Niedziela, 26 Październik
Imieniny: Ingi, Maurycego, Sambora -

Reklama


Reklama

Co najmniej stu ludzi zawdzięcza zdrowie i życie jednemu Kazimierzowi (zdjęcia)


Gdy tylko skończył osiemnaście lat, zaczął oddawać krew. Od tego czasu, Kazimierz Gnatkowski regularnie odwiedza punkt poboru krwi i dzieli się z innymi tym, co ma najcenniejszego. Łącznie oddał blisko 60 litrów krwi tyle ile ma lat. Dzięki temu mógł uratować życie nawet stu osobom.


  • Data:

- Nie boję się igieł. Krew zacząłem oddawać spontanicznie, pierwszy raz poszedłem z kolegami ze szkoły – wspomina. - Uczyłem się wtedy w Olsztynie.

 

Nie było to dla niego trudne doświadczenie. Dzisiaj wspomina je z uśmiechem, co więcej to najczęściej do Olsztyna jeździ, by oddawać krew.

 

Półtorej godziny pod aparaturą

Co jakiś czas rodzimy klub HDK nagradza go statuetką za kolejne 5 litrów. Na ostatniej, którą otrzymał podczas tegorocznej gali krwiodawców (o tym na stronie obok) widnieje cyfra 55. To już właściwie prawie nieaktualne. Jeszcze w tym roku na jego krwiodawczym koncie zapisze się tyle litrów krwi ile ma lat czyli 60.

 

- To dlatego, że obecnie dzisiaj oddaję osocze oraz płytki – wyjaśnia. - Wtedy można oddać więcej niż w przypadku pełnej krwi, każdorazowo od 600 do nawet 950 mililitrów.

 

Sam proces wygląda zupełnie inaczej niż tradycyjne pobranie do woreczka. Po wkłuciu do żyły, krew trafia do specjalnego separatora, gdzie oddzielane są jej składniki, a następnie ponownie wprowadzana jest do organizmu.

 

- Szczególnie koniec tego zabiegu jest nieprzyjemny, jak już krew wraca do żyły, natomiast cała reszta, oprócz tego, że zajmuje znacznie więcej czasu, jest podobna – wyjaśnia.

 

Na fotelu, podłączony do aparatury spędza nawet półtorej godziny. Z pewnością miało to wpływ na to, że w olsztyńskim regionalnym centrum krwiodawstwa już wszystkie panie pielęgniarki znają Kazimierza ze Szczytna.

 

- Już nawet nie muszę mówić jaką mam grupę krwi – mówi z uśmiechem.

 

Pan Kazimierz podkreśla, że nigdy nie myślał o tym, aby krew oddawać za pieniądze.


Reklama

 

- W młodości niektórzy z moich kolegów decydowali się na taką opcję, ale ja nigdy tego nie rozważałem – podsumowuje.

 

Tatuaż ORh+

Przez ponad pół wieku regularnie oddawał życiodajny płyn. Dłuższą przerwę miał tylko po jednej z operacji i tatuażu, który wykonał w Szwecji. Nikogo nie zdziwi zapewne, że na jego ręce tatuażysta tuszem wypisał jego grupę krwi. Szczytnianin nie zamierza przechodzić na krwiodawczą emeryturę, w dniu kiedy mieliśmy przyjemność spotkać się, wyruszał do Olsztyna aby ponownie zasilić bank w to, co ma najcenniejszego.

 

- Czasami tylko żona żartuje, że kto by chciał taką starą krew jak moja – uśmiecha się.

 

Kazimierz Gnatkowski pochodzi z Łatanej Wielkiej w gminie Wielbark. Jako mały chłopiec marzył o tym, żeby jeździć ciężarówką. To marzenie się spełniło. Dzisiaj ma prawo jazdy na wszystkie kategorie. Od motoru, przez osobówkę, auto ciężarowe po traktor. Wiele osób ze Szczytna zna pana Kazimierza, bo przez wiele lat był instruktorem jazdy.

 

- Myślę, że będzie około tysiąca osób, które uczyłem – wspomina.

 

Cierpliwy i z poczuciem humoru

Uczniowie wspominają go jako osobę z ogromną cierpliwością oraz dużym poczuciem humoru. Dla niego nie było beznadziejnych przypadków, każdy potrzebował tylko odpowiedniego podejścia.

 

- Kiedyś trafiła do mnie pani, której inny instruktor powiedział, że jest beznadziejnym przypadkiem. Prawda okazała się zupełnie inna – opowiada. - Wystarczyło odpowiednie podejście i pani jeździ naprawdę dobrze.

 

Kilka lat temu pan Kazmierz zamienił „elkę” na ciężarówkę. Usiadł za kierownicą wielkiego tira, którym zjeździł praktycznie całą Europę. Jego główną destynacją była Turcja, którą poznał całkiem dobrze.

Reklama

 

- Wyjazdy tam były dla mnie przyjemnością – mówi. - To, co miałem okazję zobaczyć zostanie mi na zawsze – dodaje. Za kierownicą tira odwiedził takie kraje jak Serbia, Albania, Syria, Irlandia, Włochy, Ukraina i wiele innych. Podkreśla, że podróże kształcą, rozpoczynając swoją przygodę z wyjazdami do Turcji musiał poduczyć się języka. - Zacząłem od liczebników, bo dla Turków obrazą jest, gdy się u nich coś kupuje i się nie targuje – wspomina. - Przyznam, że nauka tureckiego była dla mnie najciekawsza i sprawiała ogromną radość. Bo oni cieszą się, gdy ktoś próbuje rozmawiać z nimi w ich języku.

 

Za kierownicą ładuje baterie

Jako doświadczony kierowca pan Kazimierz ma świadomość tego, co może wydarzyć się na drodze i jak wtedy może być potrzebna krew.

 

- Miałem dużo szczęścia, nie zdarzyło mi się być bezpośrednim świadkiem bardzo poważnego wypadku – wspomina.

 

Mimo że większość swojego życia spędził za kierownicą, jazda go nie męczy. Wręcz przeciwnie, za „kółkiem” odpoczywa. - Jadąc ładuję baterie. I nie ukrywam wolę jeździć sam – wyjaśnia. - Do tego im trudniejsze warunki na drodze, tym chętniej jadę. Wtedy człowiek się koncentruje, musi być uważny. To takie trochę wyzwanie.

 

Od pewnego czasu pan Kazimierz pracuje już na miejscu. W dalszym ciągu jeżdżąc autem. Nie ukrywa, że ma czasami ochotę wrócić do bycia instruktorem, czego nie wyklucza. O czym dzisiaj marzy? -

 

Chyba powoli o emeryturze – mówi. - I o tym, by mieć więcej czasu dla siebie.

 



Komentarze do artykułu

Karol Fąfara

Ogromny szacunek. Życzę dużo zdrowia.

Łączy nas krew która ratuje życie.

Super Gość , szacun.

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Koniec czekania! Szczytno uruchamia przetarg na odnowienie wieży ciśnień
    włodarze najpierw oddali prawie darmo, a teraz wydadzą 18 mln - mistrzowie zarządzania i gospodarności na skalę światową. No ale kto komu zabroni wydawać lekką ręką nie swoje pieniądze.

    Profesor


    2025-10-22 12:32:08
  • Fafernuchy, wspomnienia i bit z tańcem! Dźwierzuty pokazują, że jesień może być gorąca
    No niby fajnie, ale co to ma wspólnego z Kulturą?

    ciekawa


    2025-10-22 10:06:41
  • Wiesław Mądrzejowski o rewitalizacji, kelnerkach i pokoleniu, które nie widzi koloru skóry
    Mnie się chce, aby nad Wisłą zawitał zdrowy rozsądek! Mnie się chce i hariri i pizzy i kebabu, sajgonek, sushi i tam innych potraw tzw. egzotycznych. Nie wspominając o kiełbaskach z jajkiem na śniadanie, a jeszcze grillowany halumi. A co nie wolno? A skąd się to bierze? Stąd, że ludzie są różnych światów kulturowych i dzielą się z tym, co mają najbardziej smakowite. A my zawsze z tymi pierogami i gołąbkami, a zwłaszcza z bigosem. Co do tych potraw nic nie mam, ale jak mogę w Szczytnie skosztować czegoś ciekawego z innych kultur (aby nie napisać z innych światów) to chętnie! No to tak - aby nie napisać wprost. Pozdrowienia.

    Szczytnianin po podróżach


    2025-10-22 04:12:51
  • Dariusz Szepczyński, przewodniczący Rady Miasta w Wielbarku: - „Opór był zbyt duży”
    Panie Szepczyński, naprawdę czas na trochę wiedzy, zanim zacznie Pan mówić ludziom, że „opór był zbyt duży”. Wielbark to nie pustynia, tylko spokojna, zielona gmina Warmii i Mazur, gdzie ludzie chcą po prostu normalnie żyć. A Pan chciał im postawić jedne z największych wiatraków w Polsce, a może i w całej Europie, dosłownie kilkaset metrów od domów. Proszę nie mówić, że to „czysta energia”. W Niemczech, które przez lata były wzorem zielonej transformacji, farmy wiatrowe są masowo rozbierane. Okazały się mało rentowne, hałaśliwe, niszczące krajobraz i nieprzewidywalne. Produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr,a kiedy nie wieje, sieć musi być zasilana z gazu albo węgla. To nie ekologia, tylko drogi, niestabilny i dotowany interes. Zamiast niszczyć warmińsko-mazurski krajobraz, powinniśmy inwestować w geotermię, biogazownie, fotowoltaikę dachową i małe reaktory jądrowe (SMR). To są źródła energii przyszłości… czyste, przewidywalne i naprawdę opłacalne. A nie wielkie turbiny, które po 15 latach będą bezużyteczne i których łopat nikt nie potrafi zutylizować. Ludzie z Wielbarka mieli rację, protestując. To nie oni potrzebują edukacji to Pan powinien zrozumieć, że Warmia i Mazury to nie przemysłowy poligon dla cudzych interesów, tylko miejsce, gdzie powinno się chronić przyrodę i zdrowie mieszkańców.

    Potok


    2025-10-22 00:42:04
  • Szczytno w sercu, teatr w żyłach. Droga Cezarego Studniaka (Rozmowa „Tygodnika Szczytno”)
    Szkoda, że nie padło pytanie o Huntera. Przez krótki czas był jego członkiem ;)

    NIetzsche


    2025-10-21 17:34:41
  • Pasym, USA i jawa – trzy szczęścia Lucyny Kobylińskiej
    40 lat w samorządzie czyli zero wytworzonej wartości przez całe życie. Rzeczywiście jest czego gratulować

    Dobre


    2025-10-21 16:18:12
  • 100 lat pani Anny z Targowa! 10 dzieci, 25 wnuków i 35 prawnuków – żywa legenda rodziny
    już sie nie wroci, teraz jedno dziecko i psiecko. może 2, 3 wnuki albo żadnego. po co robić dzieci na wojne????

    Marcel


    2025-10-21 11:49:30
  • Szpital w Szczytnie dołącza do programu „Szpitale Przyjazne Wojsku”
    Mnie się zawsze wydawało, że lekarze szpitalni, ale i nie tylko, maja przeszkolenie wojskowe. Chociaż wiadomo, że pole walki się zmienia, o czym świadczą doniesienia lekarzy działających na Ukrainie. Ale to wszystko dobrze. Tylko co z pacjentami cywilnymi? W zasadzie wiadomo, co nas czeka. Szpital w Szczytnie jest wzbogacany o różnego rodzaju sprzęt i możliwości (tomografy, rezonanse, oddział rehabilitacji). Tylko czy będzie to dostępne dla mieszkańca powiatu. Bo to może tylko pod kątem operacji \"W\"? No proszę, aby ktoś na to pytanie odpowiedział. Czy to ma być tylko lazaret? Ja wojsku nic nie żałuję, ale cywile, jako zaplecze wojska też muszą mieć jakieś zabezpieczenie...

    Taki sobie czytelnik


    2025-10-20 20:29:59
  • Klaudiusz Woźniak: - Muzeum to nie przeszłość, tylko rozmowa z przeszłością
    Ale o co chodzi z tym szyldem? Bo nie rozumiem. Czy coś się zmieniło?

    Zdumiony


    2025-10-20 19:17:13
  • GOK + biblioteka pod jednym szyldem? Dyrektor protestuje
    Nareszcie ktoś pomyślał!

    Marek


    2025-10-20 16:38:45

Reklama