Czwartek, 7 Listopad
Imieniny: Klaudii, Seweryna, Wiktoriusza -

Reklama


Reklama

Współpraca miasta, powiatu i gminy kluczem do... pieniędzy. Rozmowa z burmistrzem Stefanem Ochmanem


Można by uznać, że powyższe jest mottem działalności obecnego burmistrza Szczytna Stefana Ochmana. I na tym, choć nie wyłącznie, koncentrujemy się w kolejnej (ale z pewnością nie ostatniej) rozmowie podsumowującej przysłowiowe 100 dni.



Mimowolnym i najbardziej historycznie znanym „autorem” tych stu dni jest nie kto inny, a Napoleon Bonaparte. A właściwie 110 dni: od ucieczki z Elby (1 marca 1815 r.) do klęski pod Waterloo (18 czerwca 1815 r.), po której Napoleonowi pozostało rozpamiętywać swój ostatecznie niezbyt zwycięski marsz przez Europę na wyspie Św. Heleny. Gdyby więc trend oceniania i podsumowywania pierwszych 3-4 miesięcy rządzenia traktować analogicznie do „pierwowzoru”, należałoby zakładać, że włodarzy ostatecznie czeka klęska. Nie wygląda jednak na to, by burmistrza Stefana Ochmana czekało Waterloo, choć jego przeciwnicy wytrwale eksponują „wady” i umniejszają zasługi.

 

Dlaczego nie jest Pan cudotwórcą?

To znaczy?

 

Spora liczba mieszkańców żąda natychmiastowego rozwiązania problemu z wieżą ciśnień i brak widocznych postępów traktuje jako złamanie wyborczych obietnic. Nota bene załatwienie (likwidację?) kwestii tego budowlanego potworka deklarował też pana poprzednik. Podkreślam: deklarował z całkowitą pewnością, że załatwi tę sprawę w ciągu jednej kadencji. Nic z tego nie wyszło. Panu też nie wychodzi?

Faktycznie, bywa, że ludzie oczekują spełnienia ich oczekiwań natychmiastowo, szczególnie takich, które dotykają ich problemów czy spraw miasta już od dłuższego czasu. Myślę jednak, że większość mieszkańców nie oczekuje cudotwórstwa, a skuteczności działań. Odnośnie do wieży ciśnień mogę jedynie powiedzieć, że nie zapominam o niej.

 

Pamiętają o niej chyba wszyscy mieszkańcy i co z tego. Z górą pięć lat temu ze szczytu tej nieszczęsnej budowli były burmistrz zapewniał, że koniec – cokolwiek on oznaczał – jest bliski.

Nie sztuką jest obiecywać. W swojej kampanii starałem się unikać takich zapewnień, bo nikt nie może z góry przewidzieć, co i jak uda się zrobić, jakie i kiedy pojawią się możliwości. Bardziej boli mnie to, że sporo możliwości miasta nie zostało wykorzystanych. Że wieża ciśnień nie służyła za przykład.

 

A konkretnie?

Jest na terenie miasta sporo punktów newralgicznych: obiektów, budynków czy terenów, które są bardzo ważne dla mieszkańców, ale nie stanowią naszej własności. Tak jest, na przykład, z terenem dworca autobusowego. Nie chodzi o budynek, bo ten jest własnością miasta, ale o teren przyległy. Wygląda tak, jak wygląda, a my nie mamy teraz żadnego na to wpływu. Rzecz jednak w tym, że nawet jeśli takie budynki czy miejsca są w rękach prywatnych, to na którymś etapie przekształceń własnościowych miasto taki wpływ mogło sobie zapewnić, na przykład poprzez prawo pierwokupu. Chodzi mi o to, że mimo wszystko można było skorzystać z dostępnych instrumentów prawnych i wymusić na właścicielach pożądane działania, ale jak w przypadku wieży ciśnień: z niewiadomych, zapewne różnych przyczyn, z tych możliwości nie skorzystano. Przyznaję, że czasem taki „przymus” i jego egzekwowanie mogłyby być dla samorządu kłopotliwe, że nie przyniosłoby to natychmiastowych efektów, że nie byłoby się czym od razu chwalić, ale perspektywicznie byłoby to dla miasta korzystne.

 


Reklama

Czyli jest pan przeciwnikiem kadencyjności, co dla wielu samorządowców jest standardem?

Na pewno nie patrzę na miasto w perspektywie pięciu lat obecnej kadencji i nie ograniczam działań do takich, które ewentualnie pomogą wygrać kolejne wybory. Nie wiem, czy zdążę, na przykład, wykorzystać w całości fundusze szwajcarskie, o które teraz wraz ze starostą i wójtem gminy Szczytno zabiegamy. Ale to nie powód, by się nie starać o ich uzyskanie. Choć w przypadku naprawdę dużych pieniędzy przeszkodą do ich uzyskania może być brak wiarygodności miasta...

 

Miasta?!

Dokładnie. To pokłosie decyzji sprzed kilku lat i rezygnacji z budowy InnoPolice. Swoją drogą Szczytnu może za to dziękować Olsztyn, bo spora część z tych przyznanych już miastu, i to bezpośrednio przez Brukselę, ponad 50 mln zł, ostatecznie została właśnie w Olsztynie. Głównym wówczas argumentem było to, że miasto nie udźwignie kosztów utrzymania takiego obiektu. Owszem – byłoby to obciążenie, ale tylko przez 5 lat, bo zgodnie z unijnymi wymogami, przez taki czas dotowana placówka nie mogłaby zarabiać na komercyjnej działalności, choć część kosztów swojego utrzymania mogłaby już pokrywać od początku istnienia. Stało się jednak, jak się stało, ale przy tym Szczytno „zyskało” niechlubną sławę samorządu, w którym polityka inwestycyjna jest – nazwijmy to delikatnie – krótkotrwała.

 

Czy więc przeciwdziałaniem temu brakowi miasta jest partnerstwo z samorządami: powiatowym i gminnym, bardziej wiarygodnymi, przy zabieganiu o fundusze szwajcarskie?

Poniekąd, ale nie tylko. W przypadku niemal każdego programu partnerstwo daje dodatkowe punkty, co jest ważne i zwiększa szanse na pozytywną ocenę wniosku. Z drugiej strony to możliwość pozyskania przez partnerów środków na kluczowe inwestycje, na które niemal w żaden inny sposób nie dałoby się uzyskać wsparcia i to w tak korzystnej wysokości.

 

W przypadku funduszy szwajcarskich mówi się o niebagatelnej kwocie 80 mln zł. Mówi się też dość ogólnie o ich wykorzystaniu. Jak to konkretnie wygląda?

Warunki, jakie musimy spełnić, by aplikować o te środki, są klarowne, ale i wymagające. W części – 63 mln zł – muszą to być działania tzw. twarde, czyli inwestycyjne. Pozostała kwota musi być przeznaczona na projekty miękkie: szkolenia, warsztaty, konferencje itp., głównie w temacie ochrony środowiska i klimatu. Ta ochrona to też trzon działań inwestycyjnych, który musi sięgnąć aż 67% środków, o które będziemy się ubiegać. Pozostałe 33% możemy przeznaczyć na cele mieszczące się w innych dopuszczalnych dziedzinach, takich jak np. zdrowie, transport publiczny, integracja społeczna itp.

 

Każdy z partnerów skorzysta na równi?

Najbardziej Szczytno. Na miasto przypada lwia część, czyli 56 mln zł, bo my jesteśmy liderem, w tym 50 mln na inwestycje, na które powiat ma otrzymać 7 mln, a gmina 6 mln. Takie są wstępne założenia.

 

Na co konkretnie?

Podkreślam: to wciąż jest wstępnie rozpisane, bo cały wniosek aplikacyjny nieustannie jest aktualizowany i dostosowywany do wymogów. Niemniej w głównych założeniach raczej się już nie zmieni. I tak, jako samorząd miejski, około 50 mln środków inwestycyjnych chcemy wydać na: zakup dwóch kolejnych autobusów elektrycznych, modernizację oczyszczalni ścieków, ogrody kieszonkowe, czyli zagospodarowanie czy raczej utworzenie przestrzeni zielonych na niewykorzystanych dotąd fragmentach miasta, budowę sali sportowej przy SP 2, boiska sportowego przy SP 6 oraz budowę czterech osiedlowych centrów edukacji ekologicznej, które będą de facto pełnić rolę świetlic osiedlowych. Powiat swoją część chce wydać na przedsięwzięcia związane głównie ze zdrowiem: budowę nowej siedziby pogotowia ratunkowego, zakup ambulansu oraz doposażenie szpitala w sprzęt specjalistyczny. Gmina stawia na bezpieczeństwo i sport, więc planuje zakup średnich wozów bojowych dla dwóch jednostek OSP i budowę krytych kortów tenisowych.

Reklama

 

Dotychczas sporo się mówiło o funduszach norweskich, ale szwajcarskie?

Szwajcarsko-Polski Program Współpracy (potocznie: Fundusze Szwajcarskie, Program Szwajcarski) to program, w ramach którego dzielone są fundusze, które Szwajcaria przeznaczyła na rozwój naszego kraju. Stało się tak na podstawie uzgodnień Szwajcarii z Unią Europejską oraz z Polską. Umowa, na podstawie której powstał program, została zawarta 5 grudnia 2022 roku w Warszawie. Podobny program był już w Polsce realizowany w latach 2007-2017. W tej edycji Szwajcaria przyznała Polsce nieco ponad 320 mln franków, a wraz z wkładem krajowym wartość funduszy sięga blisko 375,5 mln franków. Z tego aż 328 mln franków szwajcarskich przeznaczonych jest na Polsko-Szwajcarski Program Rozwoju Miast. Imponujące są to kwoty, ale dla beneficjentów, a więc i dla nas, jeśli te środki pozyskamy, najważniejsze jest coś innego...

 

Co?!

Dotacja pokrywa 100% wydatków. Wszystkich, łącznie z pracami przygotowawczymi, analizami, dokumentacją itp. To oznacza, że jeśli otrzymamy te pieniądze, zyskamy bardzo wiele nie dokładając ani złotówki z własnego budżetu. Jest więc o co walczyć.

 

Może więc warto było np. wstrzymać się z budową stadionu i pozyskać nań pełną kwotę dofinansowania, skoro już blisko dwa lata temu wiadomo było, że ruszy druga edycja tego programu?

Nie będę tego oceniał, ani komentował. Najważniejsze, że obecnie jako trzy samorządy – współpracujemy, przygotowujemy wniosek i będziemy aplikować.

 

Kiedy?

Termin składania wniosków to 16 stycznia przyszłego roku. Jest więc jeszcze trochę czasu na dogranie szczegółów, ale niewiele, biorąc pod uwagę wielkość naszych planów i oczekiwań.

 

Najważniejszy temat mamy za sobą, ale pozostało jeszcze wiele kwestii, o których powinniśmy porozmawiać.

Bardzo chętnie. Dziękuję Pani Redaktor i zapraszam serdecznie.

 

 

 



Komentarze do artykułu

Na razie to ten „nasz” wybraniec PO przecina wstęgi spraw wykonane za poprzednika. Poza tym stek obietnic, a faktycznie nic się nie dzieje.. Czary mary było, ważne, że się udało złapać stołek z partyjnego nadania.

Robert

Nich sobie będzie kim chce, w każdym razie facet potrafi załatwiać kasę dla miasta. Takiego jeszcze nie mieliśmy, poprzednicy doskonale potrafili wydawać.

jakjest

kluczem do pieniędzy to akurat jest przynależność partyjna jegomościa

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama