Środa, 18 Czerwiec
Imieniny: Laury, Leszka, Marcjana -

Reklama


Reklama

Trudne rozmowy


Z Jolantą Dunaj, dyrektorem Domu Pomocy Społecznej w Szczytnie rozmawiamy o trzech ostatnich miesiącach działalności placówki.

By człowiek był człowiekiem

inęło prawie sto przysłowiowych już dni od czasu przejęcia władzy w DPS-ie. To czas teoretyczni...


  • Data:

Z Jolantą Dunaj, dyrektorem Domu Pomocy Społecznej w Szczytnie rozmawiamy o trzech ostatnich miesiącach działalności placówki.

By człowiek był człowiekiem

inęło prawie sto przysłowiowych już dni od czasu przejęcia władzy w DPS-ie. To czas teoretycznie wystarczający, by poznać placówkę, jej ewentualne mankamenty i potrzeby. Wiadomo, że zgodnie z porzekadłem nowa miotła inaczej zamiata. Czy i jakie zmiany nastapiły w Domu Pomocy Społecznej, jaki jest ich cel i czemu służą – o tym rozmawiam z Jolantą Dunaj.

Nad czym aktualnie pracuje placówka?

Nad wyprowadzaniem pensjonariuszy na dwór i uczenie ich korzystania ze świeżego powietrza.

???

Problemów bieżących jest wiele, ale podstawową kwestią jest codzienne życie mieszkańców i jakość tego życia. Zadaniem DPS-u jest dbałość o to, by to życie było możliwie jak najlepsze i jak najpełniejsze, przy czym trzeba pamiętać, że pensjonariusze – to osoby chore. Mamy tu mnóstwo mieszkańców, którzy od lat nie opuszczają murów i to wcale nie dlatego, że nie mogą. A ruch i powietrze – rzecz oczywista – są potrzebne. Zresztą ostatnio otrzymałam np. zapotrzebowanie na zakup odzieży, pierwsze, jakie zostało sporządzone od wielu lat. Podobno pracownicy nie składali takich zapotrzebowań, bo zawsze byli uczulani, że nie ma pieniędzy. Jednym z moich celów jest odbudowanie, a może raczej zbudowanie wizerunku placówki i jego podopiecznych, chociażby właśnie poprzez strój, schludność itp. Staramy się też, w zakresie jaki jest możliwy, kontrolować wyjścia poza Dom, bo jest to też problem, a zabronić nie można. Wprowadzam zasadę, by mieszkańcy, którzy chcą wyjść, informowali o tym opiekunów. Jest trochę z tego tytułu nieporozumień, ale tłumaczę opornym, że wszyscy tu jesteśmy jak w domu i że gdy moja córka wychodzi, też chcę wiedzieć gdzie idzie i kiedy wróci, bo się o nią martwię. Stąd też zakupy odzieży, żeby mieszkańcy DPS nie byli w Szczytnie natychmiast rozpoznawalni po podartych kapciach czy dziurawych spodniach.

Czy ja dobrze rozumiem: wprowadzane są zasady traktowania ludzi jak ludzi? To kim byli ci chorzy, potrzebujący pomocy mieszkańcy dotychczas?

Też ludźmi, ale jakby trochę mniej ważnymi. Może dlatego, że przyjęło się ich traktować jako osoby, które już nic nie mogą czy nie potrafią, a w powszechnej dość świadomości DPS-y to przechowalnie. W ten sposób nie wolno myśleć nikomu, a już z pewnością personelowi DPS. Wymagam przede wszystkim, by człowieczeństwo mieszkańców było maksymalnie szanowana. I to powoli udaje nam się robić. Trzeba pamiętać, że tych 170 podopiecznych, to 170 ludzkich losów, ludzkich tragedii, bo w wielu przypadkach na ich obecną sytuację wpływ miały dramatyczne przeżycia, nie zawsze przez nich zawinione.


Reklama

Podstawową jednak kwestią, która dotyczyła DPS i o której było głośno, to poprzedni sposób zarządzania, generalnie właśnie z naruszeniem zasad szacunku dla człowieka. Co się udało zmienić?

Właśnie to, o czym mówiłam wcześniej. Miała na to wpływ zmiana struktury organizacyjnej, utworzenie „mieszkań” i nałożenie na wszystkich pracowników pełnej odpowiedzialności za efekty pracy z mieszkańcami. Dlatego, między innymi, zrodziła się zdrowa rywalizacja przejawiająca się np. tym, z którego mieszkania więcej osób uda się namówić na wyjście na świeże powietrze. Może poprzedni dyrektor miał inne priorytety: ukierunkowany był bardziej na bazę i jej jakość, niż na człowieka. I baza rzeczywiście jest dobra, a nawet bardzo dobra, ale nie można zapominać o tym, że ta baza ma nie tylko być, ale służyć i to nie pracownikom, ale wyłącznie mieszkańcom, którym też służą pracownicy. DPS to nie miejsce, które daje wygodne zatrudnienie, ale miejsce, gdzie ponosi się pełną odpowiedzialność za życie innego człowieka, człowieka znajdującego się w szczególnej sytuacji, czyli chorego, który sam nie może lub nie potrafi właściwie o siebie zadbać.

Jakie podstawowe zmiany zostały wprowadzone?

Zmian jest dużo. Na przykład sprawa działu terapii. Było tak, że pracownie działały od godziny 7 do 16, rzadko która w soboty, a żadna – w niedziele. I to zostało radykalnie zmienione. Terapeuci pracują z systemie zmianowym, pracownie działają w każdy dzień tygodnia do godziny 18. Później jest już kolacja i większość mieszkańców idzie spać. Każde z trzech pięter DPS to autonomiczne „mieszkanie”, do każdego zostali przypisani pracownicy, którzy wspólnie, niezależnie od pełnionej funkcji, mają dbać o realizację wszystkich potrzeb mieszkańców. Nawet więcej – ich zadaniem jest wręcz rozwijanie tych potrzeb. To rodzi większą odpowiedzialność pracowników. Terapeuta nie siedzi w swojej pracowni i nie czeka na podopiecznego. To terapeuta ma wyjść do pensjonariusza, jak trzeba – poczytać mu książkę, czy po prostu porozmawiać. Terapeuci odpowiadają za organizację czasu wolnego mieszkańców tak, by ten czas był odpowiednio i maksymalnie zagospodarowany.

Trzy miesiące to czas, który pozwolił zapewne na rozpoznanie wielu zagadnień. Docierają do mnie informacje, że wyszło na jaw sporo kwestii, powiedzmy delikatnie – mało przyjemnych, o których wcześniej nie było wiadomo.

W istocie tak jest. Są to sprawy, pozostające nieustannie na etapie wyjaśniania, trudno więc mówić jeszcze o szczegółach. Generalnie wypłynęło kilka kwestii, które wskazują na wykorzystywanie kierowniczego stanowiska do celów prywatnych. Niektóre z tych spraw są bardzo bulwersujące. 

Reklama

O DPS-ie wciąż mówi się różnie...

Do mnie też docierają różne dziwne informacje. Ostatnio dowiedziałam się na przykład, że „likwiduję” stołówkę w placówce, co jest oczywistą nieprawdą. Obawiam się, że podobne „sensacje” jeszcze długo będą się rodzić. Rozumiem ich podłoże, bo ze względu chociażby na okoliczności zwolnienia poprzedniego dyrektora placówka znalazła się w kręgu dużego zainteresowania społecznego. Wprowadzane przeze mnie zmiany też mają swoich przeciwników, zapewne w gronie tych, których bezpośrednio dotyczą. Na pewno nie przysporzyłam sobie przyjaciół wśród sporej liczby dotychczasowych kierowników różnych działów, bo po zmianach okazało się, że wydzielone działy nie są potrzebne, a więc i nie jest potrzebna taka masa różnych szefów. Są, choć bardzo nieliczne przypadki, że niektore osoby nie przyjęły proponowanych nowych stanowisk, wymagających np. pracy bezpośrednio z podopiecznymi i w ogóle odeszły z placówki. 

W naszej społecznosci to prosta droga do tego by narobić sobie wrogów.

Nie liczę na to, że te osoby i inne, które miały dotychczas, nazwijmy to, wygodne życie, darzą mnie sympatią, ale nie o to przecież chodzi. I nie zamierzam się za bardzo przejmować plotkami, których celem, według mnie, jest jedynie wprowadzenie fermentu w funkcjonowanie placówki, jakby nie wystarczyło już tego odium, który DPS-owi towarzyszył przez ostatni rok czy dwa. Ja mam sprawić, by DPS zapewniał swoim podopiecznym maksymalnie właściwą opiekę i rehabilitację i zamierzam to zrobić.

Rozmawiała Halina Bielawska

fot. Tomasz Mikita



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama