Rozpoczynamy cykl przedstawienia „perełek” Sportowej Szkoły Podstawowej nr 4 w Szczytnie. Na początek o osiągnięciach, motywacji i historii rozmawiam z młodym bokserem Marcelem Bogdańskim.
Jak zacząłeś przygodę z boksem?
Już od najmłodszych lat wolny czas spędzałem na macie i ringu Gwardii Szczytno, gdzie przyglądałem się treningom mojego taty - Marcina - który jest czynnym zawodnikiem, a także drugim trenerem szczycieńskiego klubu. Patrzyłem również, jak zajęcia prowadził trener Zenon Jagiełło. Byłem zaskoczony, ile wymagał od swoich podopiecznych i jak dobrze potrafił zbudować relację z zawodnikami. Podświadomie uczyłem się tego wszystkiego, po prostu na to patrząc i gdy już byłem trochę starszy, powiedziałem tacie, że chce trenować. I tak po konsultacjach z trenerem, zostałem zawodnikiem sekcji bokserskiej.
I wtedy...
Gdy inni rówieśnicy po lekcjach szli do domu, ja już biegłem z plecakiem do klubu, gdzie czekał na mnie 2-godzinny trening z tatą lub trenerem Zenonem Jagiełło. Później dopiero nauka, odpoczynek i kolejnego dnia powtórka. Gdy inni rozpoczynają ferie zimowe lub wakacje, ja więcej czasu poświęcam na sport. Zazwyczaj mam wtedy treningi dwa razy dziennie i liczne wyjazdy na sparingi, obozy i turnieje. Normalnie, podczas roku szkolnego, trenuję sześć razy w tygodniu.
Pamiętasz swoją pierwszą walkę?
-Miałem wtedy 10 lat. To miał być zwykły trening, ale jak się okazało, treningiem nie był. Myślę, że tata wraz z trenerem Zenonem wybrali taki sposób, abym odbył tę walkę z zaskoczenia, bo jako młodego zawodnika bardzo mnie jeszcze wszystko stresowało. Po wejściu do sali zauważyłem więcej osób niż zwykle. Okazało się, że zawalczę z Rosjaninem, który przebywał wraz ze swoimi kolegami na obozie bokserskim w Szczytnie.
Trudno było?
Gdy wszedłem na ringi, wszystko zaczęło przyspieszać. Kiedy trener zakładał mi rękawice, kask oraz szczękę poczułem adrenalinę, motywację do walki i to coś, co podpowiadało mi co mam robić. Walka była bardzo widowiskowa, bo ani ja, ani przeciwnik nie zamierzaliśmy robić kroku w tył. Muszę przyznać, że przeciwnik był naprawdę bardzo dobry i był to wyrównany pojedynek, lecz gdyby był sędziowany, myślę że bym wygrał.
Co było dalej?
Po pierwszej walce wszystko szło już gładko. Kolejne sparingi i walki z coraz mocniejszymi rywalami. Jako adept w wieku 11 lat, pojechałem na swój pierwszy turniej na Mistrzostwa Warmii i Mazur, które odbywały się w Kętrzynie. To właśnie tam w trzeciej rundzie pokonałem swojego przeciwnika po raz pierwszy przez nokaut. Jako adept boksowałem jeszcze w kilku turniejach, skąd zawsze wracałem z tarczą. W październiku 2021 roku skończyłem 13 lat, więc obecnie boksuję już jako młodzik. To kategoria, która jest już, jakby to ująć, poważniejsza. To wtedy zaczęły się turnieje selekcyjne do polskiej Kadry Narodowej Młodzików, w której nie ukrywam – chciałbym się znaleźć.
Czego nauczył Cię boks, w czym Ci pomógł?
Na pewno treningi podwyższają moją sprawność fizyczną, kształtują systematyczność, odporność psychiczną czy radzenie sobie ze stresem. Nie można zapomnieć o bardzo ważnym; kształtowaniu charakteru - w głównej mierze szacunku do przeciwnika i do nas samych.
Ciągłe wyjazdy na turnieje możliwe są dzięki sponsorom...
W życiu każdego sportowca pojawiają się ludzie, którzy bezinteresownie okazują Ci pomoc, zapewniają zaplecze, które daje ci komfort trenowania. Mnie wspierają Edyta i Paweł Kryszkiewiczowie i ich firma Constans Group Szczytno. To właśnie dzięki nim ostatnio pojawiłem się na turniejach w Jaworznie, Gdyni, Szczecinie, Mariampolu, czy Lublinie, a wszędzie zająłem 1 miejsca. Sponsorzy postawili im jednak warunki: nie mogę opuszczać się w ocenach i nie mogę być żadnym łobuzem.
Co daje Ci taką dużą motywację?
Pewnie sportowa ambicja. Oczywiście również nagrody dają kopa napędowego, ale moim zdaniem to przede wszystkim nasza determinacja prowadzi nas wyżej. W końcu marzenia o Mistrzostwach Europy czy Polski same się nie zrealizują. Trzeba działać.
Bardzo często wspominasz o trenerze Zenonie Jagielle...
Na treningach panuje bardzo rodzinna atmosfera. Bardzo się trener o nas troszczy i dba o to, żebyśmy byli jak jedna wielka rodzina. Chciałbym mu bardzo za ten wkład podziękować – za wspólne treningi i dawane mi rady oraz ciągłą pracę nad moją techniką. Przy okazji dziękuję całej - tej bokserskiej również – za wsparcie. Chcę dodać, że bez kolegów i koleżanek klubowych ciężko było by mi dojść do tego, co mam. Podczas każdego wyjazdu mogę na nich zawsze liczyć.
Boks to jedyny sport, który uprawiasz?
Dobrze radzę sobie w koszykówce, siatkówce. Lubię jazdę na desce snowboardowej oraz rowerem - w sumie to każdy sport, który daje mi satysfakcję.
Jesteś w siódmej klasie. Za rok egzaminy ósmoklasisty i wybór następnej szkoły. Którą wybierasz?
- Oczywiście „Sobiecha”.
Jesteś uczniem SSP nr 4 w Szczytnie...
- I bardzo się z tego cieszę się, Fachowe podejście nauczycieli zapewnia mi komfort w nauce. Zawsze będę bardzo dumnie reprezentował Naszą Szkołę.
Kilka słów dyrekcji...
Marcel na co dzień jest grzecznym i skromnym chłopakiem. Stara się wykonywać wszystko jak najlepiej. Nie domaga się taryfy ulgowej. Cieszymy się z tego, jak ogromny sukces odnosi Marcel, dlatego jest pierwszą, ale i nie ostatnią osobą, która została wyróżniona na forum całej szkoły. Podczas specjalnie zorganizowanego apelu. Szkoła nie ogranicza się do pioeretytowych dyscyplin sportowych, jakie wskazane były przy jej zakładaniu. Mamy wśród naszych uczniów bokserów, karateków, judoków, zawodników z jiu-jitsu czy lekkoatletyki. To pokazuje też, że taka szkoła była potrzebna. Jako kadra szkoły staramy się traktować uczniów indywidualnie, dopasowywać do ich sportowych terminarzy. Wiedza jest najważniejsza, lecz oceny i prace domowe mogą czasami chwilę poczekać. Spotykamy się z rodzicami, z trenerami… Współpracujemy, by zapewnić naszym młodym sportowcom nie tylko jak najlepszy start, ale i metę - Małgorzata Afanasjew, dyrektor SSP 4.
Rozmawiał Dominik Deptuła.
Inka do Mimi
Nie ma czego współczuć. Chłopiec ma sukcesy i brawo dla niego za hart ducha i ciała. Niechęci nie ma, jest realne spojrzenie na sprawę. Sukcesy są klubów, nie p. dyrektor.
Mimi
Najważniejsza łyżka żółci zaprawiona niechęcią. Współczuję autorce/autorowi komentarza.
Inka
Wójt wybuduje szkołę z zapleczem sportowo-kulturalnym i SSP4 zaliczy metę a nawet bolesny upadek... Pani dyrektor życzę nieco więcej pokory ;-)