Niedziela, 14 Grudzień
Imieniny: Alfreda, Izydora, Zoriny -

Reklama


Reklama

Urzędnik potrącił rowerzystę?


Bogdan Diaków twierdzi, że potrącił go pracownik Urzędu Gminy Szczytno. – Zahaczył rower błotnikiem samochodu i jeszcze mnie wyzwał. Oczywiście wezwałem policję, ale wójt przyjechał wcześniej, porozmawiał ze stróżami prawa i ci nagle stwierdzili, że to moja wina – mówi rozżalon...


  • Data:

Bogdan Diaków twierdzi, że potrącił go pracownik Urzędu Gminy Szczytno. – Zahaczył rower błotnikiem samochodu i jeszcze mnie wyzwał. Oczywiście wezwałem policję, ale wójt przyjechał wcześniej, porozmawiał ze stróżami prawa i ci nagle stwierdzili, że to moja wina – mówi rozżalony.

Zdarzenie miało miejsce na skrzyżowaniu ulic Władysława IV i Wileńskiej w poniedziałek, 16 kwietnia, tuż po godz. 15. – Jeżdżę tą trasą już od pół roku, więc znam ją dobrze. Tego dnia aura nie była zbyt sprzyjająca, ale to tylko wzmogło moją czujność – twierdzi Bogdan Diaków.

Rowerzysta nie miał jednak szczęścia. Tuż przed skrzyżowaniem uderzyło w niego auto. Okazało się, że kierował nim pracownik gminy Szczytno. – Zahaczył mnie błotnikiem, na szczęście nic mi się nie stało, ale gdy podszedłem do auta, kierowca zamiast przeprosić zaczął mnie wyzywać – mówi. – Kiedy zamierzałem otworzyć drzwi auta, kierujący nim próbował uciec – dodaje.


Reklama

Mężczyzna zastąpił drogę urzędowemu samochodowi i wezwał policję. – Widziałem, że kierowca również gdzieś dzwoni – opowiada.

Po kilkunastu minutach na miejscu zdarzenia pojawiła się policja i... wójt. – Przejeżdżałem tamtędy przypadkiem, a kiedy zobaczyłem, że w zdarzeniu bierze udział nasz samochód podszedłem do policjantów, by zapytać, co się stało. Powiedzieli mi, że nic poważnego, więc odjechałem – relacjonuje wójt Sławomir Wojciechowski.

Jednak pan Bogdan twierdzi, że było inaczej. – Owszem, wójt rozmawiał z policjantami, ale później nie odjechał, tylko podszedł z nimi do swojego podwładnego. Znów chwilę wszyscy poszeptali. Dopiero potem wójt odjechał, ale wcześniej głośno zapewnił kierowcę, żeby ten się nie martwił, bo wszystko będzie dobrze. Dopiero po tych „ustaleniach” policjanci rozmawiali ze mną i próbowali nakłonić mnie, żebym przyznał się do winy, ale ja znam przepisy i dobrze pamiętam, jak jechałem. Wtedy powiedzieli mi, że w związku z tym, iż nie mogą ustalić sprawcy kierują sprawę do sądu ze wskazaniem mojej winy. Takie rozwiązanie mi odpowiada, bo jestem pewien przebiegu zdarzenia i myślę, że sąd przyzna mi rację – dodaje.

Reklama

- Stąd też mój apel, jeżeli ktoś widział całe zdarzenie i mógłby się do mnie zgłosić w tej sprawi to byłbym wdzięczny. Proszę o kontakt telefoniczny pod numerem telefonu 602878714 – mówi pan Bogdan.

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama