Reklama
Reklama
- Przez minione 45 lat rozstałem się z wieloma przyjaciółmi. Większość z nich zmarła, a ja nie zawsze miałem możliwość i szansę, by ich godnie pożegnać. Pomyślałem, że ze względu na pamięć dobrze byłoby spotkać się z rodzinami myśliwych „Świtu”, bo rodzina zawsze jest zaangażowana w myśliwskie hobby – mówi Roman Starczak, z którego inicjatywy, w sobotę, 19 lutego, w pasymskim MOK-u, odbyło się niecodzienne spotkanie.
Jak mówi pan Roman, o żonie i dzieciach w kołach łowieckich nie myśli się na co dzień. Ale podkreśla, że to męskie głównie hobby jest jednak bardzo absorbujące i rodziny „na zapleczu”, aktywnie w nim uczestniczą.
- Jeśli myśliwy coś upoluje i zachowuje dla siebie, to przecież obróbka tuszy zajmują się zwykle żony, które, podobnie jak i dzieci, muszą się godzić z częstą, wielogodzinną nieobecnością męża i taty, który wieczorami wychodzi do lasu – komentuje pan Roman.
Reklama
Pomysł zorganizowania takiego spotkania zrodził się przy końcu grudnia, gdy do pasymskich myśliwych dotarła informacja o pogrzebie dawnego członka koła „Świt”.
- To był mój serdeczny przyjaciel, z którym przez bardzo wiele lat wspólnie polowaliśmy – opowiada Roman Starczak. - Niestety, nie mogłem go osobiście i godnie pożegnać. I wtedy pomyślałem, że mogę oddać hołd dawnym przyjaciołom organizując spotkanie z ich najbliższymi.
I tak się właśnie stało, przy ogromnym wsparciu ze strony ówczesnej dyrektor MOK – Danuty Choroszewskiej-Clausen.
Reklama
- Bardzo jej dziękuję za zaangażowanie i życzliwość – mówi pan Roman. - Dzięki temu spotkanie myśliwskich rodzin naprawdę miało niepowtarzalną atmosferę. Nawet jeśli głównym jego punktem było oglądanie kroniki koła „Świt”. Ale najważniejsze były wspomnienia, które temu oglądaniu towarzyszyły. Wspomnienia i pamięć.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Aaa
Im mniej myśliwych tym lepiej.