Powyższe hasło było (jest?) popularne w szatniach różnych drużyn sportowych jako element motywujący zawodników przed wyjściem na boisko. Ma utrzymać zespół w przekonaniu, że jest lepszy od przeciwnika, który w starciu nie ma szans. Przypomina mi się to, gdy rozejrzę się wokół siebie tego lata. Znów trzeba nawiązać do sytuacji związanej z koronowanym wirusem.
Najpierw przymknięci w domach i uziemieni na własnych śmieciach, po odpuszczeniu restrykcji ruszyliśmy gremialnie w Polskę. W Polskę, bo tylko nieliczni ryzykują wyjazdy poza granice, gdyż nigdy nie wiadomo, co władza, rozpaczliwie usiłująca opanować narastające zagrożenie, wymyśli z dnia na dzień. Nie tylko zresztą nasza.
Przed chwilą ogłoszono, iż przed wjazdem do tak popularnego Egiptu też już trzeba doliczyć sobie koszt testu. Spodziewać się można wszystkiego. Z nagłym wprowadzeniem kolejnej kwarantanny włącznie. Stąd ogromna popularność wypoczynku w kraju, szczególnie tam, gdzie można znaleźć trochę wody i cienia. Wspominałem już chyba pod koniec maja, gdy po pierwszym poluzowaniu zakazów wybrałem się na kilka dni nad morze, o rozpaczy utrzymujących się tam z biznesu turystycznego. Ludzi było na lekarstwo, plaże cudownie puste, tylko ceny już wydawały się rekordowe.
Za espresso w budce przy wejściu na plażę we Władysławowie zapłaciłem 9 zł czyli ponad 2 euro. Za prawdziwe espresso w rzymskiej kawiarence płaciłem w ub. roku 1,5 euro i to na siedząco, a nie „na wynos”. Przyjąłem ten cenowy rozbój jednak ze zrozumieniem rozumiejąc, że jakoś żyć trzeba. Teraz, gdy sezon w pełni, a przez plaże przewalają się setki tysięcy ludzi, ceny nie spadły. Wręcz przeciwnie, płacimy jak nigdy dotąd. Golić frajerów!
Nie tylko nad morzem. Opłynąłem ostatnio w niedzielne popołudnie kajakiem Kobyłochę. Przy każdym pomoście, na każdej maleńkiej nawet nadjeziornej „plaży” pełno ludzi. O ciszy zapomnij. Wszelkie sklepiki, restauracje, bary także zatłoczone do granic niemożliwości. Lekko rozgrzany wiosłowaniem wybrałem się przed wieczorem do najbliższej nadjeziornej knajpki.
Piwa z nalewaka już nie było, w lodówce pozostały ostatnie butelki tego chłodnego nektaru a' 9 zł sztuka. Po drugiej stronie ulicy w sklepiku można było tę samą dobroć nabyć za marnych 4 złote. Wybór jest, nie można narzekać. Nikt nie zmusza do siadania przy dezynfekowanym od czasu do czasu stoliku. Można sobie piwko przecież wypić też na siedząco w plenerze pobliskich nadjeziornych krzaczków. Golić frajerów!
Szczęśliwie chyba nie wszyscy są wyznawcami tego hasła. W mojej ulubionej, szczycieńskiej kawiarence, którą szczególnie lubią moje wnuki porcja zimnej rozkoszy lodowej pod tytułem „owocowe szaleństwo” kosztuje o dziwo dokładnie tyle ile w ub. roku. Jest tak ogromna, że zdarza się, iż nawet tak obłędne łasuchy nie dają jej rady.
Jak się wydaje właściciel wychodzi z założenia, że od szybkiego zarobku lepsze jest zdobycie stałego gościa, który zajrzy tam nie tylko w letnie upały, a także zimą. Może nie na lody, ale na moją ulubioną bezę z zieloną herbatą. Tyle że nie jest to lokal sezonowy, a stały, mający już swoją krótką, ale dobrze zapisaną historię. Gdyby tak jeszcze wróciły tam gazety, jakie można było przeczytać w dawnych dobrych czasach przed wirusową przerwą w działalności… Tu akurat nie zatrudniono cyrulika do golenia frajerów.
Za to wspaniały pokaz golenia frajerów mieliśmy w Warszawie w ostatni piątek. Każdy, kto zaplątał się w upalne popołudnie na Trakt Królewski mógł przy odrobinie szczęścia załapać się na darmową atrakcję turystyczną. Oferowano pouczającą wycieczkę w doborowym towarzystwie troskliwych opiekunów do jednego ze stołecznych komisariatów, gdzie zapewniano nawet dwudniowy relaksujący wypoczynek. W związku z epidemią zadbano o szczególne środki ostrożności.
Szczęśliwym uczestnikom imprezy zapewniono dokładną izolację, nikt nawet spośród wielu chętnych do nawiązania kontaktów nie mógł zakłócić ich spokoju. Ba, co szczęśliwsi mogli liczyć nawet na bezpłatne ćwiczenia gimnastyczne pod okiem najlepszych instruktorów dbających o prawidłowe wykonywanie przysiadów. Co dziwne, chętnych nie było zbyt wielu. W relacji telewizyjnej dało się nawet usłyszeć jak apelowano do organizatorów o pełne obłożenie środków transportu. Gdy były jeszcze wolne miejsca zalecano przez radio dobieranie turystów spośród najbliżej przechodzących, a wścibski dziennikarz puścił tę reklamę w eter. Ciekawe kto w ostatecznym rozliczeniu tego „golenia” okaże się frajerem.
Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)
Na ulicy Jana Pawła obok szkoły podstawowej na wodociąg czekaliśmy 70 lat na kanalizacje pewnie się nie doczekamy mimo że od kanalizacji dzieli nas 60 metrów
Henk
2025-04-17 08:25:38
Hm..... Rozumiem, że lepiej jak dzieci będą w dysfunkcyjnych rodzinach gdzie jest przemoc i alkohol? Te skrawki materiału to symbol ale to nie każdy może zrozumieć....
Ona
2025-04-16 16:21:49
Do Gościa: wieży - w tym kontekście. Ile można toczyć piany w tej kwestii?! Oczywiście, że obiekt powinien być zrewitalizowany i cieszyć swoją funkcjonalnością i estetyczną architekturą. Jest wreszcie włodarz, który chce ten problem rozwiązać. Trzeba wierzyć (sic!), że tak się stanie.
Mieszkaniec
2025-04-15 21:01:11
Karnet, który kosztuje 70 zł to nie jest wygórowana cena.
Xenia
2025-04-15 16:36:56
Wszystko ok , tylko żeby co niektórzy nie przychodzili z psem
Że tak powiem
2025-04-15 13:42:13
W artykule zapomnieliście wstawić wypomniane logo :|
Mieszkaniec
2025-04-15 13:26:39
Czy coś już wiadomo? Jest połowa kwietnia a autobusy dalej zatrzymują się na ul. Polskiej.
Mieszkaniec
2025-04-15 13:12:06
Koncerty dla bogatych turystów, nie dla biednych mieszkańców Szczytna. Szkoda !!!
Asia
2025-04-15 11:37:33
NIestety brawura i brak wyobraźni. W realu nie ma 5 żyć jak w grach komputerowych. Żal młodych ludzi.
Zuzia z III a
2025-04-15 11:30:18
Będą budować ośrodki i grodzić jezioro (patrz Rusałka), niedługo jeziora będą prywatne a dostęp do nich płatny tak jak w Nartach.
Pani Natura
2025-04-15 11:08:25