Poniedziałek, 16 Czerwiec
Imieniny: Jolanty, Lotara, Wita -

Reklama


Reklama

Urodzeni na motocyklach


Stowarzyszenie Miłośników Pojazdów Dawnych Jurand Szczytno tworzy grupka około ośmiu osób, dla których motocykle to życie. - Często mówimy o sobie rodzina Juranda, ponieważ wszyscy znamy się naprawdę wiele lat i odbyliśmy już niejedną wspólną podróż – mówi Iwona Pasztaleniec, p...


  • Data:

Stowarzyszenie Miłośników Pojazdów Dawnych Jurand Szczytno tworzy grupka około ośmiu osób, dla których motocykle to życie. - Często mówimy o sobie rodzina Juranda, ponieważ wszyscy znamy się naprawdę wiele lat i odbyliśmy już niejedną wspólną podróż – mówi Iwona Pasztaleniec, przedstawiciel stowarzyszenia.

Piętnaście lat razem

Stowarzyszenie tak naprawdę funkcjonuje od 1997 roku. Początkowo nazywało się po prostu Jurand. Pod nową nazwą zarejestrowane zostało w lipcu ubiegłego roku. - Na razie w naszej grupie są jedynie posiadacze motocykli. W przyszłości, może niedalekiej planujemy zakupić też jakieś auta, które na licznikach zapisane mają kilometry historii – mówi Robert Zaryczny, ksywa "Robson".

Członkowie mogą pochwalić się ciekawymi okazami maszyn. - Mają one powyżej dwudziestu lat. Są to rosyjskie wersje militarne: urale, dniepry, junaki z koszami i bez. Najstarszy z naszych motocykli jest z 1959 roku – twierdzi Robson.


Reklama

Dla obu płci

Do stowarzyszenia należą ludzie, którzy znają się od wielu lat. Są to zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Grupa nie zamyka się na nowych członków. - Jeśli ktoś chce do nas dołączyć, to nie ma problemu. Najpierw musi przejść okres kandydatury i oczywiście musi mieć stary pojazd. Natomiast na pewno nie zależy nam, by grupa była bardzo liczna. W mniejszej łatwiej jest zachować zasady, a co za tym idzie, porządek – dodaje Pasztaleniec.

Zgrana drużyna

Porządek jest ważny, szczególnie podczas dalszych wyjazdów. - Musimy uważać, gdy jedziemy całą ekipą, żeby np. jeden nie wpadł na drugiego. Dbamy o siebie nawzajem. Jeśli jedziemy gdzieś razem, to i razem docieramy do celu. Zdarzało się, że holowaliśmy kolegę aż przez 40 kilometrów – mówi Robson. - Jesteśmy naprawdę zgraną drużyną. Członkowie stowarzyszenia traktują się jak rodzina. Nic w tym dziwnego, ponieważ miłość do motocykli większość wyniosła właśnie z rodzinnego domu. - Na motorze jeździł mój dziadek i ojciec, a teraz ja. Natomiast Iwona pasją zaraziła się od swojego męża – twierdzi Zaryczny. Nawet na zloty członkowie zabierają całe swoje rodziny. - W podróże wybieramy się z dziećmi, a nawet psami – dodaje mężczyzna.

Reklama

Sezon cały rok

W czasie, gdy motocykliści nie wyjeżdżają na ulice, zajmują się renowacją swoich pojazdów. Jednak największą frajdą jest podróżowanie. - Nie jest ważne czy pada śnieg czy świeci słońce, choć na pewno, gdy widzimy dobre warunki do jazdy trudno nam usiedzieć w miejscu – twierdzi pani Iwona.

Patrycja Woźniak

fot. archiwum stowarzyszenia



Komentarze do artykułu

Napisz

To też może Cię zainteresować

Reklama


Komentarze

Reklama