Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Pierwsza płyta Imaginenature, jest debiut mimo pandemii


Brak koncertów i aktywności naszych lokalnych muzyków trwa od początku pandemii. Wszyscy cierpią. Mimo to jest w Szczytnie zespół, który paradoksalnie właśnie dzięki pandemii „skleił” materiał na swój debiutancki album. Nie dość, że album nagrał, to jeszcze będzie on do kupienia w sklepach. Mowa o zespole Imaginenature, którego krążek o tym samym tytule zadebiutuje na półkach 2 października. Jakim cudem? Pytamy Marcina, gitarzystę i jednego z założycieli bandu.



Może od końca. Jaką muzykę gracie? Zdaje się, że jak dotąd niewiele osób miało okazję słyszeć Was na żywo, podczas koncertów.

 

Gramy metal symfoniczny. Stosujemy mocne rytmiczne gitary, a obok nich melodyjne klawisze imitujące partie smyczkowe. Utwory są szybkie, z wieloma zmianami rytmu. Słuchacze z nurtu rocka, metalu powinni być usatysfakcjonowani. Jeśli chodzi o koncerty, to istniejemy jako zespół od marca 2015 roku i okazji do grania nie mieliśmy wiele - może trzy, cztery. Było trochę rotacji w składzie, jak to na początku. Borykaliśmy się również z wokalem. Co prawda pracowaliśmy z dwójką wokalistów spoza Szczytna, jednak na dłuższą metę taka forma była trudna ze względu na konieczność pokonywania przez nich sporych odległości na próby. Poza tym w marcu 2020 roku organizowanie prób zespołu stało się praktycznie niemożliwe. Nagrania do debiutanckiego albumu zaczęliśmy krótko przed pandemią, a w jej trakcie musieliśmy zmienić koncepcję, według której płyta miała zostać pierwotnie stworzona.

 

I gracie bez wokalisty? Jak stworzyliście płytę?

 

No nie! Wokale mamy super! Spróbowaliśmy przekuć naszą słabość w postaci braku stałego wokalisty w atut i zaprosiliśmy do współpracy różnych wokalistów, dopasowując pod nich konkretne utwory. To przyszło jakoś tak naturalnie, bo takie gościnne śpiewanie jest bardzo częste w projektach, które były i są naszą inspiracją. To praktyka stosowana przez takie zespoły jak choćby Therion, Ayeron, Avantasia. I przyznam szczerze, że nie spodziewałem się że już na pierwszą płytę uda się zaprosić takich gości, jacy wystąpili.

 

Czyli kto śpiewa?

 

Nasza muzyka stawia na różnorodność. Dlatego też w albumie pojawią się głosy od żeńskiego operowego przez klasyczny, heavy metalowy śpiew, aż do tak zwanego growl’u. A zaśpiewali dla nas wokaliści z renomowanych w metalowym światku zespołów: Moyra, Thermit, Sun Rise. Trochę skorzystaliśmy z tego, że muzycy siedzieli w domu i nie mogli grać koncertów. Myślę, że byli bardziej skłonni do współpracy, bo zwyczajnie mieli na to czas.


Reklama

 

Zabrzmiało tyle paradoksalnie, co skromnie. Wasza muzyka musiała przecież im się spodobać, by chcieli do niej śpiewać.

 

Myślę, że bez tego nie byłoby nawet o czym rozmawiać. Partie instrumentalne były gotowe już w 2019 roku, a współpraca z pojawiającymi się w utworach gośćmi odbyła się w całości zdalnie.

 

Czyli słowem pandemia wam pomogła…

 

Akurat trochę tak, gorzej będzie teraz z promocją i koncertami. Jesteśmy optymistami, ale nastawiamy się z koncertowaniem bardziej na przyszły sezon.

 

Wokal będzie?

 

(śmiech) Jest pewien pomysł i myślę, że uda się go zrealizować. Nie chcę jeszcze jednak wchodzić w szczegóły. Przymierzymy się i zobaczymy co z tego wyjdzie.

 

Macie kandydata?

 

Tak. Ale za wcześnie zdradzać szczegóły.

 

Jako że zaczęliśmy od końca, a właśnie omawiamy skład, to powiedz teraz, jak w ogóle powstał wasz zespół?

 

Studiując w Toruniu grałem tam w zespole, który skleiliśmy z kolegami. Po powrocie w rodzinne strony, do Szczytna, bardzo mi brakowało tej twórczej działalności. Któregoś dnia skontaktowałem się z wieloletnim znajomym Arkiem, który gra m.in. na whistle i dudach, że może byśmy coś wspólnie pograli. Z obecnych członków zespołu następny dołączył do nas perkusista Krzysiek, który wniósł duże zaangażowanie – to z nas wszystkich najbardziej solidny gość. Następnie dołączyli Adam i Leszek, których znaliśmy z pracy. Wspólne granie zaczynaliśmy, jak to w Szczytnie, w MDK-u. Tam wspomógł nas Andrzej Ałaj. Wielokrotnie stawał na głowie, żeby nasze próby mogły się odbywać. Chcę mu za to przy tej okazji szczególnie podziękować.

Reklama

 

I przyszła pandemia…

 

Tak. Ale wcześniej zagraliśmy lokalnie kilka koncertów. Wraz z pandemią straciliśmy możliwość występowania i cała przyszłość projektu stanęła pod znakiem zapytania. Co było dalej już wiadomo.

 

Powiedz coś więcej o samej płycie. Wiemy, że będzie szybki rok, z elementami folku, melodyjnymi partiami instrumentalnymi, różnorodnymi wokalami. Co jeszcze?

 

Na płycie pojawili się także wirtuozi klawiszy i gitary, jak na przykład znany mieszkańcom Szczytna Paweł Janiszewski, czy gitarzysta Krzysztof Elzanowski (zespoły: Gunsen, Pathfinder). Wydajemy płytę 2 października i będzie ona zwierała 8 utworów. Łącznie 43 minuty muzyki. Jest to materiał, który nie zostawia słuchaczom wiele miejsca na oddech… Może następny materiał będzie spokojniejszy, ale teraz będziemy starali się wypromować debiut.

 

 

Paweł Gregorczyk, Hunter:

Słyszałem już kilka utworów z tego albumu i trzeba powiedzieć, że to kawał solidnej roboty. Żeby powiedzieć coś więcej musiałbym przesłuchać te płytę z kilka razy – wiadomo, wsłuchać się w szczegóły. Sam zespół znam nie od dzisiaj i wiem, że to dobry, porządnie grający band. I nic nie jest tu powiedziane na wyrost. Życzę im jak najlepiej, choć wiadomo, że czasy dla muzyków nie są najlepsze.



Komentarze do artykułu

Ja

A można gdzieś w sieci Chic jeden utwór znaleźć?

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama