Klonu zakupili polską biblię, którą później przekazywano sobie z domu do domu.
Katolicy w Klonie
Klon w połowie XIX wieku był jedną z nielicznych miejscowości na Mazurach, w której powstał jeden z pierwszych po reformacji kościołów katolickich. Świątynia w Klonie powstała dzięki zaangażowaniu księdza Walentego Tolsdorfa. Już w latach pięćdziesiątych XIX wieku zorganizował on stację misyjną z polską szkołą katolicką, obok której został zbudowany w 1861 roku kościół katolicki.
O tym, jak silne na tych terenach były wpływy katolickie świadczą m.in. pochodzące z połowy XVII wieku, skrupulatnie prowadzone sprawozdania, w których jest napisane, że te tereny zaczęli odwiedzać jezuici ze Świętej Lipki w celu odprawiania nabożeństw. Według danych z 1730 roku, w Klonie mieszkało 64 gospodarzy, a wśród nich było 54 papistów (katolików).
Rozwój wsi i powstanie styczniowe
Największy rozwój wsi przypadł na przełom XVIII i XIX wieku. Podczas gdy jeszcze w latach 1782-83 Klon liczył 60 zabudowań, to już w roku 1858 ich liczba wzrosła do 128. Obszar, jaki wówczas zajmował, wynosił 76 włók (ok. 1160 ha).
Spośród wszystkich polskich rewolucji najsilniejszym echem odbiło się na tej ziemi Powstanie Styczniowe. Wynikało to między innymi z założeń przywódców tego zrywu, którzy wyznaczyli Mazurom doniosłą rolę, mianowicie zaopatrywanie w broń województw płockiego i augustowskiego, a także Litwy.
Na osobną uwagę zasługuje postać Karola Pentowskiego, urodzonego w Klonie, wnuka powstańca styczniowego. Po ukończeniu kursu dla działaczy plebiscytowych w Warszawie brał udział w wiecach organizowanych w Polsce. Po plebiscycie, na skutek prześladowań ze strony Niemców, w roku 1920 osiedlił się we wsi Wolkowe na Kurpiach, prowadził sklepik i dorabiał sobie stawianiem chałup, o czym pisze w swoim „Pamiętniku Mazura”.
Granica w okolicach Klonu i Rozóg była co prawda obstawiona nadzwyczaj silnym kordonem wojsk pruskich, niemniej istniały na niektórych odcinkach pewne luki, które organizacja powstańcza wykorzystywała do przerzutów broni. W związku z tym okolice Klonu i Rozóg stały się ważnymi centrami ekspedycji broni. Mieszkańcy wsi ukrywali w swoich domach powstańców i to zarówno przed ścigającymi ich Kozakami, jak również przed żandarmami pruskimi. Z czasem część z nich powróciła do Polski, żeby brać czynny udział w walce z zaborcami, a reszta osiedliła się tu na stałe zakładając rodziny.
Nie ominęły też wsi klęski żywiołowe. Znaczną liczbę domostw strawił pożar w 1893 roku. Na ten właśnie czas przypada okres powstawania w Klonie charakterystycznego dla tego regionu - budownictwa drewnianego. Wytworzył się wówczas odrębny styl, który można nazwać mazursko-kurpiowskim. Wpływ na to miały wędrówki cieśli wznoszących domy po obu stronach granicy. Należał do nich między innymi mieszkaniec wsi Wolkowe Józef Lis, zwany „Ciesiołką”. Chodził często budować domy na Mazury jeszcze przed rokiem 1914 i był przyjacielem cieśli Farmana z Klonu. Ten ostatni w latach swojej młodości przyjaźnił się z innym mazurskim cieślą i poetą, Michałem Kajką,
Mazurscy działacze i plebiscyt
Do bardziej znanych działaczy mazurskich urodzonych w Klonie należał Jan Lippert. W kwietniu 1919 roku prowadził na tych terenach działalność plebiscytową, za co został w roku 1920 aresztowany przez władze niemieckie i wysiedlony do Polski. W tutejsze okolice powrócił dopiero w 1946 roku. Obecnie jedna z ulic w Szczytnie nosi jego nazwisko.
Plebiscyt nie wypadł korzystnie dla Polaków zamieszkujących Klon. Według wyników podanych przez ówczesną prasę, na 906 osób uprawnionych do głosowania, tylko 19 opowiedziało się za Polską.
Kontrabanda i wywiad
Granica Prus Wschodnich i Polski w okresie międzywojennym to miejsce, w którym oprócz strzegących jej żołnierzy, spotykali się także przemytnicy, zarówno z Kurpi, jak i Mazur. O skali przemytu w okolicach Klonu świadczą ilości przemycanych wówczas zwierząt domowych oraz częste zasadzki przeprowadzane przez niemiecką straż graniczną, którą nieraz wspomagały specjalne posiłki ściągane aż z Olsztyna.
Przemytem zainteresował się także polski wywiad wojskowy, dla którego każda wieść ze wschodniopruskiej prowincji miała doniosłe znaczenie. Co bardziej zaufani i sprawdzeni kontrabandziści po stronie polskiej otrzymywali specjalne zadania pozyskiwania informacji co do rozmieszczenia nieprzyjacielskich sił, rozbudowy umocnień, napastniczych przygotowań oraz nastroju ludności.
W latach trzydziestych XX wieku zbudowano dla tutejszych ewangelików kościół, który swą funkcję pełnił do momentu, gdy miejscowego pastora wcielono do armii niemieckiej w charakterze kapelana.
Przed II wojną światową istniały w Klonie dwie szkoły - katolicka i ewangelicka - w których zaczęto już uczyć w drugiej połowie XIX wieku, lecz koniec wojny przerwał ich działalność. Pierwsza polska szkoła po wojnie mieściła się w budynku dawnej szkoły ewangelickiej, jednak ze względu na ciasnotę pomieszczeń przeniesiono ją w 1963 roku do nowego budynku.
Gospodarka do 1945
Według pochodzących z końca lat dwudziestych ubiegłego stulecia niemieckich sprawozdań, 50% mieszkańców Klonu deklarowało przynależność do kościoła ewangelickiego, 45% - katolickiego, natomiast pozostałe 5% - reprezentowało ruch gromadkarski. W 1900 roku ułożono i oddano do użytku drogę łączącą wieś z Księżym Laskiem oraz poprawiono nawierzchnię łączącą Klon ze Świętajnem. W połowie lat dwudziestych ubiegłego stulecia w Klonie funkcjonowało dość dużo różnego rodzaju warsztatów rzemieślniczych. We wsi były m.in. dwa zakłady rzeźniczo-masarnicze, dwie duże stolarnie i dwie kuźnie.
W styczniu 1945 roku po wkroczeniu do Klonu czerwonoarmistów została zamordowana cała mazurska rodzina o nazwisku Olbrisch. Sowieci rozstrzelali również 4 innych mieszkańców wsi. 13 innych osób zostało wywiezionych w głąb Związku Sowieckiego. W Wehrmachcie służyło 35 pochodzących z Klonu mężczyzn i tylko niewielka ich część wróciła z powrotem z frontu.
Wieś - zabytek
Wieś uznana została przez Ministerstwo Kultury i Sztuki za wysokiej klasy zabytek budownictwa drewnianego. Niektóre z chat przetrwały niejedną zawieruchę wojenną, udzielały schronienia polskim powstańcom, obecnie jednak niektóre są w takim stanie, że wymagają renowacji. Niestety, nie ma na to pieniędzy. A szkoda, bo jeżeli dalej pójdzie wszystko w takim kierunku, to niedługo zabytkowe chaty w Klonie będzie można podziwiać tylko z fotografii.
Opis do zdjęcia: Klon lata dwudzieste ubiegłego stulecia. Fot. Ze zbiorów Kreisgemeinschaft Ortelsburg
Czyli jednak podniosą podatki aby spłacić wszystkie zobowiązania np wieżę ciśnień. Pan burmistrz z radnymi się przeliczył, czy może to było w planach? Jesteśmy jednym z biedniejszych miast w województwie, a inwestycji w tym kierunku brak. Aż strach pomyśleć co będzie dalej.
Zaniepokojona
2025-11-05 15:04:13
Zło dzie je!
Rydż
2025-11-05 14:41:48
Zobaczył światełko w tunelu, pędził żeby zdarzyć zanim zgaśnie.
Opętanie zanim świeczka zgaśnie.
2025-11-05 13:42:39
Energetyka planowych wyłączeń raczej nie robi w nocy. Rzeczywiście, że mogła być awaria, tym bardziej że w ubiegłym tygodniu były wichury.
darekk
2025-11-05 10:11:59
A jak ktoś mieszka na drugim końcu miasta, samochodu nie ma, ale lata swoje ma, to co ma zrobić z tym worem ubrań? Niech mi odpowie jakaś mądrala.
Stara baba.
2025-11-05 07:50:02
Ostróda poradziła sobie z tym o wiele lepiej. Pojemniki, które stały kiedyś na każdym osiedlu z oznaczeniem PCK (połowa pewnie szła później do ciupeksów), przekształcono na pojemniki zakładu komunalnego. Po prostu je przemalowano, odpowiednio oznaczono i tyle w temacie. Każdy w Ostródzie, idąc ze śmieciami, powiedzmy z butelkami czy papierami, ma teraz oddzielny pojemnik na odzież. Po prostu już nie jest oznaczony jako PCK, więc można każde szmaty tam wrzucić i nie musi czekać na zbiórki, czy samemu kombinować transport do kurde zakładu oczyszczania miasta, tym bardziej że każdy i to nie małe pieniądze płaci za śmieci !!! Nie wiem czemu, ale Szczytno zawsze ma jakiś problem i jak inne miasta sobie radzą z tego typu rzeczami, to nasze nie !!! Buractwo tym naszym miastem rządziło i rządzić będzie nadal jak widać
NSZ 1111
2025-11-04 18:01:23
Może to była niespodziewana awaria(czasem jest zwarcie w transformatorze lub na linii przesyłowej) a wyłączenie prądu nastąpiło samoczynnie w skutek zabezpieczenia technicznego.
Spokojnie z tymi bezpodstawnymi złośliwościami do energetyki.
2025-11-04 13:53:57
Co za mrzonki... Uwiarygodnienie fikcji literackiej ma pomóc? Komu? Po co? Żałosne
Robert
2025-11-04 13:34:15
Ciekawe. Jakiś czas temu, na zapytanie skierowane do Ministra Finansów, ile środków w budżecie jest zarezerwowanych na obwodnicę Szczytna, tenże odpisał (pismo do wglądu), że 0. A czy te środki będą w przyszłych budżetach, to zdarzenie raczej przyszłe, niepewne. Może Redakcja podrążyłaby głębiej, jak to faktycznie jest z tym finansowaniem? Zapewnień drogowców nie brałbym za pewnik.
Obserwujący
2025-11-03 14:26:50
Ten problem mnie zadziwia. Obwodnica wokół Szczytna to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje lokalny handel. Wystarczy spojrzeć na obecne obłożenie sklepów. Po wybudowaniu obwodnicy centrum będzie miastem widmo.
J. Walter
2025-11-03 12:47:19