Poniedziałek, 5 Maj
Imieniny: Floriana, Michała, Moniki -

Reklama


Reklama

Lekarz odesłał go do domu


- Wieczorem zaczął boleć mnie brzuch – mówi Mateusz Amrozy. Potem było już tylko gorzej. Skończyło się wizytą w szpitalu. – Zaaplikowano mi silne leki przeciwbólowe i odesłano do domu. Następnego dnia czułem się jeszcze gorzej – opowiada. Dziś leży w szpitalu w Biskupcu w stanie ciężkim i tamtejsi lekarze robią mu badania....


  • Data:

- Wieczorem zaczął boleć mnie brzuch – mówi Mateusz Amrozy. Potem było już tylko gorzej. Skończyło się wizytą w szpitalu. – Zaaplikowano mi silne leki przeciwbólowe i odesłano do domu. Następnego dnia czułem się jeszcze gorzej – opowiada. Dziś leży w szpitalu w Biskupcu w stanie ciężkim i tamtejsi lekarze robią mu badania.

O szczycieńskim szpitalu słychać ostatnio coraz więcej. Niestety rzadko, która z tych informacji ma pozytywny wydźwięk np. w dwa tygodnie temu, w materiale pt. „Lekarz odmówił pierwszej pomocy” opisywaliśmy historię młodego Oskara Grzyba, którego matka musiała walczyć, by nieprzytomnemu chłopcu udzielono odpowiedniej pomocy. Różne z pozoru historie mają jednak wspólny mianownik – w obu przypadkach pacjenci byli niezadowoleni z jakości usług oferowanych przez szpital.

Płakał z bólu

Dramat Mateusza Amrozy zaczął się w niedzielny wieczór.- Zaczął boleć mnie żołądek. Poszedłem do toalety, by się załatwić. Ze zdziwieniem zauważyłem na ściankach muszli klozetowej krew. Ta dosłownie lała się ze mnie. Byłem przerażony – opowiada. Szczytnianin niezwłocznie wezwał karetkę pogotowia. – Ból był nie do wytrzymania. Płakałem jak dziecko – wspomina.


Reklama

 

W szpitalu - jak twierdzi – na lekarza czekał dobrą godzinę. W końcu go zbadano. – Pobrano mi krew i podano leki przeciwbólowe – mówi. Te niestety nie pomogły, a jego stan wciąż się pogarszał. - Badanie krwi wyszło dobrze. Jednak ja nie czułem się dobrze, wręcz błagałem lekarza, by zostawił mnie w szpitalu – mówi. Prośby nie pomogły – chorego odesłano do domu.

 

Co dalej?

- Następnego dnia ból był już nie do wytrzymania – mówi. – Zamówiłem taksówkę, bo sam nie mogłem nawet podnieść się z łóżka i pojechałem do lekarza – dodaje.

Lekarz rodzinny uznał, że stan Mateusza jest poważny i sam wezwał karetkę. Żadnej wolnej nie było, więc pacjent własnym sumptem dotarł do szpitala w Biskupcu, bo do szczycieńskiego już nie chciał. Obecnie poddawany jest serii badań, ale na razie diagnozy nie postawiono.

- Czuję żal do lekarzy ze szczycieńskiego szpitala. Zajęto się mną, a raczej zbyto lekami przeciwbólowymi – mówi z nieukrywanym żalem pan Mateusz. – To, jak się w naszym szpitalu obchodzą z pacjentem, to skandal – dodaje.

Reklama

O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy pełniącego obowiązki dyrektora szpitala Marka Michniewicza, ten jednak nie ma zastrzeżeń do pracy swojej placówki. Pacjentowi radzi jednak, by w przypadku jakichkolwiek wątpliwości złożył skargę do Naczelnej Izby Lekarskiej w Olsztynie. – Oczywiście, że złożę skargę, a nawet więcej – nie wykluczam, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie – mówi ze złością Amrozy.

Paweł Salamucha

fot. Paweł Salamucha

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama