Do tragedii łamiącej serce doszło w jednej z podszczycieńskich wsi. Nie żyje 14-letnia Amelia. Przed śliczną nastolatką było całe życie. Niestety, postanowiła podjąć najgorszą z możliwych decyzji i je zakończyć...
Do dramatu doszło we wtorek, 11 maja. Nikt z mieszkańców nie może uwierzyć w to, co się stało. 14-letnia Amelia miała przed sobą całe życie, ale postanowiła je zakończyć. Co kierowało nastolatką, że podjęła najgorszą z możliwych decyzję i odebrała sobie życie? Na to pytanie mogłaby odpowiedzieć tylko ona sama. Niestety, dziewczynka nie odpowie już na żadne...
Amelia najprawdopodobniej odebrała sobie życie poprzez powieszenie się. Miał ją znaleźć tata, który próbował rozpaczliwie reanimować córkę. Potem dołączyli do niego ratownicy medyczni, którzy o życie Amelki walczyli ponad godzinę. Niestety, walkę przegrali.
Policja pod nadzorem prokuratury próbuje wyjaśnić, jaki problem przerósł Amelię, że nie chciała o nim nikomu powiedzieć, tylko wybrała najtragiczniejsze rozwiązanie. Służby zbadają, czy może ktoś nakłaniał dziewczynkę do tego najgorszego rozwiązania swoich problemów. Służby są oszczędne w informowaniu o tragedii, zasłaniając się dobrem rodziny.
- Wszczęliśmy śledztwo w tej sprawie, tyle mogę jedynie powiedzieć – usłyszeliśmy od Artura Bekularda, szefa szczycieńskiej prokuratury.
Wiadomo, że Amelia była uczennicą ósmej klasy Szkoły Podstawowej nr 2 z Oddziałami Integracyjnymi w Szczytnie. Dyrektorka placówki Katarzyna Ulatowska nie może uwierzyć w to, co się stało.
- Nie jestem w stanie nic panu w tej chwili powiedzieć – mówi łamiącym się głosem. - Od godz. 7 rano cała nasza szkoła jest w żałobie. Uczniowie, ich rodzice, nauczyciele są objęci pełną opieką psychologiczną. Ściągnęliśmy do pracy dwóch szkolnych psychologów, ale korzystamy też z zewnętrznych. Niewyobrażalny dramat...
Mieszkańcy Szczytna i okolicznych wsi nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Wszyscy powtarzają, że to ogromna tragedia, której nie sposób wytłumaczyć. Nikt nie był w stanie opisać słowami tragedii, a wszyscy zastanawiają się, co musieli czuć bliscy, gdy znaleźli dziecko, w którym nie tli się już żadna iskierka życia...
Kilka tygodni temu pisaliśmy o ogromnym, bo aż 77 procentowym, wzroście prób samobójczych w naszym kraju. Psychologowie, pedagodzy biją na alarm. Mówią, że potrzebna jest przebudowa całego systemu opieki psychologicznej i psychiatrycznej nad dziećmi.
- Nie może być tak, że rodzic, czy opiekun, który boi się o życie swojego dziecka, musi miesiącami czekać na przyjęcie go do szpitala, czy na konsultację ze specjalistą – mówią. - Pomoc musi przyjść na czas. Musimy usłyszeć to rozpaczliwe wołanie dziecka, które czasami wyraża się też ciszą, bo w innym przypadku serca rodziców, bliskich będzie rozrywał ból po stracie dzieci.
Gdzie szukać pomocy?
- Najważniejsze to nie udawać, że problemu nie ma – mówią psychologowie. - Nie wstydzić się. Walczyć. Szukać pomocy u psychologów, psychiatrów, fundacji, które zajmują się taką pomocą. Czas ma tu znaczenie.
Warto też zajrzeć na facebookowy profil Tomasza Zielińskiego z Fundacji Usłyszeć na Czas. Publikuje on tam rozmowy z nastolatkami po próbach samobójczych, które przeprowadził. Być może dzięki nim będzie łatwiej zrozumieć nam nasze dziecko i usłyszeć na czas...
To jedna z jego rozmów:
NIECH PAN TEGO NIE SPIEPRZY...
To nasza trzecia rozmowa w okienku, opublikowana za zgodą Daniela - imię zmienione, ale On je wybrał, ma lat 17 - jest po próbie samobójczej, od której minął już jakiś czas.
Obecnie Daniel znajduje się po opieką cudownych specjalistów.
To za ich zgodą, jego rodziców i jego samego, rozmawiamy sobie od czasu do czasu o życiu.
Oto fragment jednej z naszych rozmów.
Daniel - ...dorośli nie rozumieją, że jak krzyczą, to my nie słyszymy. Wie pan tym krzykiem obrysowują nam taki teren, tematy, na które musimy kłamać, bo inaczej będą krzyczeć.
Ja – wyjaśnisz?
Daniel - no na przykład, gdy ja coś robię, co powoduje krzyk lub niezadowolenie u mojego ojca (tu się na dłuższą chwilę zatrzymał i dodał znacznie ciszej) ...to kiedy zrobię to po raz drugi, to mu nie powiem o tym, bo on krzyczał za pierwszym razem, więc tam postawił mi napis - lepiej kłam, bo jak powiesz prawdę, to tata będzie się darł. Dlatego kłamię i wie pan, tych tematów, na które możemy pogadać z moim ojcem w moim wieku już nie ma - bo wiele, na które potrzebowałem z nim pogadać wywoływało krzyk, niezadowolenie i pouczanie. Teraz rozmawiając z moim tatą jestem Danielem który ma 17 lat i już nic nie mówi,
Ja – rozumiem...
Daniel - miałem dwa wyjścia, aby ojciec się nie czepiał. Milczeć lub kłamać, wybrałem milczenie.
Ja - a to milczenie dla ciebie jest czym?
Daniel - ...takim wołaniem, aby ktoś wreszcie mnie zauważył.
Ja - a jak się ciebie zauważa?
Daniel – ot, choćby tak jak pan, rozmową, w której nie muszę kłamać, aby pana zadowolić.
Ja – dziękuję.
Daniel – pamiętam, jaki byłem dla pana chamski na naszej pierwszej rozmowie, a pan to wytrzymał. Nikt wcześniej tego nie wytrzymał.
Ja - (cisza)
Daniel - wytrzymał pan prawdę, której nikt nie chciał usłyszeć.
Ja - a kto ją powinien usłyszeć?
Daniel - (po długiej chwili ) ...wie pan, sam nie wierzę, że to powiem, ale brakuje mi rozmów z moim starym.
Ja - tatą?
Daniel - dobra już dobra, ale z pana męczydupa.
Ja - (uśmiechnąłem się w duchu na tego "pana męczydupę"
Daniel - (po chwili bardzo cicho wypowiedział ) ...panie Tomku, brakuje mi rozmów z tatą...
Reszta rozmowy jest nasza.
Jakiś czas temu otrzymałem od niego sms-a
"...Panie Tomku, jest pan dorosłym, przy którym uczę się nie kłamać, niech pan tego nie spieprzy..."
Wzruszyłem się tą jego wiadomością, gapiąc się na nią przez dłuższą chwilę. I przyszło pytanie:
Jak wiele jest tematów, na które nasze dzieciaki bardzo potrzebują pogadać, ale wybierają milczenie lub kłamstwo obawiając się naszej reakcji?
"Daniel" podpowiedział mi po czym można poznać dzieciaka, który wybiera milczenie.
Jego zdaniem można to poznać po odległości, przy której siada przy nas, na przykład na sofie, o ile jeszcze przychodzi.
Dodał po tym coś bardzo mocnego: ...a Wy dorośli myślicie, że chodzi o to, że dorastamy i się wstydzimy.
Ps.
Dziękuję "Daniel"
MK
S.k.u.r.w.y.s.y.n.y odebrały dzieciom prawie dwa lata zamykając ich jak w więzieniach. Sanepidowski dziad bez namysłu, ślepiec wysyłał dzieci na kwarantanny, bzdurne lekcje zdalne z zerwanymi relacjami, do tego wy, dziennikarze na smyczy obłąkańców promujący za szekle pandemiczny zamordyzm. To między innymi wy dziennikarze jesteście współodpowiedzialni za tragedię takich młodych ludzi bo ta pandemia bez was by nigdy nie zaistniała. A teraz głupie pytania do psychologów, którzy ze swoim życiem sobie nie radzą. Chory świat, chorzy ludzie, chory czas. Jezu proszę przyjdź!!!