Piątek, 26 Wrzesień
Imieniny: Aureli, Kamila, Kleofasa -

Reklama


Reklama

Sklep, którego historia właśnie się kończy


Prawie pół wieku mieszkańcy Szczytna mówili „idę na Ogrodową po firany”. Sklep, który przetrwał komunę, transformację i galerie handlowe, właśnie kończy działalność. – Zmiany czasem bolą, ale są potrzebne – mówi właścicielka Elżbieta Barszcz-Lipka, która zdecydowała się zamknąć drzwi najstarszej pasmanterii w mieście.



Pamięta Pani, kiedy zaczęła się Pani historia z tym sklepem?
Formalnie prowadzę go od grudnia 2013 roku. Wcześniej, przez około 30 lat, właścicielami byli państwo Ciechanowscy. Kiedyś pracowałam u nich. Po latach spotykaliśmy się czasem na kawę, więc te relacje były normalne, przyjacielskie. Potem nadarzyła się okazja – zaproponowali mi przejęcie sklepu. Zgodziłam się na to.

To była trudna decyzja – wejść w rolę właściciela?
Nie. Zanim przejęłam ten sklep, prowadziłam inną działalność – sklep AGD/RTV. Miałam już doświadczenie. Ale specyfika tego sklepu była inna. Trzeba było znać się na szyciu. Na szczęście miałam wsparcie – jedna z krawcowych, która odchodziła z pracy, nauczyła mnie podstaw. A z wykształcenia jestem pedagogiem, więc trzeba było szybko się przekwalifikować (śmiech).

Co można było znaleźć przy Ogrodowej 29?
Głównym asortymentem były firany i zasłony. Do tego dywany, chodniki, włóczki, dodatki pasmanteryjne. Kiedyś były dwa sklepy – jeden tu, drugi przy Kościuszki. Po kilku latach połączyłam je w jeden. Tak było łatwiej i bardziej opłacalnie.

Czyli sklep zawsze miał wiernych klientów?
Tak. Ludzie przychodzili tu z przyzwyczajenia, często z polecenia. „Mama mówiła, siostra podpowiedziała” – tak to działało. Dużo dawała poczta pantoflowa, trochę reklama w internecie. Ale przede wszystkim relacja z klientem. To przez lata się nie zmieniło.

Dlaczego dziś zapada decyzja o zamknięciu?
Nie z powodu internetu, nie przez markety. Sklep nadal przynosił dochód. To raczej moja osobista decyzja – mam inne plany życiowe, wyjeżdżam za granicę. Dlatego trzeba było postawić kropkę.

Szkoda „zamykać tak piękną historię”...
To prawda. Dlatego na początku wystawiłam na sprzedaż gotowy biznes, razem z lokalem. Odezwały się dwie osoby, ale żadna nie podjęła tematu. Ludzie boją się tej branży – trzeba znać się na szyciu, na towarze. Ja mogłabym jeszcze pomóc, przekazać kontakty do dostawców, wprowadzić kogoś w biznes. Ale chętnych nie było.

Do kiedy będzie można zrobić tu zakupy?
Do wyprzedania towaru. Wszystko jest przecenione o połowę, więc idzie szybko. Część rzeczy znika w oczach. To taki symboliczny moment – mieszkańcy przychodzą, rozmawiają, wspominają. Dla wielu to kawałek historii miasta.

Żal kończyć tę tradycję?
Trochę tak. Niemal 50 lat w jednym miejscu to nie jest mało. Ale zmiany są potrzebne. Czasem bolą, ale ostatecznie wychodzą na dobre. Wierzę, że tak będzie i tym razem.
 

Sklep przy Ogrodowej 29 działa jeszcze przez krótki czas. Później pozostanie wspomnieniem – i pytaniem, czy ktoś odważy się przejąć pałeczkę w miejscu, które zapisało się w pamięci Szczytna na kilka dekad.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama