Ks. Andrzej Preuss, były proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Szczytnie, mimo ciężkiej choroby SLA, która odebrała mu zdolność ruchu i mowy, pozostaje aktywny intelektualnie. Komunikując się za pomocą specjalistycznego sprzętu, dzieli się swoimi refleksjami na temat Boga, wiary, kryzysu Kościoła i duchowości w Europie. Jego słowa są mocne, poruszające i zmuszają do głębokiej refleksji.
Księże Andrzeju, mówi ksiądz o kryzysie Kościoła i wiary w Europie. Skąd według księdza biorą się te problemy?
Dzisiaj wiele się mówi o kryzysie Kościoła, wiary i religijności. Może to i prawda, chociaż jak dowodzą statystyki, globalnie Kościół w tych czasach rozwija się z niespotykaną dotąd szybkością. Niestety, nie na naszym kontynencie. Stąd to złudne wrażenie. Inna rzecz, że my, Europejczycy, nadal żyjemy w błędnym przekonaniu, że jesteśmy ewangelizatorami świata i chrześcijańskim jego pępkiem. Bo czy ktoś może sobie wyobrazić, że nagle przyjeżdżają do nas misjonarze z Afryki, Azji lub Indonezji? A taka niedaleka przyszłość czeka nas najprawdopodobniej.
Czy ksiądz sugeruje, że Europa może potrzebować wsparcia misjonarzy z innych kontynentów?
Ci nasi bracia z daleka przyjadą nie jako pomoc duszpasterska, bo mało księży, ale na prawdziwe misje, głosić, że jest jeden Bóg i On z miłości chce zbawienia każdego człowieka. Ktoś powie, że to absurd, że przecież o Panu Jezusie wiemy wszystko, że katechizm opanowaliśmy już przed Pierwszą Komunią, że my, jak nikt inny na świecie, jesteśmy zewangelizowani i nawróceni. Twierdzę, że to mój i nasz wielki błąd.
Dlaczego uważa ksiądz, że Europa straciła prawdziwą wiarę?
Żeby to bardziej zilustrować, posłużę się przykładem zapożyczonym od księdza Piotra Pawlukiewicza. Wyobraźmy sobie sytuację, w której na kilka miesięcy zamieszkuje w naszym domu na przykład św. Franciszek z Asyżu. I po paru tygodniach zwraca się do nas z pytaniem: jakiego wyznania jesteście? Rzymskokatolickiego. No ale tak bez żartów: jakiego wyznania jesteście? Bo to bardzo ciekawe wyznanie. Nie mówcie, że to rzymskokatolickie wyznanie. A te rozmowy o sąsiadach? A te kłótnie z wulgaryzmami? A te filmy erotyczno-mordercze? A te kłamstwa i życie bez miłości innej niż własna, egoistyczna? Oczywiście, biję się najpierw we własne piersi, bo czuję, że gdyby św. Franciszek tu się pojawił, to pewnie długo by mi groził palcem, wypominając mi mój grzech i głupotę. Czuję, że my, mieszkańcy Europy, naprawdę straciliśmy wiarę w żywego Boga. Oczywiście, jest wiele świętych wyjątków.
Jakie konsekwencje niesie za sobą utrata wiary w Boga?
Z utraty wiary rodzi się fakt, że mamy życie smutne i pełne niepokoju. A ponieważ prowadząc tak słabe życie, nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na Bożą miłość, odrzucamy istnienie Boga i tworzymy sobie wytwory szczęściopodobne. Gonimy za miłostkami, a nie za miłością. Wymieniamy służbę na władzę. Biegamy za tytułami i pieniędzmi, a nie za harmonią i pokojem serca. W dziedzinie religijności wymieniamy relacje z Bogiem na tradycję. Bo kto dziś pamięta, po co jest Wielki Post albo Adwent? Już nie dajemy prezentów Panu Jezusowi z okazji Jego narodzenia, a sobie. Z powyższych względów przestajemy wierzyć, że Bóg istnieje. To jeden z powodów ateizmu nas, Europejczyków.
Czy ta tendencja do oddalania się od Boga ma swoje źródła w naszych wyobrażeniach o Nim?
Myślę, że każdy ma swoje wyobrażenia Boga. Kiedyś papież Benedykt XVI powiedział, że gdy spotyka ludzi niewierzących i gdy opowiadają, w jakiego boga nie wierzą, to papież powiedział, że on w takiego boga też nie wierzy. Myślę, że to bogotwórstwo ma wspólny mianownik. To jest pycha w najrozmaitszych odmianach. Nie znam wszystkich, ale spróbuję choć kilka wymienić. Po pierwsze, to o czym już wspomniałem. My, Euroamerykanie, ponieważ robimy się bardziej leniwi, to już nam się nie chce szukać Pana Boga, bo to duży wysiłek.
Jakie inne przykłady pychy Ksiądz dostrzega w dzisiejszym świecie?
W Księdze Mądrości w szóstym rozdziale, wiersz czternasty, czytamy: „Jeżeli szukamy Bożej Mądrości, to trzeba wstać o świcie, a znajdziemy Ją na progu naszego domu.” Kto dziś w Europie chce pościć w Wielkim Poście i Adwencie? Na Zachodzie już nie ma całkowicie postów. I u nas coraz słabiej z tym. Kto chce wysiłku w chrześcijańskim życiu? To prowadzi do tego, że bardzo lubimy zamienniki. Zamiast miłości – miłostki, zamiast służby – władza, zamiast prawdziwej jedności z Panem Jezusem – tradycje... Przepraszam, ale wiele mam w tym temacie sobie również do zarzucenia. Jeszcze w temacie zastąpienia wielkich wartości drobiazgami, które nie mogą dać szczęścia. Chyba G. K. Chesterton powiedział kiedyś, że „jeżeli ktoś traci wiarę w Boga, to nie jest niewierzący, a wierzy w byle co.” Dzisiaj łatwo zauważyć zjawisko, że gdy odrzucamy Pana Boga, to pojawiają się bogowie, którzy nas niszczą.
Jakie są skutki stawiania na piedestale tych „bogów”?
Ks. Jan Twardowski genialnie to ujął. Napisał kiedyś, że „jeżeli zrezygnujemy z Pana Boga, to stworzymy sobie bożka, a ten bożek za chwilę stanie się demonem.” To widać gołym okiem w Europie i teraz nawet u nas. Proszę zwrócić uwagę, że ponieważ odrzuciliśmy w życiu codziennym Pana Boga, to stworzyliśmy sobie bożki. Na przykład dziecko jest dla bardzo wielu bogiem. Jeżeli się mylę, to bardzo przepraszam. Mamy taki czas, że bardzo wiele mam mówi, że dziecko dla nich jest ważniejsze od męża, rodziny, a nawet od Pana Boga. Jako „papierek lakmusowy” zadaję często pytanie, czy zwłaszcza mamy robią to, co dla dziecka dobre, czy to, co dziecko chce. Na przykład telefon, smartfon. Myślę, że wszyscy rodzice przyznają, że dla dziecka to bardzo szkodliwe, ale dziecko bardzo chce, to w szalonej większości dają dziecku telefon. Podobnie dzieje się z nadmiarem słodyczy, internetu, telewizji i wielu innych rzeczy. Ponieważ dziecko stało się bożkiem, to spełniamy wszystkie jego życzenia. A jednocześnie dziecko stało się demonem. Dlatego bardzo wiele osób chce dzieci zabijać. O zgrozo, nawet coraz częściej zwierzęta stają się bożkiem. Coraz więcej osób mówi, że piesek i kotek stają się największymi przyjaciółmi i są ważniejsze od ludzi. Nie będę prorokiem, gdy powiem, że za chwilę zwierzątka staną się demonem. Tych bożków jest o wiele więcej. Często dziewczyny swoich chłopców i odwrotnie traktują jak bogów. Znam to z własnej historii. Po trzecie, myślę, że Euroamerykę owładnęła gorączka złota. I dosłownie, i w przenośni. Oczywiście, i mnie to dotyczy. Gonimy za kasą, upatrując w niej bezpieczeństwo i władzę.
Czy według księdza, bogactwo przyczynia się do duchowego upadku?
Dawno temu przeczytałem piękną opowiastkę. Był pewien człowiek, który mieszkał na osiedlu i często stawał przy oknie. Przez szybę widział ludzi – jednych szczęśliwych, dzieci bawiące się, ludzi zmęczonych, schorowanych, którzy potrzebują pomocy. I któregoś dnia przyszedł zły człowiek, pomalował szybę srebrem i zrobił z niej lustro. Od tej pory człowiek widział już tylko siebie. Sądzę, że w ostatnich latach jako państwo bardzo się bogacimy. Wiele nowych domów, samochodów, wyjazdów w inne kraje. To dobrze. Tylko że robimy to zazwyczaj kosztem dzieci, rodziny i spokoju, bo pracujemy na dwa, a często na trzy etaty i coraz więcej czasu przeznaczamy na pracę. Kilka lat temu przeczytałem artykuł, w którym była statystyka samobójstw w Europie i Azji. Może dzisiaj ta statystyka wygląda inaczej, ale wówczas w Europie najwięcej samobójstw było w Szwajcarii, która w tym czasie była u szczytu rozwoju gospodarczego w Europie, a w Azji to Korea Południowa, która w Azji była porównywalna do Szwajcarii. To niesamowite, że im więcej bogactwa, tym więcej pustki w sercu i tym trudniej odnaleźć sens życia. I tak, ponieważ pieniądz stał się bożkiem, to i demonem, bo tracimy dzieci, młodzież i siebie.
Czy w takim razie pycha jest główną przyczyną kryzysu duchowego w Euroameryce?
Kolejny przejaw pychy euroamerykańskiej to to, co od wielu lat słyszymy my, duszpasterze. To zdania zaczynające się od słów „A moim zdaniem...” albo „A ja wiem lepiej niż... (papież, biskup, proboszcz, Kościół).” I tu zaczyna się krytyka. Dzisiaj jest bardzo wielu „znawców” powyższych tematów. I tu ciekawostka. Im dalej od Kościoła, im dalej od zaangażowania w Kościele, tym więcej wiedzą na temat Kościoła i tym mocniej krytykują i wiedzą, jak ma postępować Kościół, papież, biskup i proboszcz. Skąd mają taką wiedzę, to zupełnie nie wiem. W tym miejscu biję się we własne piersi, bo wiele razy sam krytykowałem papieża, biskupów i innych księży. Bardzo za to żałuję i się wstydzę.
Czy są jakieś pozytywne aspekty w tej trudnej sytuacji, o której ksiądz mówi?
Gdybym skończył artykuł w tym momencie, to byłoby pół prawdy i wyglądałoby to bardzo źle, a jest zupełnie inaczej. To jest działanie demona, a Pan Bóg, który na pewno zwycięży, robi o wiele więcej dobra niż demon zła. Tylko że zło jest o wiele głośniejsze niż dobro, bo dobro jest pokorne i służebne, a zło pełne lęku i agresji. Jeszcze raz powtarzam, że Kościół pełen Ducha Świętego od początku się zmienia i to jest cudowne, bo codzienność Kościoła jest wielkim cudem Pana Boga. Gdy jeszcze uczyłem w szkole, to wpadła mi w ręce gazeta „Newsweek”, która bynajmniej nie lubi Kościoła. W tej gazecie znalazłem artykuł o instytucjach charytatywnych i o dziwo, było tam zestawienie, które instytucje charytatywne, ile pieniędzy przeznaczyły dla potrzebujących. Niestety, nie pamiętam roku wydania, ale myślę, że bardziej dociekliwi potrafią znaleźć. Cytowałem to z dumą moim uczniom. W tamtym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy pana Jurka Owsiaka przeznaczyła 40 milionów, a Caritas, instytucja Kościoła, 400 milionów złotych. I Kościół nie chwalił się tym. Na początku mojego proboszczowania w Szczytnie zaprosiłem z rekolekcjami księdza Jana Sztygiela. Wtedy był on dyrektorem instytucji charytatywnej we Fromborku. Poprosiłem go na koniec, żeby opowiedział, co robią dla potrzebujących tylko we Fromborku, bo główna siedziba Caritas jest w Olsztynie. Wymienił kilkanaście dzieł. Zapamiętałem tylko warsztaty dla niepełnosprawnych, jadłodajnię i kolonie dla dzieci z biednych rodzin. Zresztą na takie kolonie sam wysyłałem dzieci z parafii. Jest takie piękne porównanie. Gdy kura zniesie jajko to pieje na cały świat, a gdy żółwica wychodzi na plażę w nocy i składa tysiąc jaj, to nikt nie wie gdzie i kiedy. Kościół nie ma zwyczaju ogłaszać całemu światu ile dobra daje. Kościół od dawna prowadzi domy dziecka, szpitale, domy samotnych matek, poradnie i wiele innych.
Czy te działania Kościoła nie są dowodem na to, że mimo kryzysów, wciąż pełni on swoją misję?
Kościół to też bardzo wiele wspólnot: Taize, Focolari, Neokatechumenat, Odnowa w Duchu Świętym, Wspólnoty Jerozolimskie, Ośmiu Błogosławieństw, Chemin, Neuf, Oaza, Ruch Rodzin Nazaretańskich i bardzo wiele innych, które znam, a jeszcze więcej tych, których nie znam. Duch Święty tak to wymyślił, że w Kościele każdy może znaleźć coś, co go ożywi i pomoże zjednoczyć się z Panem Jezusem. Oczywiście, że Kościół to Bóg, który w Nim żyje i działa, i ludzie z połamanymi sercami i życiorysami. Kościół tworzą ludzie dokładnie tacy jak ja. Pełni grzechu i świętości. Patrząc na moją historię i teraźniejszość, to pasmo grzechu i Miłosierdzia Bożego. Jak niedawno powiedział papież Franciszek, Bogu nie nudzi się okazywanie Miłosierdzia. Twierdzę, że nie ma kryzysu Kościoła. Już w latach siedemdziesiątych biskup Ratzinger mówił, że Kościół w tej formie się nie utrzyma. Myślę, że do końca świata będzie się przemieniał, a skoro Pan Jezus powiedział, że Kościół będzie trwał do końca świata, to tak będzie.
Czy w związku z tym, możemy być spokojni o przyszłość Kościoła?
Tak zwani mędrkowie Euroameryki mogą sobie odtrąbić koniec Kościoła, ale to nic a nic nie da. Wspomniałem już, że wszyscy ochrzczeni budujemy Kościół i wszyscy jesteśmy za Niego odpowiedzialni. Więc jeśli będę rozczarowany Kościołem, to najpierw będę sobą rozczarowany. A jest zupełnie inaczej. Jestem zachwycony Kościołem, bo tu spotkałem żywego Pana Boga, który jest potężny i wszechmocny, a jednocześnie dobry i bardzo Miłosierny. I taki Kościół bardzo kocham. Pełen grzechu jak ja i przepiękny, bo święty jak Pan Jezus. Teraz, gdy jestem chory, to bardzo tęsknię za wspólnotą, za Eucharystią z parafianami i za działaniem na rzecz parafii. Ale Pan Jezus dał mi zupełnie inną drogę, i w ten sposób mogę nadal działać. Nie czuję się bezużyteczny, bo Pan Jezus jest stale przy mnie i nie czuję się samotny. Ale jak już wiele razy wcześniej, bardzo proszę o modlitwę za mnie, o Boże Miłosierdzie i o zbawienie, i o to, żebym wytrwał przy Panu Bogu do końca.
Antonina Kuzemko
Artykuł bardzo wartościowy. Księże Andrzeju dziękuję za piękne, mądre, prawdziwe i konieczne słowa. Z modlitwą ????