Czwartek, 9 Maj
Imieniny: Grzegorza, Karoliny, Karola -

Reklama


Reklama

Awantura na Borowej niszczy firmę i... sąsiedzkie stosunki


Komisja złożona z radnych zajmuje się zamieszaniem na ulicy Borowej w Szczytnie. Część mieszkańców zażądała zdjęcia znaku umożliwiającego przejazd ich drogą tirom. Decyzją burmistrza znak zdjęto. To może zniszczyć sklep i firmę transportową znajdującą się na pobliskiej działce, do której dojazd jest jedynie przez ulicę Borową. Każda ze stron konfliktu ma swoje racje. Właścicielka firmy zaproponowała kompromis. Niestety, mieszkańcy są sceptyczni. Bez wzajemnych ustępstw katastrofa nieunikniona.



Radni z Komisji Skarg i Wniosków zajmują się skargą przedsiębiorcy ze Szczytna na działanie burmistrza, który zadecydował o zdjęciu znaku umożliwiającego przejazd tirom ulicą Borową do bazy i sklepu, które znajdują się w pobliżu. Komisja, której przewodzi Sławomir Staszak spotkała się z mieszkańcami i przedsiębiorcą na ulicy Borowej.

 

- Aby mieć pełen obraz chcieliśmy poznać argumenty jednej i drugiej strony – mówi radny Staszak. - I okazuje się, że każda ze stron ma swoje racje. Najlepiej byłoby, aby się udało im między sobą porozumieć, bo takie konflikty są w stanie zniszczyć sąsiedzki spokój. A to chyba nikomu nie jest potrzebne – dodaje.

 

Milena Bastek, właścicielka formy transportowej próbowała studzić emocje i proponować wyjście z tej sytuacji.

 

- Trochę smutno mi jest, że nikt wcześniej nie poinformował mnie o spotkaniu z panem burmistrzem i jego efektach, czyli zdjęciu znaku – mówiła na spotkaniu. - Miałabym wówczas czas na przygotowanie się do tych zmian. A tak moja firma została uwięziona. Samochody nie mogły wyjechać. Przed bramą pojawiła się policja. Zatrudniam 12 osób, płacę podatki, działam tu od 2017 roku i nigdy nie było problemów. Staramy się być jak najmniej uciążliwi dla mieszkańców. Baza przy tego typu działalności jest wymagana prawem – dodaje.

 

Część mieszkańców nie bardzo chciała słuchać tych tłumaczeń.

 


Reklama

- Mam małe dzieci, nie powinny tu jeździć tiry – argumentowała jedna z pań. - Bo to niebezpieczne. Pękają nam domy – dodawali inni. - To za mała droga na tak wielkie samochody. Niech pani znajdzie sobie inne miejsce na bazę dla tych pojazdów – mówili nerwowo.

 

Proponowali, aby ciężarówki firmy Bastek jeździły inną drogą - od strony gminy Szczytno.

 

- Gdyby to było możliwe to tak byśmy zrobili – tłumaczyła Milena Bastek. - Ale nasze pojazdy tam się nie zmieszczą, droga jest zbyt kręta, aby się mogły złamać. Dojazd przez ulicę Borową jest jedyny, jaki mamy.

 

Powoli dyskusja zamieniała się w kłótnię. Emocje studzili radni Andrzej Dziuban i Zbigniew Orzoł.

 

- Dobrze byłoby, abyście się jednak jakoś wspólnie dogadali w tej sprawie, mieszkacie przecież po sąsiedzku, takie konflikty nigdy nikomu nie służyły i nie służą – apelowali. - Można na przykład zrobić wyłączenia zakazu dla samochodu firmy Bastek – zaproponował Dziuban. - Inne tiry nie mogłyby tą drogę jeździć nadal – tłumaczył.

 

Na taką propozycję zgodziła się Milena Basek.

 

- Na przykład nasze samochody mogłyby wyjeżdżać z bazy tylko w godzinach 5-7 rano, a powrót miałyby 15-17 – zaproponowała. - I oczywiście w międzyczasie będziemy się rozglądać za nowym miejscem na naszą działalność – mówiła. - Potrzebuję na taką wyprowadzkę może dwóch lat, bo to spora inwestycja i logistyczne przedsięwzięcie – wyjaśniała. - Naprawdę w tej chwili nie mam innej alternatywy. Gdyby tak było poszłabym państwu na rękę. Proszę o zrozumienie mojej sytuacji i czas – zaapelowała. - Brak przejazdu ulicą Borową to śmierć dla mojej firmy i utrata pracy dla pracowników. Jestem młodym przedsiębiorcą, mieszkam tuż obok was i naprawdę rozumiem wasze argumenty, ale ta sytuacja wydarzyła się z dnia na dzień, zaskoczyła mnie. Gdybyście wcześniej mi to jakoś sygnalizowali, to szukałabym innych rozwiązań wcześniej.

Reklama

 

Radni z komisji pytali mieszkańców, jaki kompromis oni mogliby zaakceptować? Niestety, podczas spotkania deklaracje nie padły. Padły za to słowa, że całkowicie nie godzą się na przejazd tirów swoją uliczką.

 

- Uliczka jest mała, to fakt – mówi Sławomir Staszak. - Ale przez tyle lat samochody firmy Bastek nią jeździły i nieelegancko, i nieuczciwie jest z dnia na dzień pozbawiać ich możliwości przejazdu tą drogą, skoro jest to jedyna droga dojazdu do sklepu i bazy. Myślę, że najlepiej byłoby wypracować jakiś kompromis. Liczę, że gdy emocje opadną, to mieszkańcy i przedsiębiorca jakoś się w tej sprawie dogadają. My możemy jedynie ocenić, czy skarga jest zasadna, czy nie – dodaje. - Dla nas ważni są i mieszkańcy i przedsiębiorcy, bo to dzięki nim nasze miasto może się rozwijać. Warto o tym pamiętać.



Komentarze do artykułu

Gość

Cóż samochód przejedzie i pojedzie, a co z uciążliwym sąsiadem, który parkuje pod moim podjazdem?

Sarge

Tymi ciężarówkami to chyba koks ten jej wozi :D pod przykrywką firmy transportowej :D

X-Men

Przecież ten zakaz został wymierzony konkretnie w firmę Bastek. Żadne inne tiry tam nie jeżdżą, bo i poco. A co to argumentu z dziećmi: dzieci nie powinny się bawić na ulicy. Przejedzie raz na dobę tir z prędkością 20 km/h, bo szybciej tam się nie da i wielkie larum. Co mają powiedzieć np. mieszkańcy ul. Polskiej.

Kamil

Komisja w składzie Łachacza i Kiersikowskiego, etatowcow, którzy o przedsiębiorczości wiedzą tyle , że wypłata wpływa na konto 10 każdego miesiąca. Populizm pod zbliżające się wybory, najlepiej naszczuc mieszkańców na siebie i pokazać się jako ci lepsi ,,radni miejscy\"

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama