Utrata ukochanej osoby zawsze pozostawia w sercu ranę, która chociaż z czasem się zabliźni, to i tak sprawia ból. Co jednak, gdy śmierć może okazać się nowym początkiem? Odejście jednej osoby może dać życie drugiej. Tak było w przypadku Daniela Badysiaka. Od 16 lat żyje dzięki przeszczepowi wątroby. Każdego dnia oddycha tylko dzięki temu, że rodzice innego dziecka zdecydowali o tym, że ich umierający syn będzie dawcą. - Myślę, że ten chłopiec uratował kilka żyć – mówi.
O chorobie Damiana rodzice dowiedzieli się, gdy miał zaledwie kilka miesięcy. Usłyszeli diagnozę niedobór alfa 1-antytrypsyny. To choroba genetyczna, która uszkodziła wątrobę Daniela. Wtedy rozpoczęła się ich walka. Na początku o zdrowie, a w końcu życie. Na szczęście na ich drodze stanął mały bohater i jego cudowni rodzice.
- Część tego chłopca jest cały czas we mnie. Dostałem najpiękniejszy dar od tej rodziny. Życie – mówi Daniel Badysiak, który 16 lat temu przeszedł przeszczep wątroby. - Nie myślę o tym, czy byłbym tu dzisiaj, ile dostałem czasu. Cieszę się każdym dniem – dodaje.
Choroba determinowała wszystko
Przeszczepy organów budzą różne emocje. Wielu mówi, że chciałoby oddać je po śmierci. Ci, którzy się na to decydują stają się cichymi bohaterami. Danieljest najlepszym przykładem tego, ile dobra może zostawić po sobie człowiek. Chorobę miał zapisaną w genach. Wykryto ją, gdy miał zaledwie kilka miesięcy. Na początku była to walka o zdrowie.
- Nie wszystko pamiętam, na pewno miałem wiele ograniczeń, nie żyłem tak, jak moi rówieśnicy – opowiada. - Choroba determinowała moje życie i życie całej mojej rodziny.
Wizyty w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie i badania były nieodzownym elementem codzienności. Uporczywym, ale znośnym.
- Na początku nie było mowy o przeszczepie. Tylko o leczeniu – wspomina.
Wszystko zmieniło się, gdy skończył 15 lat. Wtedy jego stan diametralnie się pogorszył. Aby mógł żyć, potrzebne było tylko jedno: przeszczep całej wątroby. - Nie uratowałoby mnie to, że ktoś bliski odda mi część swojej. Abym mógł żyć musieli przeszczepić mi cały organ – mówi.
Ważne, by dotrwać
Choroba nie miała litości. Odrobina po odrobinie zabierała siłę. Powodowała, że organizm przestawał pracować. Aż Daniel stanął na skrzyżowaniu dwóch dróg. Koniec jednej to życie, drugiej śmierć. 16-letni młody mężczyzna, zamiast grać w piłkę, bawić się z przyjaciółmi i zakochać, został przykuty do łóżka. Ważył niespełna 35 kilogramów. To tyle, co kilkuletnie dziecko. Jego skóra i oczy zażółciły się. Najlepszym przyjacielem stał się sen.
- Budziłem się tylko na serial Klan i dobranockę – uśmiecha się. - Spałem całe noce i dni.
To trwało osiem miesięcy. Pod koniec był już pogodzony z tym, co może się stać.
- Moja mama podjęła decyzję, że zostanie dla mnie dawcą części wątroby. Miało mi to przedłużyć życie – mówi. - Pozwolić doczekać chwili, gdy znajdzie się dawca. Nie chciałem się na to zgodzić. Bałem się, że będzie cierpiała albo coś jej się stanie. Wolałem umrzeć.
Chłopiec dał nowy początek
Wszystko zmieniło się nagle. Mama Daniela w Warszawie przechodziła właśnie badania, które miały zakwalifikować ją do bycia dawcą dla syna. Zadzwonił telefon.
- Powiedzieli, że mamy szybko przyjechać do Warszawy, bo jest zgodny dawca. Nawet chcieli wysłać po mnie helikopter, ale poprosiłem żebyśmy pojechali samochodem – wspomina. - W drodze do Warszawy zatrzymaliśmy się na zapiekankę w Pułtusku, to była nasza tradycja z wyjazdów do Centrum na badania. To jest dobre wspomnienie.
Majowy wieczór 2007 roku dla kogoś był najczarniejszym dniem w życiu. Dla Daniela nowym początkiem.
- Nie da się opisać wdzięczności za życie. Moim dawcą był najprawdopodobniej kilkuletni chłopiec, który doznał udaru. Tylko tyle wiemy. Jego rodzice podjęli niezwykle trudną, ale i piękną decyzję. Oddali jego organy, by uratował takiego dzieciaka jak ja i jeszcze kilku innych – mówi. - Dzisiaj sam jestem ojcem i wyobrażam sobie ból, jaki mogli czuć. Ale też wiem, że część tego chłopca żyje cały czas we mnie.
Rodzice byli blisko
Operacja była trudna. Odbyła się następnego dnia i trwała blisko 12 godzin. Za drzwiami sali cały czas czekali rodzice. - Nie pamiętam, co pomyślałem, gdy wybudzili mnie z narkozy. Czułem ogromny ból. Wystawała ze mnie cała masa rurek i kabelków. Później dowiedziałem się, że lekarze po operacji nie zamknęli mi brzucha. Czekali, co będzie się działo, czy organizm nie będzie odrzucał wątroby. Mama była przy mnie cały czas. Spędziła ze mną dwa miesiące w szpitalu na składanym leżaku. Tata przyjeżdżał, gdy tylko mógł – wspomina. - Jestem im bardzo za wszystko wdzięczny.
Dwa lata. Tyle zajął chłopakowi powrót do pełni sił. - Wszystkiego uczyłem się od początku. Na nowo uczyłem się chodzić. Pomimo bólu pielęgniarki i lekarze nie mieli dla mnie litości. Kazali mi chodzić, żebym jak najszybciej mógł zacząć żyć na nowo – opowiada.
Organy nie idą do nieba
Daniel ma dzisiaj 32 lata. Jest tatą i mężem. Z uśmiechem patrzy w przyszłość. 16 lat temu dostał szansę na normalne życie. Chociaż każdego dnia przyjmuje leki, które powodują, że jego organizm nie odrzuca przeszczepionej wątroby, nie jest to dla niego problemem.
- Nie jestem ani wyjątkowy, ani jakiś szczególny. Po przeszczepie nie czułem, by coś zmieniło się w moim ciele. Pokochałem jednak sałatkę jarzynową, której wcześniej nie cierpiałem – uśmiecha się. - Może to jest ta zmiana, którą dostałem w pakiecie z wątrobą. Teraz na każde święta obowiązkowo musi być na stole.
O przeszczepach mówi wprost.
- Ze względu na chorobę nie mogę być dawcą. Jednak gdybym mógł, na pewno bym pozwolił przekazać moje organy potrzebującym. Przecież po drugiej stronie nie będą mi potrzebne. A tu jeden człowiek może uratować kilku – zapewnia.
Często myśli o chłopcu, który podarował mu życie. Zastanawia się, jaki był. Każdego roku, 1 listopada, pod cmentarnym krzyżem zapala dla niego znicz.
- Chociaż tak mogę okazać wdzięczność – dodaje.
Jednak ten pan ma ewidentnie jakiś problem. Teraz po prezydencie. Polska jest w Europie i jest jej częścią i nikt się nie wypiera, że jesteśmy jej częścią. Walczymy tylko o równouprawnienie. Poza tym jak Leszek Miller mówi o pomocy Ukrainie ale w granicach rozsądku to nikt go nie krytykuje a już na pewno nie ten pań, który z pewnością pobiera bardzo wysoka mundurowa emeryturę. Bardzo dobrze, że ktoś mówi jak jest a nie tylko ślepo ma wydawać kasę na kraj który jest mocno skorumpowany. Cięcia w budżetach. A kto doprowadził do takiej dziury? Jakoś przez 8 lat tego złego pusu nie było takiej dziury teraz nam się wciska że jest nam dobrze, fajnie itp. Dobrze to jest temu Panu, który pusze takie bzdury. Przeciętny polski obywatel nigdy takiej emerytury ba nawet wynagrodzenia nie dostanie jak pan otrzymuje obecnie. Panu jest i było zawsze dobrze za kazdych rzadow, tylko po prostu masz pań zniekształcony onraz przez tvn. Każda telewizja w jakiś sposób kłamie i zniekształca i naciąga fakty. Masz pań swoje lata więc przemysł pań uczciwie co piszesz bo żyjesz pań w pewnej bańce rzeczywistości oderwanej od życia. Masz pań wypchany barek alkoholem jak to zes pan niedawno wspomniał. Może taki barek jak prezes w Alternatywach4. Skojarzenia nasuwają się same o pana mentalności i wiedzy o życiu zwyczajnych ludzi. Mało o normalnym życiu pań wiesz.
Jan
2025-12-10 07:05:36
Pytanie, gdzie są dzieci, gdzie są wnuki? Są tacy, którzy - mieszkając poza Szczytnem - potrafią dzwonić przynajmniej 3 razy dziennie do swych dziadków, rodziców, krewnych. Wiedzą, kiedy jest jedzone śniadanie, wiedzą, kiedy jest przechadzka, wiedzą o której obiad, kolacja... A w razie braku kontaktu dzwonią o pomoc. To takie trudne? To nie kwestia braku czasu, tylko braku więzi i uczuć.
Taki sobie czytelnik
2025-12-10 03:09:26
Panie Mądrzejowski. No tak, obecna władza to nie przerznacza środków na \"swoją telewizję\". Szybko sobie wygooglowałem: W 2025 roku TVP w likwidacji dostała dodatkowo 1,4 mld. Ach ten pana słynny obiektywizm.
Olek
2025-12-09 22:25:02
Kiedyś,to kiedyś,cóż to za bzdurne uzasadnienie.Niektorym radnym nie chce się nawet myśleć logicznie
Plik
2025-12-09 17:48:45
Ciekawe kto i dlaczego boi się powiedzieć prawdę
Ciekawski
2025-12-08 22:14:23
Prawie fascynujące...
Jestę zastępco burmystrza
2025-12-08 20:32:16
U nas na budowie też przyjęli nowego pracownika , ale niestety nie było reportera.
tak
2025-12-08 19:42:37
Występ bardzo fajny ale trochę nie ładnie jak się pomija osoby które faktycznie pracowały i przygotowywały występ,
Olek
2025-12-08 19:00:33
7.12. było lodowisko otwarte, jednak jazda na łyżwach okazała się niemożliwa.Lyzwy rozjeżdżały się po tej sztucznej tafli nie mogąc rozpocząć jazdy.Całkowita klapa, pieniądze do zwrotu.
Warchol
2025-12-08 09:41:11
Znikome te informacje w tym artykule
Adrian
2025-12-07 13:05:25