Czwartek, 9 Styczeń
Imieniny: Adriana, Alicji, Teresy -

Reklama


Reklama

Pilnie potrzebne dodatkowe osoby do opieki nad księdzem Andrzejem Preussem


W naszym powiecie znają go chyba wszyscy. Ks. Andrzej Preuss, były proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP, jeszcze niedawno jeździł do chorych, służył pomocą w najtrudniejszych chwilach i zarażał ludzi radością. Dziś to on sam potrzebuje naszego wsparcia. Cztery lata temu zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne (SLA) – chorobę, która stopniowo odbiera władzę nad ciałem, pozostawiając w pełni sprawny umysł. Ks. Andrzej nigdy nie stracił jednak nadziei i wiary w to, że każdy dzień może być wypełniony dobrem. Teraz prosi, byśmy podzielili się tym dobrem z nim.



Dla wielu ludzi diagnoza SLA brzmi jak wyrok – całkowite unieruchomienie, utrata kontroli nad własnym ciałem, perspektywa coraz większego uzależnienia od innych. Ks. Andrzej przyjął ją po swojemu: z pokorą i wiarą, że „Pan Bóg wie, co robi”. W jednym z wywiadów wyznał, że chorobę traktuje jako „lekcję” – nie tylko dla siebie, ale także dla przyjaciół, którzy go otaczają.

 

– Nie znam przyszłości, nie wiem, jak będzie. Dziś wierzę, że Pan Bóg wie, co robi. (...) Chorować mogę z buntem i rozgoryczeniem albo z pokorą i czerpaniem radości z każdego dnia. To mój wybór – mówił z charakterystycznym dla siebie spokojem. Tak było przynajmniej cztery lata temu. Dziś choroba odebrała i głos. Ksiądz komunikuje się wyłącznie za pomocą cyberoka.

 

Choć ciało i głos całkowicie odmówiły posługi to w księdzu wciąż nie brak pogody ducha. Kiedy wzrokiem pisze na komputerze i w ten sposób opowiada o tym, co w życiu najważniejsze, wciąż wplata ciepły śmiech i drobne żarty. Prosi parafian i wszystkich ludzi dobrej woli o modlitwę, ale przede wszystkim o jedną rzecz – obecność, która pomoże mu przetrwać coraz trudniejsze chwile.

 

Drużyna wsparcia potrzebuje nowych rąk do pomocy

Trudno wyobrazić sobie codzienność w sytuacji, gdy każdy ruch, każda czynność, wymaga pomocy drugiej osoby. Tymczasem ks. Andrzej zdany jest na taką opiekę przez całą dobę. Od dłuższego czasu zajmuje się nim kilkunastoosobowy zespół wolontariuszy, którzy rotacyjnie pełnią przy nim 24-godzinne dyżury.

 

Zimą jednak, gdy część z nich zmaga się z kontuzjami lub przeziębieniami, coraz częściej pojawiają się luki w grafiku. Stąd dramatyczne, a zarazem pełne pokory wołanie: potrzebni są nowi opiekunowie.

 

Nie trzeba być wykwalifikowanym pielęgniarzem czy fizjoterapeutą, by pomóc. Wszyscy nowi wolontariusze mogą liczyć na wsparcie i przeszkolenie od osób bardziej doświadczonych. Liczy się przede wszystkim serce i gotowość, by poświęcić trochę swojego czasu. Każda dodatkowa ręka sprawi, że opieka nad ks. Andrzejem będzie mogła toczyć się w sposób płynny i bezpieczny.

 

– Boję się tego, jak choroba dalej się rozwinie. Wiem, że mój czas może być ograniczony. Ale staram się nim cieszyć i przeżyć go najlepiej, jak potrafię – wyznaje ks. Andrzej. – Jednak sam nie jestem w stanie podnieść się z łóżka, napić się wody czy wykonać prostej czynności. Bez wolontariuszy byłbym bezradny.

 

Człowiek, który zawsze pomagał innym

Dla wielu parafian i mieszkańców regionu ks. Andrzej to po prostu „ten dobry kapłan”. Pomagał w trudnych sytuacjach życiowych, organizował wsparcie dla bezdomnych, odwiedzał chorych w szpitalach. Zawsze znajdował czas, by choć chwilę porozmawiać. Teraz role się odwróciły – to on potrzebuje pomocy. I choć przyznaje, że zależność od drugiego człowieka bywa trudna i rodzi lęk, przyjmuje ją z godnością i wiarą.

 

Trudno nie podziwiać jego siły ducha. Gdy słyszy się słowa: „Bóg wie, co robi, a ja nie muszę”, można zrozumieć, jak wielka to pokora. Jednocześnie słychać w nich ogromną wdzięczność – ks. Andrzej nie przestaje dziękować za każdą osobę, która mu pomaga, za modlitwę i serdeczne słowa wsparcia.

 

 


Jak możesz pomóc?

Jeżeli ktokolwiek z Was czuje, że chciałby i może poświęcić choć odrobinę swojego czasu, by wesprzeć tę niezwykłą drużynę, prosimy o kontakt. Nawet jedna zmiana w tygodniu, jedna doba raz w miesiącu – każdy najmniejszy wkład liczy się nieocenienie w walce z samotnością i bezsilnością, które w tej chorobie atakują ze szczególną mocą.

Adres e-mail, na który można się zgłosić: t.mikita@tygodnikszczytno.pl

Telefon kontaktowy: 603 350 668

Prosimy o podanie nazwiska i numeru telefonu – koordynator skontaktuje się z każdym chętnym, żeby umówić się na wstępne spotkanie.


 

Nadzieja, która łączy ludzi

Przykład ks. Andrzeja Preussa uczy nas, że solidarność społeczna zaczyna się od najprostszych gestów. Każdy, kto przyjdzie w odwiedziny choćby na godzinę, potrzyma za rękę, pomoże w codziennych czynnościach, okazuje się bezcenny. Zwykłe przeczytanie książki to czasem najwspanialszy dar, jaki można ofiarować człowiekowi niezdolnemu do samodzielnego ruchu.

 

– Pewnie, że się boję cierpienia. Tego, że będę uzależniony od innych. Ale jeśli Bóg tak chce, to się z tym godzę. Mam wokół siebie tylu wspaniałych ludzi... Nie wiem, co będzie dalej, ale za wszystko dziękuję – mówił jeszcze cztery lata temu ks. Andrzej.

 

Dziś to my możemy podziękować jemu – za pokorę, którą nas uczy, za radość, którą mimo wszystko wciąż w sobie ma, i za pamięć o tym, że nie jesteśmy sami. On zawsze był z nami – teraz my bądźmy dla niego.

 


Jak możesz pomóc?

Jeżeli ktokolwiek z Was czuje, że chciałby i może poświęcić choć odrobinę swojego czasu, by wesprzeć tę niezwykłą drużynę, prosimy o kontakt. Nawet jedna zmiana w tygodniu, jedna doba raz w miesiącu – każdy najmniejszy wkład liczy się nieocenienie w walce z samotnością i bezsilnością, które w tej chorobie atakują ze szczególną mocą.

Adres e-mail, na który można się zgłosić: t.mikita@tygodnikszczytno.pl

Telefon kontaktowy: 603 350 668

Prosimy o podanie nazwiska i numeru telefonu – koordynator skontaktuje się z każdym chętnym, żeby umówić się na wstępne spotkanie.


 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama