Środa, 6 Listopad
Imieniny: Antoniego, Kaliny, Przemiły -

Reklama


Reklama

Jimmy Carter skończył 100 lat – felieton pastora Andrzeja Seweryna


Dokładnie we wtorek 1 października 2024 roku, były prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter skończył sto lat. Funkcję tę pełnił przez jedną kadencję, w latach 1977-1981 jako 39. prezydent w historii USA. Piszę o nim w dzisiejszym felietonie dlatego, że jest on jednym z najbardziej wybitnych przedstawicieli Kościoła Baptystów – rozpoznawalnym na całym świecie. Wcześniej, prezydentem USA i baptystą był również Harry Truman – w latach 1945-1953. Innym, znanym na świecie reprezentantem Kościoła Baptystycznego, był również wybitny ewangelista amerykański i autor wielu chrześcijańskich bestsellerów - dr Billy Graham (1918-2018), któremu do setki zabrakło zaledwie kilka miesięcy.



Wracając do naszego dostojnego jubilata warto przypomnieć niektóre fakty z jego bogatej i interesującej biografii. James Earl Carter urodził się 1 października 1924 roku w Plains w południowo-zachodniej Georgii jako dziecko farmerów uprawiających orzeszki ziemne.

 

W 1946 roku ukończył Akademię Marynarki Wojennej w Annapolis i do 1953 roku służył jako oficer na atomowych okrętach podwodnych, zajmując się między innymi serwisowaniem reaktorów jądrowych.

 

Po skończeniu służby przejął część gospodarstwa po ojcu, zajmując się uprawą orzeszków i już jako zasobny biznesmen i znany z antyrasistowskich poglądów członek Kościoła Baptystów został wybrany do stanowego Senatu Georgii w 1962 roku, rozpoczynając polityczną karierę jako działacz Partii Demokratycznej. W 1971 roku został gubernatorem stanu Georgia.

 

W 1974 roku ten mało znany w skali kraju polityk ogłosił start w wyborach prezydenckich i mimo początkowych drwin z jego nikłej popularności, pokonał swoich rywali w prawyborach demokratów, a później również ówczesnego prezydenta Geralda Forda. Jego prezydentura była oceniana dość krytycznie, jednakże nie ulega wątpliwości, że Jimmy Carter miał duże zasługi we wspieraniu opozycji demokratycznej w Polsce i doprowadził do zasadniczych zmian w polityce Waszyngtonu wobec bloku wschodniego.

 

Główną w tym rolę odegrał jego doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego i wybitny Polak - Zbigniew Brzeziński. Osiągnięciem prezydenta Cartera było również wypracowanie porozumienia z Camp David, gdzie doprowadził do uznania państwa Izrael przez Egipt.

 

Następne lata jego prezydenckiej „emerytury” sprawiły, że Carter stał się wybitnym międzynarodowym działaczem humanitarnym, który działał również bardzo aktywnie na rzecz respektowania praw człowieka. W uznaniu jego zasług „pozaprezydenckich” został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, którą otrzymał w Oslo w 2002 roku.

 

Godnym uznania i podkreślenia jest również fakt jego bardzo udanego i przykładnego małżeństwa z żoną Rosalynn, które trwało aż 77 lat, co także wśród gospodarzy Białego Domu jest do dziś rekordem nie do pobicia. Podobnie jak jego jubileusz 100-lecia urodzin, który uczynił go najdłużej żyjącym byłym prezydentem USA. Dziś, po latach, określa się go jako najlepszego byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

 

Kiedy Jimmy Carter przestał być prezydentem, powrócił do swojego rodzinnego miasta i lokalnego kościoła baptystycznego, w którym kontynuował swoje duchowe zaangażowanie jako nauczyciel Słowa Bożego w szkole niedzielnej, w której prowadził jedną z grup studium biblijnego dla dorosłych. Stał się dla baptystów na całym świecie wielkim przykładem niekłamanej pobożności i pokornej służby na rzecz swojego kościoła. Mimo międzynarodowego uznania i szacunku pozostał nadal politykiem, który nie wstydził się swojej wiary, a jego duchowym doradcą i przyjacielem był sam dr Billy Graham – wielki ewangelista i nieformalny „kapelan” kilku kolejnych prezydentów USA.


Reklama

 

Tego pokroju osobowość jest godna podkreślenia, szacunku i naśladowania przez innych polityków i działaczy partyjnych w innych krajach. Jakże brakuje nam takich osobistości w naszym życiu publicznym w Polsce, gdzie niektórzy, co prawda, deklarują przywiązanie do wartości i tradycji chrześcijańskich, ale ich działalność publiczna czy polityczna odbiega znacząco od biblijnych standardów.

 

Nie wystarczy bowiem nawet bardzo nobliwie brzmiąca nazwa partii politycznej czy obietnice wyborcze składane z pobożnymi minami i czasem nawet w kościele, jeśli nie idzie za tym przykład godnego i szlachetnego postępowania. Ktoś powie, że w polityce, która z natury jest brudna i często brutalna, to niemożliwe. W przypadku Jimmy Cartera to było możliwe. Obyśmy kiedyś doczekali się takiego lidera, który stałby się mężem stanu zapamiętanym na długo i obdarzonym zasłużonym szacunkiem!

 

Wracając do naszego dostojnego jubilata warto przypomnieć niektóre fakty z jego bogatej i interesującej biografii. James Earl Carter urodził się 1 października 1924 roku w Plains w południowo-zachodniej Georgii jako dziecko farmerów uprawiających orzeszki ziemne. W 1946 roku ukończył Akademię Marynarki Wojennej w Annapolis i do 1953 roku służył jako oficer na atomowych okrętach podwodnych, zajmując się między innymi serwisowaniem reaktorów jądrowych. Po skończeniu służby przejął część gospodarstwa po ojcu, zajmując się uprawą orzeszków i już jako zasobny biznesmen i znany z antyrasistowskich poglądów członek Kościoła Baptystów został wybrany do stanowego Senatu Georgii w 1962 roku, rozpoczynając polityczną karierę jako działacz Partii Demokratycznej. W 1971 roku został gubernatorem stanu Georgia.

 

W 1974 roku ten mało znany w skali kraju polityk ogłosił start w wyborach prezydenckich i mimo początkowych drwin z jego nikłej popularności, pokonał swoich rywali w prawyborach demokratów, a później również ówczesnego prezydenta Geralda Forda. Jego prezydentura była oceniana dość krytycznie, jednakże nie ulega wątpliwości, że Jimmy Carter miał duże zasługi we wspieraniu opozycji demokratycznej w Polsce i doprowadził do zasadniczych zmian w polityce Waszyngtonu wobec bloku wschodniego. Główną w tym rolę odegrał jego doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego i wybitny Polak - Zbigniew Brzeziński. Osiągnięciem prezydenta Cartera było również wypracowanie porozumienia z Camp David, gdzie doprowadził do uznania państwa Izrael przez Egipt.

 

Następne lata jego prezydenckiej „emerytury” sprawiły, że Carter stał się wybitnym międzynarodowym działaczem humanitarnym, który działał również bardzo aktywnie na rzecz respektowania praw człowieka. W uznaniu jego zasług „pozaprezydenckich” został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, którą otrzymał w Oslo w 2002 roku.

Reklama

 

Godnym uznania i podkreślenia jest również fakt jego bardzo udanego i przykładnego małżeństwa z żoną Rosalynn, które trwało aż 77 lat, co także wśród gospodarzy Białego Domu jest do dziś rekordem nie do pobicia. Podobnie jak jego jubileusz 100-lecia urodzin, który uczynił go najdłużej żyjącym byłym prezydentem USA. Dziś, po latach, określa się go jako najlepszego byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

 

Kiedy Jimmy Carter przestał być prezydentem, powrócił do swojego rodzinnego miasta i lokalnego kościoła baptystycznego, w którym kontynuował swoje duchowe zaangażowanie jako nauczyciel Słowa Bożego w szkole niedzielnej, w której prowadził jedną z grup studium biblijnego dla dorosłych. Stał się dla baptystów na całym świecie wielkim przykładem niekłamanej pobożności i pokornej służby na rzecz swojego kościoła. Mimo międzynarodowego uznania i szacunku pozostał nadal politykiem, który nie wstydził się swojej wiary, a jego duchowym doradcą i przyjacielem był sam dr Billy Graham – wielki ewangelista i nieformalny „kapelan” kilku kolejnych prezydentów USA.

 

Tego pokroju osobowość jest godna podkreślenia, szacunku i naśladowania przez innych polityków i działaczy partyjnych w innych krajach. Jakże brakuje nam takich osobistości w naszym życiu publicznym w Polsce, gdzie niektórzy, co prawda, deklarują przywiązanie do wartości i tradycji chrześcijańskich, ale ich działalność publiczna czy polityczna odbiega znacząco od biblijnych standardów. Nie wystarczy bowiem nawet bardzo nobliwie brzmiąca nazwa partii politycznej czy obietnice wyborcze składane z pobożnymi minami i czasem nawet w kościele, jeśli nie idzie za tym przykład godnego i szlachetnego postępowania. Ktoś powie, że w polityce, która z natury jest brudna i często brutalna, to niemożliwe. W przypadku Jimmy Cartera to było możliwe. Obyśmy kiedyś doczekali się takiego lidera, który stałby się mężem stanu zapamiętanym na długo i obdarzonym zasłużonym szacunkiem!

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com

 

 



Komentarze do artykułu

KJ

Bzdety, jak zwykle.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama