Niedziela, 15 Czerwiec
Imieniny: Bazylego, Elizy, Justyny -

Reklama


Reklama

Życia nigdy dość


Mieczysław Fligier skończył niedawno 90 lat. Mężczyzna mimo zacnego wieku nie zamierza rezygnować z przyjemności życia. - Teraz przechodzę okres drugiej kawalerki, a mój kalendarz jest szczelnie wypełniony różnego rodzaju spotkaniami i imprezami - mówi.

  • Data:

Mieczysław Fligier skończył niedawno 90 lat. Mężczyzna mimo zacnego wieku nie zamierza rezygnować z przyjemności życia. - Teraz przechodzę okres drugiej kawalerki, a mój kalendarz jest szczelnie wypełniony różnego rodzaju spotkaniami i imprezami - mówi.

Życie Mieczysława Fligiera ma już 90-letnią historię. Mężczyzna doświadczał okrucieństw wojny, przesiedlenia, przeżył jeden ustrój i przystosował się do drugiego. Urodził się na Wołyniu, do Szczytna trafił po wojnie i tu osiadł na dobre. Tu także poznał przyszłą żonę i założył rodzinę – dziś ma dwoje dorosłych dzieci: syna i córkę. W jego wspomnieniach zachował się obraz zrujnowanych domów i powojennej pożogi. W tamtych czasach mieszkańcy, by przetrwać musieli walczyć o najmniejszy kawałek chleba. Jednak - jak przyznaje – najważniejszy jest ruch, a ruch to życie.

– Widziałem, jak jedni mordowali drugich, czasem cierpiałem niedostatek, ale zawsze starałem się czerpać z życia jak najwięcej, by potem nie żałować – wyznaje.


Reklama

Ta filozofia okazała się skuteczna i pozwoliła mu dożyć starości nie tylko w dobrym zdrowiu, ale i doskonałym humorze. Pytany o to jak zachował kondycję odpowiada krótko – kieliszek wódki i słonina.

- Nie ma złotego środka i przepisu na to, jak to nasze życie przeżyć dobrze, ale moim zdaniem najważniejszy jest śmiech i ogólna wesołość. Dla ludzi trzeba być miłym i niczym się nie przejmować. To jest moja recepta, ale każdy człowiek musi znaleźć swoją – mówi.

Pan Mieczysław nie zamierza i teraz rezygnować z przyjemności, jakie oferuje życie. – Mam telewizor, radio i spore grono przyjaciół, wciąż podobają mi się piękne kobiety i nadal lubię tańczyć. Należę też do klubu seniora i innych organizacji, więc mój kalendarz jest szczelnie wypełniony różnego rodzaju spotkaniami. Każdy dzień przynosi coś nowego – żyć nie umierać – kwituje.

Reklama

To, że jest lubiany potwierdza ilość osób, które zjawiły się na urodzinach. – Zorganizowałem je w świetlicy spółdzielni, do której należę, bo w domu byśmy się nie pomieścili. Przyszło sporo osób chociaż przyznam, że liczyłem na więcej, bo zapraszałem wszystkich seniorów z terenu naszego miasta, być może zjawią się kiedy strzeli mi setka – kwituje z uśmiechem.

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama