Niedziela, 15 Czerwiec
Imieniny: Bazylego, Elizy, Justyny -

Reklama


Reklama

Jednak został potrącony


Policja potrafi zmienić zdanie i... sprawcę. Tak się zdarzyło w przypadku kolizji, o której niedawno pisaliśmy, z udziałem pracownika Urzędu Gminy w Szczytnie i rowerzysty – Bohdana Diakowa. - Na miejscu zdarzenia policjanci chcieli mi wmówić, że to moja wina, ale teraz to odwr...


  • Data:

Policja potrafi zmienić zdanie i... sprawcę. Tak się zdarzyło w przypadku kolizji, o której niedawno pisaliśmy, z udziałem pracownika Urzędu Gminy w Szczytnie i rowerzysty – Bohdana Diakowa. - Na miejscu zdarzenia policjanci chcieli mi wmówić, że to moja wina, ale teraz to odwrócili – mówi pan Bogdan.

Nie przypisujemy sobie większej mocy sprawczej, ale to po publicznym przedstawieniu sytuacji, postępowanie w sprawie kolizji zwiększyło nieco zasięg i ostatecznie funkcjonariusze przyjęli inny przebieg zdarzeń, nich zamierzali wcześniej. Stanęło na wersji, którą przedstawiał Bohdan Diaków.

Przypomnijmy, że kilka tygodni temu, mieszkaniec Szczytna jadąc rowerem, został potrącony przez samochód służbowy, należący do Urzędu Gminy Szczytno. Wtedy policja uznała, że do zdarzenia doszło z winy rowerzysty, ale jak opowiadał nam kierowca jednośladu – okoliczności tego zdarzenia były dość niejasne. – Przyjechał wójt, porozmawiał ze stróżami prawa i ci nagle zmienili opinię, twierdząc, że to moja wina – mówił rozżalony Diaków i zapowiadał, że o swoją prawdę będzie walczył choćby i w sądzie. Okazało się jednak, że wystarczyły dodatkowe wyjaśnienia w komendzie. Dziś stróże prawa przyznają rację rowerzyście.


Reklama

– Wezwano mnie, by poznać moją wersję. Nie jestem niedzielnym kierowcą, a trasę, którą wtedy jechałem pokonuję codziennie, więc dobrze ją znam. Wiem też, co się stało i nie dałem sobie wmówić, że to ja jestem sprawcą. Opowiedziałem jak to wyglądało z mojej strony, przedstawiłem też kilka faktów przemawiających za moją wersją – opowiada pan Bohdan.

Argumenty przekonały policjantów, którzy ostatecznie uznali rowerzystę za pokrzywdzonego. – Takie rozwiązanie w pełni mnie satysfakcjonuje, bo ostatecznie przyznano mi rację. Nie będę też wnosił sprawy do sądu, bo całe zdarzenie skończyło się dla mnie jedynie na siniakach. Jednak moja sprawa pokazuje, że prawda zawsze wyjdzie na wierzch i żadne znajomości jej nie przykryją – kwituje.

Reklama

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama