Środa, 24 Kwiecień
Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego -

Reklama


Reklama

Może się uda? - felieton Wiesława Mądrzejowskiego


Ucieszyła mnie informacja, jaką najpierw znalazłem w Internecie, że Szczytno dorobi się w końcu obwodnicy. Jest miastu od dawna potrzebna, robiono pod nią podchody już od kilku lat, lecz jak dotąd bezskutecznie. Nawet chyba tam jakiś gratulacyjny wpis pod tą informacją zamieściłem. Później już w innych mediach poszukałem z ciekawości kolejnych wiadomości na ten temat i mina mi trochę zrzedła. Z pewną nieufnością podchodzę do wszelkiego rodzaju przedsięwzięć „z okazji”.


  • Data:

Jedyne, które się w Polsce udało to było „tysiąc szkół na tysiąclecie”, ale chociaż faktycznie nawet ponad tysiąc tych „tysiąclatek” wybudowano, to były one rzecz jasna niesłuszne, bo powstały w niesłusznym czasie.

 

Nasza obwodnica ma - jak się okazuje - powstać w ramach słusznego programu budowy stu obwodnic w latach 2020–2030. Dlaczego sto, a nie siedemdziesiąt osiem czy sto dwanaście? Jakie były merytoryczne kryteria kwalifikacji do udziału w programie, nic nie wiadomo. Może jednak akurat tak wyszło i oby powstały.

 

Trochę mnie tylko martwi, że z tymi propagandowymi programami nie bardzo sobie władza daje radę. Był program tanich mieszkań i gdzieś zaginął po drodze, był milion elektrycznych samochodów i też jakoś ucichł. O innych, typu polskie promy z polskich stoczni, nie wspomnę, bo zostało z nich tylko rdzewiejące na pochylni żelastwo. Tym bardziej ta nieufność mi doskwiera, że ogłoszenie programu zbiegło się z kolejna kampanią wyborczą. No cóż, jako człowiek małej wiary tak już mam. W przeciwieństwie do naszych lokalnych politycznych celebrytów, którzy ten niewątpliwy sukces, jakim jest wpisanie Szczytna do tego programu, przyjęli ze słusznym entuzjazmem i z właściwą sobie skromnością uwypuklili swoje w tym zasługi.

 

Naprawdę bardzo bym chciał, aby ta obwodnica powstała. Jest potrzebna nie tylko dla Szczytna. Pisałem już o tym, że trzeba zrobić wszystko, aby uratować Krainę Wielkich Jezior przed rozjechaniem jej przez projektowaną rozbudowę popularnej drogi nr 16 jako najkrótszej trasy dla „tirów” do wschodniej granicy kraju.


Reklama

 

Jedyną rozsądną alternatywą może być wybudowanie trasy „Via Masuria” od „siódemki” w Nidzicy przez Szymany, Szczytno, Pisz do Szczuczyna. Miałem przyjemność rozmawiać na ten temat chyba ze wszystkimi, którzy w Szczytnie i okolicach coś mogą, widzę starania starosty, zaangażował się w przedsięwzięcie p. radny Żuchowski. Jeżeli w planie budowy obwodnic jest też Pisz i plan taki mógłby być zrealizowany to projekt „Via Masuria” staje się powoli realny. Pozostaje drobiazg. Urealnić tę propagandowo na razie wykorzystywaną informację i nadać jej konkretnych kształtów. Tym bardziej, że prace projektowe nad obwodnicą mają rozpocząć się dopiero za cztery lata. A kiedy ruszy budowa? Odległa to przyszłość.

 

Patrząc już z perspektywy nie całych Mazur, lecz naszej lokalnej, trzeba sobie uświadomić, że prawdziwe prace przy obwodnicach mogą ruszyć przede wszystkim w tych miastach, które najszybciej do tego się przygotują. Co także ważne - najmocniej będą przypominały się decydentom centralnym. Tu akurat nie ma miejsca na partyjne przepychanki.

 

Naprawdę jako mieszkańca Szczytna mało mnie interesuje, czy to ten czy inny akurat samorządowiec z tej czy innej opcji zrobi to czy tamto. Naprawdę bym szanował i popierał czterema łapami tego, kto potrafi zjednoczyć wszystkich zainteresowanych realizacją tego projektu. Zaraz, zaraz – na wstępie powątpiewałem cokolwiek w jego realność. Zgoda, ale nawet tak nieudolna inwestycyjnie władza, jak dzisiejsza, coś od czasu do czasu realizuje. Więc dobrze by było, aby wspólnym wysiłkiem znaleźć się w tej grupie miast, która może z tego skorzysta. Na razie czytam dość śmiesznie brzmiące przepychanki na temat zasług w doprowadzeniu do tego wirtualnego jeszcze sukcesu.

Reklama

 

Natomiast z całą powagą i wielką sympatią chciałbym wspomnieć o „morsach”, które rozmnożyły się wspaniale już nie tylko w Szczytnie, ale i w innych miejscach naszego powiatu. To już nie tylko fajna rozrywka w świetnym towarzystwie. To także podobno skuteczna profilaktyka zdrowotna, chociaż i „morsom” przeziębienia się zdarzają. Jak słyszałem, to tylko dlatego, że zimy w tym roku praktycznie nie było i woda w jeziorach jest zbyt ciepła. Poza tym wszystkim „morsy” realizują różne działania prospołeczne.

 

Ostatnio wspólnie z kilkoma innymi organizacjami na terenie Pasymia. Co mi w ich zabawie (?) imponuje? Przede wszystkim nieograniczony entuzjazm, nieoglądanie się na innych, współpraca w pokonywaniu zrozumiałego jak dla mnie oporu przed kontaktem z lodowatą wodą. Aż wstyd powiedzieć brrrr!

 

Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama