Czwartek, 26 Grudzień
Imieniny: Fabioli, Jana, Żanety -

Reklama


Reklama

Dwa sukcesy pana Mirka: zawodowy i rodzinny


PROMOCJA. Zakład Usług Transportowych Mirosław Głażewski to firma rodzinna, która działa na naszym rynku od 1996 rok. Założył ją i nadal prowadzi Mirosław Głażewski. Zaczynał od... starej koparki. Dziś firma ma na swoim koncie około 450 km wybudowanych dróg, przerobiła około miliona ton kruszywa, a ostatnio zaangażowała się w budowę ścieżki pieszo-rowerowej na starym nasypie kolejowym na trasie Szczytno – Biskupiec, która ma ożywić turystycznie nasz powiat.


  • Data:

450 km dróg, milion ton kruszywa to robi wrażenie...

 

Nie sądziłem, że aż tyle się tego uzbierało. Przyznam, że i na mnie robią te dane wrażenie.

 

Nie spyta pan skąd je mam?

 

Nie, bo wiem. Zapewne od mojej córki, która tak jak i ja, żyje tą firmą i skrupulatnie wszystko zlicza. Jest dla mnie bardzo dużym wsparciem. Ale nie ona jedyna, bo w firmie pracuje też syn, który nadzoruje budowy. Są w niej już też mój zięć i wnuk.

 

 

Pana firma działa od maja 1996 roku. Jest to jedna z najstarszych firm w naszym powiecie. Jakie były początki?

 

Trudne (śmiech), bo wymagały odwagi i decyzji.

 

To znaczy?

 

Pracowałem jako operator koparki. Firma, w której byłem zatrudniony, zaczęła wyprzedawać sprzęt. Odkupiłem koparkę, na której pracowałem i tak się wszystko zaczęło. Poszedłem na swoje. Świadczyłem usługi przy budowach kanalizacji, czy wodociągów. Koparka, z którą zaczynałem stoi nadal na placu firmy. Ona już jednak odpoczywa. Ja pracuję dalej.

 

Czym dokładnie zajmuje się pana firma?

 

Zakres działania jest spory, ale główne tematy to budowa dróg i sprzedaż kruszywa pod drogi, czy place. Wynajmujemy też sprzęt oraz świadczymy nim usługi.

 

Zaczynał pan od koparki, a dziś czym dysponuje pana firma?

 

Bez specjalistycznego sprzętu trudno byłoby funkcjonować w dzisiejszych realiach, ale najważniejsi zawsze są ludzie. Do 2000 roku pracowałem właściwie sam, potem firma zaczęła się rozwijać. I jak to w rodzinnych biznesach bywa najpierw pomagali mi najbliżsi: synowie i córka, którzy są ze mną do dziś. Potem trzeba było już zatrudniać pracowników. Dziś pracuje ich około 20, a czasem bywa, że i więcej. Na bieżąco inwestujemy też w sprzęt. Dziś mamy różnego rodzaju maszyn i pojazdów ponad 40 sztuk. Świadczymy usługi głównie na terenie powiatu szczycieńskiego. W 2008 roku w Nowym Gizewie pobudowaliśmy obecną siedzibę naszej firmy. To naprawdę niesamowicie fajne uczucie, gdy widać ten rozwój. Daje to satysfakcję i dalszą chęć do pracy. Poza tym, ja naprawdę lubię to, co robię.


Reklama

 

 

To akurat widać w pana realizacjach i opiniach pana klientów. Samorządy, instytucje, ale też osoby prywatne, którym świadczył pan swoje usługi zawsze wyrażają się na pana temat ciepło, wręcz są zadowolone, gdy pana firma wygra przetarg, czy jest podwykonawcą. Jak osiągnąć taki sukces?

 

 

Trzeba przede wszystkim szanować ludzi i uczciwie wykonywać swoją robotę, najlepiej jak się potrafi. Recepta jest prosta. Uczciwość i rzetelność.

 

 

W 2017 roku pan firma została wyróżniona Statuetką Juranda, czyli kapituła konkursu też dostrzegła w pana działaniach, to co pana kontrahenci.

 

Była to miła uroczystość i nie powiem, nagroda dała satysfakcję. Chyba każdy z nas lubi, gdy jego działania, praca jest doceniana, dobrze oceniana przez innych.

 

A z których realizacji jest pan najbardziej dumny?

 

Oczywiście z tych największych, mogę do nich zaliczyć przebudowę drogi wojewódzkiej nr 600 pomiędzy Kiejkutami i Orzynami, drogę ppoż dla Nadleśnictwa Korpele, budowę hali dla firmy FM Bravo...

 

Ale ostatnio pana firma znana jest z budowy ścieżki pieszo-rowerowej na starym nasypie kolejowym Szczytno – Biskupiec.

 

To chyba dlatego, że jest to bardzo medialna inwestycja. Ale wbrew pozorom jest też bardzo trudna. Chodzi o dostęp do tej ścieżki, trudno tam dojechać, manewrować sprzętem, jest wąska, nie ma podjazdów. Mimo że termin zakończenia tej budowy jest na październik robimy wszystko, aby skończyć jeszcze w sierpniu. Chciałbym, aby mieszkańcy naszego powiatu mogli z tego szlaku skorzystać jeszcze w te wakacje.

Reklama

 

Praca, firma to jedno. Jest sukces. Pan umiał tez połączyć sukces zawodowy z rodzinnym, a to niewielu się udaje...

 

Rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza. To ona wspierała mnie w początkach firmy. Najpierw synowie w niej pracowali, potem dołączyła córka, a teraz zięć i wnuk. Nie było łatwo pogodzić to wszystko, ale się udało. Jestem szczęśliwym mężem, tatą, dziadkiem, mam sześcioro wnucząt. Rodzina to moje spełnienie, bliscy dają mi motywację do dalszej pracy. Ważne było też, aby nauczyć dzieci szacunku do drugiego człowieka. Chyba mi się udało.

 

A marzenia? Jakie ma pan marzenia?

 

Chciałbym kupić 20 hektarów żwirowni, podarować ją dzieciom i przejść na emeryturę (śmiech).

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama